Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2017, 18:07   #5
legrasse
 
legrasse's Avatar
 
Reputacja: 1 legrasse ma wspaniałą reputacjęlegrasse ma wspaniałą reputacjęlegrasse ma wspaniałą reputacjęlegrasse ma wspaniałą reputacjęlegrasse ma wspaniałą reputacjęlegrasse ma wspaniałą reputacjęlegrasse ma wspaniałą reputacjęlegrasse ma wspaniałą reputacjęlegrasse ma wspaniałą reputacjęlegrasse ma wspaniałą reputacjęlegrasse ma wspaniałą reputację
Ostatnio to spać nie mogłem w nocy i doskonale wiedziałem czemu. Ktoś chodził po korytarzu, skrobał po ścianach, próbował otworzyć kilka par drzwi do mieszkań. Niestety, nie mogłem podejrzeć kto to był, ponieważ mam podwójne drzwi i przez judasza niewiele widać.
Nie tylko ja mam takie przygody. Ostatnio czytałem sobie, jak mój znajomy opowiadał na czacie grupowym, że miał kilka niepokojących przygód. Ktoś w nocy próbował się dostac do jego mieszkania, wiele razy zostawiając mu pod drzwiami różne upominki w postaci zwierzęcych zwłok czy niezrozumiałych napisów. Zawsze w nocy, zawsze bez zapowiedzi. Nocny ktoś nie chciał jednak wejść siłą, ponieważ ten człowiek wielokrotnie otwierał drzwi w nocy, by sprawdzić przyczynę skrobania i pukania. Ten ktoś widocznie musiał być zaproszony. Facet nie wytrzymał, wyprowadził się z domu, zostawiając go innemu najemcy. Właściciel mieszkania konsekwentnie odmawia komentarza na temat tych dziwnych zdarzeń; mało tego - teraz rzekomo jeszcze bardziej zaniżył cenę wynajmu.
Inną niepokojącą historią jest motyw człowieka w dziwnym przebraniu. Jest coś takiego jak osiedle Korea przy Nikiszowcu. Tam widziałem kiedyś kogoś, kiedy szedłem dość długo do jedynego wtedy otwartego sklepu monopolowego, bo mi się piwko skończyło, a noc była długa. Zimno i ciemnica panowały, ciągle padał śnieg z deszczem. Drogą łączącą te dwa osiedla nikt praktycznie nie chodzi, bo za daleko to jest i niewygodnie, a w dodatku dość straszno przez lokalnych zbirów, którzy tylko czekają, żeby przytulić twoją komórkę.
Stał taki jeden człowiek, nie mam pojęcia, czy to był chłop czy dziewucha, bo niski i o szerokiej miednicy, ale nie widziałem ani długich włosów, ani znowu te jego ręce nie były specjalnie damskie. Miał na sobie maskę króliczka, jedną z tych, które sprzedaje się czasem na różne kinderballe. Najpierw byłem bezbrzeżnie rozbawiony, potem jakoś mi ten uśmiech zszedł z ust, kiedy skojarzyłem prostą zależność: ktoś w głupiej masce, ciemna uliczka plus Korea, to się musi skończyć napaścią. Telefon może nie był jakiś specjalnie drogi, ale warto go jednak mieć, doszedłem do wniosku i zacisnąłem pięści w kieszeni.
Ten ktoś cały czas na mnie patrzył, wcale tego nie ukrywał. Mało tego, kiedy przeszedłem obok niego, dyskretnie obróciłem się, żeby zobaczyć, czy nie rzuci się na mnie. Nie rzucił się, ale stał tak jak słup soli, z głową obróconą dokładnie na mnie. Było to bardzo odrzucające. Kiedy dopadłem do sklepu, zapytałem nieśmiało kasjerki, czy ktoś się skarżył na zaczepki. Odpowiedziała, że nie, ale gdy wyszedłem, zaczepiła mnie kobieta, mówiąc, że widziała jakiegoś wariata na drodze na Nikiszowiec i zna mnie z widzenia, że tam mieszkam i lepiej żebym na busa zaczekał. Zdecydowanie był to dobry pomysł. Dzień później stało tam kilka radiowozów, dokładnie w miejscu, gdzie była w nocy ta dziwna postać.
Nie tylko ja się zresztą przestraszyłem zamaskowanego człowieka w środku nocy. Opowiadała mi koleżanka ze studiów, jak szła do domu ciemną uliczką i stał tam ktoś z maską pluszaka, w ręce trzymając kij bejsbolowy. Uciekła z wrzaskiem do klatki. Później widziała tę postać w oknie. Słodki króliczek gapił się na wyższe piętra. Następnej nocy go już nie było.
Kiedyś też jechałem windą późnym wieczorem w pewnym wieżowcu w Katowicach. Gdy wszedłem, stał tam mały, może pięcioletni chłopiec obrócony do mnie tyłem, w samym kącie. Widziałem parę takich scen w horrorach azjatyckich i głośno wypuściłem powietrze z płuc. Byłem przeszczęśliwy, kiedy winda otworzyła drzwi na moim piętrze, a mi udało się spokojnie wysiąść. Dzieciak nawet się nie obrócił w moją stronę.
Inna koleżanka z uczelni opowiadała mi, jak jechała naprawdę późnym wieczorem od chłopaka; wsiadła do autobusu, a na jednym z tych menelskich przystanków wsiadła dziewczynka, o wiele za młoda na samodzielną podróż komunikacją miejską. Było w niej coś dziwnego, niepokojącego. Ręce miała zbrudzone ziemią i chyba krwią. Koleżanka chciała zaalarmować kierowcę o dziecku bez opieki, ale gdy wróciła z kierowcą, tamten dzieciak zdążył wysiąść. Tak przynajmniej to sobie tłumaczyła, bo z wielkim zażenowaniem przyznała, że wcale jej się nie wydaje, żeby autobus w tym czasie gdziekolwiek stawał; było to między przystankiem Wesoła Kopalnia a drugim, już w Tychach - między nimi jest spora połać lasu i żadnego postoju.
Zwykle jednak autobus tej linii straszy kierowcą, który puszcza bardzo głośno disco polo.
 
legrasse jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem