- Chyba macie mały kłopot - stwierdziła Karelia bez cienia uśmiechu na twarzy. - Na szczęście była w okolicy i się zorientowałam, że chodzi im o Was. Macie może pojęcie kto to jest?
Gdy wszyscy zeszli do piwnicy, poprowadziła grupę przez podziemia, składające się z zaledwie trzech pomieszczeń, w których lokatorzy składowali swoje graty i zatrzymała się pod okienkiem, wychodzącym na ulicę, po przeciwnej stronie zabudowań, niż brama, przez którą weszli. Wskazała na otwarty lufcik, po czym wpięła się zwinnie w górę, ukazując awanturnikom czekającym na dole swój zgrabny tyłeczek w ściśle przylegających spodniach. - Tędy.
Na ulicy panowała cisza. Gdy wszyscy już wyszli, Fraulein Maitner poprowadziła grupę ulicami między domy, aby po chwili skręcić gdzieś w boczną alejkę. Po chwili wszyscy, nawet Berwin stracili orientację, a Karelia kluczyła przez dobre pół klepsydry, co chwila nasłuchując i rozglądając się. W końcu stanęli pod bramą jakiejś trzypiętrowej kamienicy.
- Tutaj mieszka Aldebrandt. Myślę, że będziecie mogli się tu ukryć przez jakiś czas, aż zamieszanie przycichnie - oznajmiła, prowadząc grupę na drugie piętro. Stanęła przed drzwiami do mieszkania zlokalizowanego od strony podwórza. Drzwi nie były zamknięte, wiec nacisnęła klamkę i wpuściła wszystkich do środka.
Oczom awanturników ukazał się zrujnowany pokój. Wszystkie sprzęty były powywracane, a ich zawartość rozrzucona na podłodze. Drugie pomieszczenie, mieszczące biurko i łóżko wyglądało podobnie.
- Nie wiem co się tu stało. Przyszłam do Aldiego, ale zastałam mieszkanie w takim stanie - oznajmiła dziewczyna. - Aldebrandta nie było, więc ruszyłam na jego poszukiwanie i wtedy natrafiłam na tych dwóch łuczników, którzy za Wami szli. Jak zrobiło się gorąco, znalazłam drogę ucieczki.