Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2017, 16:08   #88
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Tymczasem wampirzyca usłyszała, iż do oddziału powróciła Gilla. Coś tam mówiła, żeby uważać na kolejną zasadzkę. Agnese uważnie przyjrzala się swemu narzeczonemu.
- Wiesz skarbie, są sprawy odrobinę ważniejsze niż przeżycie kolejnego orgazmu. - Uśmiechnęła się i ponownie przysunęła bardzo blisko do markiza ich usta prawie się stykały. - Dam ci troszkę swojej krwi, skup się na tym co cię boli, wyobrażając sobie, że się goi, dobrze?
- Agnese, dobrze - odetchnął głęboko, tak z siłą, jakby chciał nastawić odpowiednio swoje mysli, co szczerze mówiąc wyglądało z boku dość zabawnie. Bowiem markiz chcąc wypełnić polecenie przygotowywał się, niczym do podnoszenia ciężarów. - Zaczynajmy, jestem gotowy - poprosił.

Wampirzyca pocałowała go przecinając swój język i wsuwając go w usta mężczyzny. Z przyjemnością całowała go namiętnie, czując jak powoli zaczyna najpierw zlizywać jej krew by po chwili zacząć ssać jej język. Pozwoliła by trwało to dłuższą chwilę, przytrzymując jego twarz przy swojej, tak że wszyscy, nawet ranni żołnierze ich dogonili. Dopiero wtedy wysunęła powoli język zaleczając ranę.
- Rzeczywiście lepiej - poczuła jego mocniejszy dech. - Jakaż szkoda, że nie mogę się odwdzięczyć identycznie, skoro wiem, że zostałaś ranna. Naprawdę czuję się już lepiej. Bardzo chętnie cię poniosę. Tak bardzo chciałbym coś zrobić …

Wampirzyca chwyciła go pod ramię i dała się poprowadzić dalej.
- Odwdzięczysz mi się potem w sypialni, dobrze? - Słychać było, że się uśmiecha. - Albo w łaźni… mam ochotę się wymyć i zrzucić te zakrwawione łachy.
- Przecież wiesz, że to dla mnie również cudowna przyjemność oraz nagroda - wyczuła namiętność w jego głosie. - Co do tej łaźni, czy do tego czasu nasze rany się zabliźnią? Wiesz, przepraszam jeśli to głupie pytanie, ale mnie uczono, że lepiej uważać przy wszelkich skaleczeniach - wyjaśnił wpatrując się w swoją damę.
- Na pewno po moich nie zostanie więcej niż strupki, a co do twoich ranek… regeneracja nie jest prostą umiejętnością, obejrzę cię dokładnie i zobaczymy jak ci poszło.
- Czekam na to, a czy będę mógł obejrzeć ciebie, wiesz, bo może jesteś ranna gdzieś na plecach, gdzie sama nie możesz spostrzec. To ważne, żeby ciebie również sprawdzono, prawda? - zasugerował takim jakimś dziwnie spragnionym tonem.
- Jak dla mnie możesz skarbie sprawdzić nawet moje wnętrze pod tym względem, z przyjemnością poddam się szczegółowej kontroli. - Wampirzyca przytuliła się mocniej do jego ramienia.
- Agnese, czy … powiedz mi, jak się opanować w takich momentach, jak ta walka? - widać dla niego sprawa była poważna. Przeżywał ją cały czas, zaś obraz starcia był niczym jakiś koc tłumiący jego myśli oraz wprowadzający niepokój. Usiłował poszukać więc pomocy u najdroższej sobie osoby.

- Doprecyzuj, o czym myślisz mówiąc o opanowaniu… - Agnese zrezygnowała z żartobliwego tonu i wyraźnie spoważniała. - ... bo w moim przypadku polega ono na opanowaniu głodu, ale mam przeczucie, że chodzi ci raczej o coś innego.
- Początkowo wszystko było zbyt szybko - zaczął wyjaśniać takim trochę niepewnym tonem. - Właściwie machałem jak szalony mieczem, kompletnie nie wiedząc, co się dzieje. Ale kiedy tam siedzieliśmy na górze, w tym kamiennym domu, niemal nie mogłem się ruszyć. Czułem się, jakby to było jakieś szaleństwo. Strasznie się bałem - przyznał. - Chociaż czułem, że tak nie powinno być. Gilla była niczym skała, inni też wiedzieli, co robić. Tylko ja, wydawało mi się, jestem takim słabszym ogniwem, jednak nie chcę nim być. Nie wiem, co robić, żeby jakoś się opanować przy tym wszystkim …
- Niestety większośc tego opanowania to wprawa. Sam zobaczysz, że do kolejnej walki podejdziesz już inaczej. - Wampirzyca lekko poluzowała uścisk na jego ramieniu i zerknęła na jego twarz, obracając się. - Ale strach jest ważny… trzeba tylko zrozumieć i nauczyć się wykorzystywać. Słuchać się instynktów, które pobudza.
- Wobec tego chyba ja tego jeszcze nie umiem, ale przyznam, że wolałbym być kochającym bohaterem, niż kochającym tchórzem - powiedział cicho.
- Ćwicz, walcz dużo z drugą osobą. Jeśli czujesz, że treningi ze mną nie wypadają markizowi, poproś Borso, lub któregoś z chłopaków Kowalskiego.
- Och nie kochanie, nawet tak nie sugeruj, proszę. Wszystko razem nam wypada, ale raczej niby jak pewnie się domyślasz, po wyjściu z klasztoru ćwiczyłem szermierkę, ale kiedy tam byłem, wszystko wydawało się jednak inne, niż podczas treningu. Ciekawy jestem, czy młodzi chłopcy, którzy biorą pierwszy raz udział w normalnej bitwie w wojsku, reagują taką samą obawą - westchnął. Widać faktycznie chciał być bohaterem niby z rycerskich ksiąg, który dostarcza czynami dumy swojej damie.

Agnese wyszczerzyła się.
- Wymiotują… sporo z nich wymiotuje. - Słychać było, że wampirzyca widziała to nie raz. - Niektórzy dostają paraliżu i nie są w stanie zrobić nic, a jeszcze inni atakują na ślepo, często zamykając oczy i to chyba najbardziej niebezpieczne.
- Wychodzą potem z tego? - spytał z nadzieją w swoim głosie.
- Jak przeżyją to tak.
- Wobec tego mogę mieć jakąś nadzieję w tym zakresie. Muszę być twardszy, żeby cię bronić, jeśli byłaby taka potrzeba - stwierdził bardzo poważnie.

Agnese roześmiała się.
- Skarbie, jesteś silnym człowiekiem, możesz mieć dużo więcej niż nadzieję. Wierz w siebie i pamiętaj zawsze by mieć coś do czego dążysz, coś co nawet w najcięższej sytuacji zmusi cię by zrobić kolejny krok.
- Przy tobie, kiedy to mówisz, wydaje się takie łatwe … Agnese, jak to dobrze, że jesteś … - westchnął, ale jakoś tak pozytywnie. Zresztą widać było, iż jego nogi też zaczęły iść nieco lepiej oraz mniej mu doskwierać po darze jej własnej krwi.


Rozmawiając cicho szli przez zakamarki Rzymu ku centralnej części, która jako jedyna przypominała miasto. Powoli poniszczone chaty oraz nieuporządkowane gaje przekształcały się w coś, co można nazwać by jakimś rodzajem wioski. Gdzieniegdzie stała chałupa, wokoło której było normalne pole wewnątrz murów miejskich. Wszystko to pokazywało, jak bardzo obniżył się prestiż miasta oraz cywilizacji od dawnych czasów. Co do kolejnego ataku, gilla mogła mieć rację. Idąc czuli na sobie niechętne spojrzenia. Jakieś wredne oblicza przypatrywały się im zza płotów. Jednak pomimo ran stanowili dosyć liczną gromadkę, doskonale uzbrojoną, więc niewielkie grupki hołoty uznawały, że ryzyko ataku jest zbyt wielkie.
 
Aiko jest offline