Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2017, 21:09   #5
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Milcząca podczas tej rozmowy kobieta w czarnym, jedwabnym płaszczu z kapturem, przyglądała się już od kilku chwil zbliżającej się chmurze. Pod niepasującym do tej pogody wierzchnim odzieniem miała równie czarny gorset i obcisłe spodnie, podobnie jak pochwa krótkiego miecza czasem widoczne podczas mocniejszego podmuchu wiatru. Wcześniej przez jakiś czas używała również kaptura, próbując nasunąć go na twarz, lecz kilka godzin temu poniechała tych bezowocnych starań. Dzięki temu przez zaczesane do tyłu czarne włosy dało się dostrzec końcówki odrobinę zbyt spiczastych jak na człowieka uszu. Kilyne mogła nie mieć połowy elfiej krwi, choć na pewno było jej wystarczająco, aby nazwać ją półelfką. Nie do końca pasowało to do typowo ludzkich cech jej wyglądu.
- Lepiej pogońcie wierzchowce - odezwała się cichym głosem w stronę kupców, wdrapując się zwinnie na dach większego z wozów. Leżała tam reszta jej wyposażenia, z której wyłuskała szybko kilka strzał, krótki łuk i cięciwę, szybkimi i pewnymi ruchami naciągając ją na broń.
- A ja poślę Mesmira, by zobaczył co się tam dzieje- rzekł nieco cicho, jakby wstyd mu było, że zapomniał o tak oczywistej rzeczy. W wymowny sposób zerknął kątem oka na pewnego kruka, równie ciemnego jak kolor jego szat. Siedzący na drugim ramieniu chowaniec przekrzywił w karcący sposób głowę.
-Lepiej późno niż wcale, kra! - wyskrzeczał i wzbił się do lotu, kierując się w stronę zamieszania na trakcie.
-Czy ten ptak właśnie coś powiedział? - zdziwił się Shoanti, ale nie czekając na odpowiedź popędził konia na koniec karawany, w stronę zbliżającej się chmury pyłu.
-Ortho! - zawołał, mijając niziołczego handlarza końmi. - Wprowadźcie konie między drzewa i uwiążcie, mogą się spłoszyć! - wskazał na tuzin niewielkich krępych koni pochodzących zapewne z Płaskowyżu Storval i podobnych do jego wierzchowca. Nie miał rzecz jasna na myśli, aby niziołek sam to robił, lecz aby pogonił swoje sługi. Sam Shoanti galopował już ku zagrożeniu, aby lepiej mu się przyjrzeć.
Srebrnowłosy bez większych ceregieli wskoczył na najbliższy wóz - przypadkiem ten sam na którym siedziała półelfka - wciągnął się na dach i wyciągnął jak najwyżej żeby dojrzeć jeźdźców. Jeżeli to podróżnicy nie byli paranoikami, jeżeli coś ich goniło, być może właśnie ocalił sobie życie. Jeżeli byli - załatwił sobie darmową podwózkę do domu.
- Podpadliście komuś ostatnio?
- Nie ja - odparła krótko zapytana, już kończąc przygotowywać swoją broń i nakładając na cięciwę strzałę. Skupiona i przykucnięta była niczym drapieżny kot gotowy do skoku, skoncentrowana wyłącznie na swojej ofierze.
- A tak trochę tak wygląda jakby ktoś jednak - wyciągnął procę zza pazuchy i wsunął w nią kamień.
- Ech, a myślałem, że podróż będzie spokojna - westchnął Izambard, biorąc z usadowionego w pobliżu plecaka ułożoną wygodnie na nim kuszę oraz bełt, przygotowując go do wystrzału.
 
Lady jest offline