Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2017, 16:11   #2
Lunatyczka
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Wgryzła się w jabłko, które Drake, skądś wytrzasnął, zjeżdżając windą do parkingu podziemnego. Nie wyspała się, nie to żeby jakoś specjalnie narzekała, ale naprawdę mogli sobie odpuścić powtórkę powtórki. Musiała być dzisiaj w formie, a nikt nie lubił pokazywać się w nowej robocie z podkrążonymi oczami. Ten bęcwał miał dzisiaj wolne, co pewnie wyjaśniało, dlaczego zupełnie nie reagował na sugestię, że powinni pójść spaść, a może to ona po prostu za słabo walczyła o kilka godzin snu. czymkolwiek to nie było, przyniosło kilka rozkosznych chwil i sprawiło, że Wścieklizna, musiała rano wziąć lodowaty prysznic, co by nie zasnąć na siedząco. Niecierpliwie patrzyła na zmieniające się cyfry, na o dziwo działającym wyświetlaczu widny. Wiedziała, co tak naprawdę jest w stanie ją obudzić, a to czekało na nią jeszcze tylko dwa piętra niżej. Owoc chrupał przyjemnie pod zębami, a kwaśnawy posmak, dobrze działał na kupki smakowe młodziutkiej szatynki. Przymknęła z przyjemności zielone, oczy. Jeśli, ktokolwiek powiedziałby jej, że kiedyś zajmie się całkiem uczciwą pracą, wyśmiałaby go, a potem odstrzeliła mu łeb - wariatów powinno się od razu dobijać. Zlizała z dłoni cieknący po niej owocowy sok i pokręciła głową, nie dowierzając w to co zamierzała zrobić, ale były priorytety. Jej dziecinka zawsze była numerem uno, nieważne, co by się nie działo - ona wygrywała. Z metalowym chrzęstem drzwi windy otworzyły się, a Wścieklizna wyrzuciła ogryzek, w górę, poczekała, aż resztka owocu zacznie opadać, by w ostatnim możliwym momencie, zaserwować jej kopniaka, wzmocnionym, metalowymi płytkami, czubkiem, buta z wysokimi cholewami. Uśmiechnęła się, patrząc jak miąższ z jabłka, rozkwasił się na betonowym słupie. Przeciągnęła się, rozprostowując zaspane mięśnie i przetarła zmęczone oczy opuszczając windę. Złapała, do tej pory wciśnięty pod pachę, w obie dłonie czarny, porysowany kask motocyklowy i nałożyła go na głowę, w momencie gdy podeszła do zupełnie nie porysowanego motocykla.

[MEDIA]http://www.ckm.pl/files/2016_05/lsa-autnonomy-nightmare-13bef07926927e0fdf8f94a059b6175d_425987.jpg[/MEDIA]

Pieszczotliwie pogładziła czarną, matową karoserię i dosiadła maszyny. Poprawiła skórzane, nabijane ćwiekami rękawiczki nim przekręciła kluczyć w stacyjce. Przyjemne, całkowicie bezgłośne wibracje silnika, między jej nogami odbiły się zadowoleniem na jej twarzy, która zaraz zniknęła, za przyciemnianą szybką. Z delikatnością, z jaką podchodzi się do dziecka, przekręciła panewkę, dostarczając tym samym paliwa do motoru maszyny. Pochyliła się nad swoim motocyklem, niemal przytulając do niego i po chwili, bez pisku opon - bo to robili tylko amatorzy i faceci, którzy musza sobie zrekompensować ewidentne braki między nogami - wyjechała z parkingu.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=6xHh8bSX-zc[/MEDIA]

Krople deszczu spływały, powoli po skórzanej kurce motocyklowej szatynki, kreśląc na niej nic nieznaczące linie. Sprzączki, przy ciężkich motocyklowych butach, dzwoniły w rytm każdego, pewnego kroku Wściekłej. Pod pachą trzymała kask, a na głowie miała gogle motocyklowe. Prawe przedramię szpeciła blizna, gruba i głęboka, źle wygojona, ale Emma wydawała nic sobie nie robić ze zniesmaczonych spojrzeń. Co więcej zdawało się, że specjalnie eksponuję bliznę, podkreśla ją czerwoną, związaną wokół nadgarstka bandaną. Niewinny uśmiech, młodej i wątłej dziewczyny, na jaką wyglądała, mógł być mylący, ale wystarczyło jedno spojrzenie w błyszczące zielone oczy by zdać sobie sprawę, że ta dziewczyna oznacza jedno: kłopoty. Strzeliła w młodego chłopaka uśmiechem i puściła mu oczko.
- Dzięki dziubuś
Usiadła na jednej z ławek, pochylając się i opierając łokcie na szeroko rozstawionych nogach. typowy siad, dla osoby, która zwykła cały czas spędzać w rozkroku. Patrzyła spod byka na innych zebranych w pomieszczeniu i nie odezwała się, aż nie zostali zaproszeni do gabinetu ich nowej szefowej. Wówczas szatyna wysłuchała, co miała do powiedzenia kobieta i przytaknęła głową, zarzucając prawą stopę na lewe kolano, oparła się o udo łokciem. Luźna poza, niewinny uśmiech i otwartość, zjednywały ludzi i Black, zazwyczaj nie miała problemu z nawiązaniem z jakimiś kontaktu. Dlatego nawet do głowy nie przyszło jej by czekać, na to co powie reszta. Zasalutowała towarzyszą, niedbałym, ruchem, z błyskiem rozbawienia w oczach.
- Jestem Emma, Emma Black, lub jak niektórzy na mnie wołają Wścieklizna, przyjaciele mówią Wściekła, więc na razie sobie darujcie - mrugnęła do nich, by zaraz odwrócić spojrzenie na Calpurnie. - Ktoś tu rozpieszcza pracowników - zaśmiała się perliście - to, co jak bardzo źle jest? - spojrzała na nową szefową uważniej - i przede wszystkim, gdzie jest koniec drożnego odcinka?
 
Lunatyczka jest offline