Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2017, 20:05   #55
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Ulris w odpowiedzi tylko skinął głową potwierdzając swoją zgodę ze słowami elfa. Dusza z kolei wykonała ruch przeczący, dodatkowo podkreślony takoż samo negatywnym machaniem ogona.
- Dusza nie jest w stanie określić liczby. Jest ich wielu i są za daleko - wyjaśniła. - Teraz nawet dalej, więc tym bardziej nie dam rady - dodała, nie sprawiając przy tym wrażenia osóbki specjalnie z tego powodu przejętej. Nie spieszyła się także z pójściem w ślady Ellisara i zaopiekowaniem się chociażby częścią bagażu. Dopiero gdy Ulris wyciągnął w jej stronę bawełniany woreczek wypełniony słodkimi bułeczkami, które dostali od kapłanki, zmieniła swą postawę wyciągając łapki w stronę skarbu.

Po raz kolejny okazało się, że dobrze było mieć przy sobie wilkołaka w trakcie podróży przez las. Szczególnie gdy brakowało konia jucznego, aczkolwiek porównanie to najlepiej było trzymać dla siebie i nie wypowiadać na głos.
Zebrawszy pozostałe zapasy i ułożywszy je sobie w mistrzowsko skomponowany tabołek, na plecach, Ulris sprawdził jeszcze czy sanie są dobrze ukryte pod nisko wiszącymi gałęziami drzewa, pod którym stanęli, po czym zarządził wymarsz.


Spacer ten nie należał do najprzyjemniejszych. Co prawda natura stanęła na wysokości swego zadania ciesząc oczy widokiem skrzącego się w słońcu śniegu, spacerującą w oddali łanią, a nawet przemykającymi od czasu do czasu i umilającymi wędrówkę trelami skrzydlatych mieszkańców kniei.Cóż z tego jednak skoro ów skrzący się śnieg sprawiał że przy każdym kroku nogi zapadały się w niego po kolana. Łania zwabiła w okolicę watahę wilków, które na szczęście trzymały się od wędrowców na dystans, jednak wcale nie zamierzały ich opuszczać licząc zapewne na chwilę nieuwagi wilkołaka i łatwy oraz smakowity kąsek w postaci jego towarzyszy. Ptaki zaś… Tak, trele ich przyjemne były, jednak zrzucane z gałęzi czapy śniegu - niekoniecznie.

Na takich to atrakcjach minęły im godziny, które dzieliły trójkę wędrowców od chwili, w której słońce zaczęło chować się za koronami drzew. W lesie mrok zapadał znacznie szybciej niż na otwartej przestrzeni. Nim się obejrzeli widoczność spadła w stopniu znacznym, podobnie jak temperatura. Zupełnie jakby ktoś świecę zdmuchnął i wodą zalał dający ciepło płomień w kominku. Knieja, która za dnia sprawiała wrażenie krainy z baśni, w jednej chwili przeobraziła się w miejsce nieprzyjazne, zimne i pełne zdradliwych zakamarków, konarów które usilnie pragnęły pochwycić wędrowców, korzeni które podstępnie skryte będąc pod grubą warstwą śniegu, tylko czekały by doprowadzić do upadku lub gorzej…

Niestety, miejsca odpowiedniego na nocleg nigdzie nie było widać. Coraz pewniejszą stawała się konieczność spędzenia nocnych godzin pod gołym niebem, co nawet pogodnej i rozbrykanej Moonrii psuło humor, którego poprawić nie zdołały słodkie bułeczki.
- Dalej iść nie ma sensu - zawyrokował w końcu Ulris, przystając w miejscu, w którym dwie wierzby płaczące pochylały się nad zamarzniętą taflą niewielkiego jeziorka. Miejsce to było równie dobre co każde inne, a może nawet lepsze, bowiem gdy wilkołak odsunął pokryte zamarzniętym śniegiem witki, Ellisarowi ukazała się pusta przestrzeń, pozbawiona wszechobecnego, białego dywanu. Nawet jednak gdyby taki “pokój” nie przypadł elfowi do gustu, karczma zwana lasem lepszego do dyspozycji na obecną chwilę nie miała.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline