Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2017, 16:46   #184
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Kilka czerwonych diod świeciło Denisowi prosto w oczy, informując o ryzyku wyziębienia organizmu. Poziom tlenu pozostawał w normie, lecz to wcale nie uspokajało nurka. Nawet prawdziwa perła techniki, jaką był jego strój, nie dawała stuprocentowej pewności, co do jego bezpieczeństwa. Nie w tym miejscu.
Sytuacje, które ujrzał, były trudne do usunięcia z pamięci. W jego głowie wciąż się kotłowało. Cały organizm trwał zaś w szoku, mięśnie niemal odmawiały współpracy. A jednak młodzian zmusił się i rozpoczął żmudną drogę z powrotem. Nie było tu już nic do ujrzenia, a z pewnością wiele ryzykował, pozostając w pomieszczeniu dłużej.
Na dnie ciemnej i nieprzyjaznej świątyni pojawiła się nagła konkluzja. Było to całkiem niedawno, choć zdawałoby się inaczej, gdy prawie umierał wskutek kontaktu z zarazą. Również wtedy przechodził trudną, mentalną batalię. Ledwo uszedł z życiem, lecz ostatecznie znalazł sposób, aby przezwyciężyć własne słabości. Być może gdyby wcześniej nie przeszedł ów trudnej ścieżki, teraz wciąż tkwiłby przy fioletowym krysztale, pozwalając wyczerpać z siebie całą energię.
Ledwo pamiętał co się działo, kiedy wypływał ze świątyni. Długi, ciemny korytarz zdawał się ciągnąć w ten sam, monotonny sposób. Jednocześnie w jego surowiźnie pozostawało coś wysoce osobliwego, choć szczęśliwie tym razem nie dało się wyczuć żadnej obecności.
Dobrze było znów wypłynąć na zewnątrz, gdzie toń od razu stała się jaśniejsza, a sam Denis poczuł więcej wigoru. Obrócił się raz jeszcze. Milczący budynek nie wysłał za nim żadnej pogoni. O ile w ogóle coś tam tkwiło od samego początku.
Arconowi pozostało już tylko zmierzać z powrotem na powierzchnię, gdzie rysował się cień ogromnego sterowca. Radio ożyło, z głośnika odezwał się Malfoy.
- Zakładam że masz wiele do powiedzenia, młody - raźny głos ostatecznie dodał otuchy, choć po raz kolejny Denis mógł dziękować głównie sobie i swojej sile.

Znów byli na mostku. Tuż po rozmowie przez radiostację, do Richarda i Jacoba dołączyła Manuel. Gdziekolwiek mieli się teraz udać, tamta najlepiej znała się na nawigacji, a zatem na przebiegu przyszłego kursu. Dziewczyna jak zwykle przeszła od razu do rzeczy. Żadnych wstępniaków, ani pytań. Niemal po chłopsku wierzyła, iż towarzysze wiedzą co robią, zaś jej zadaniem jest dostarczanie informacji.
- Znajdujemy się na terenie niezależnych wysp. Większość z nich jest pusta lub zamieszkania przez małe państewka bez szerszego dostępu do środków transportu i technologii. Podobnie na zachód stąd. Tam już tylko Serpens i dzicz. Jeśli więc mamy kogoś po drodze wysadzić i zmieścić się w czasie - popatrzyła znacząco na Jacoba - to widzę tylko dwa takie punkty.


- Na północ stąd leży wybrzeże Corvus. Tam radzą sobie dobrze i mają zbyt silną armię, żeby doszło do regularnych zamieszek z powodu zarażonych. Ich porty są dobrze uprzemysłowione, choć wyglądem przypominają smutne, szare bloki z betonu. Dobra wiadomość jest taka, że to prawie jeden, zwarty ląd i można nim przejść aż na północ albo zaszyć się gdzieś wgłębi.


- Jeśli odważymy się odbić w stronę zachodnią i szukać Enzo na wodach Qard, możemy również zaryzykować i polecieć dalej, już na Orion. Nawet jeśli nie dotrzemy na ląd, to sterowiec posiada szalupy. I nie mówię tu o biednych tratwach, ale stateczkach z zasilaniem motorowym. Wyposażenie zeppelinu robi wrażenie, trzeba przyznać. W każdym razie najbliższy port z tamtej strony nazywa się Meissa. To ziemie Hanzy. Mało wiem o tym miejscu. Z jakiegoś powodu miasto tworzą wywieszone na instalacjach kutry, z których odprowadzane są między sobą kładki. Co do właściwego planu…


- Bez względu czy odwozimy kogoś po drodze lub szukamy Enzo, musimy znaleźć się nad Qard. Trudno powiedzieć jaka jest teraz sytuacja na tamtych wodach. Shagreen robi rozpierduchę, Black Cross również nie lubi ustępstw, jak wszyscy widzieliśmy. Raporty, które udało mi się wychwycić, mówią o przynajmniej kilkunastu bitwach morskich na tym morzu. Wiadomo, że tam gdzie leje się krew, prędzej czy później pokażą się piraci. Ale to chyba wam akurat na rękę.


- Wreszcie nas cel. Według koordynatów, aby dotrzeć na wyspę Eliasza, musimy odwiedzić Eta Carinae. Według wielu jest to przeklęte miejsce, gdzie statki przepadają bez wieści. Byłam na tamtejszych obrzeżach w sumie trzy razy i powiem wam, że z tym miejscem faktycznie jest coś nie tak.
Manuel dała chwilę, aby reszta mogła się namyślić. Wyjęła w tym czasie bukłak i nawilżyła spierzchnięte usta.
- Mówię tylko jakie punkty mamy najbliżej. Możemy improwizować, choć nie sądzę, aby starczyło na to czasu. Zwyczajnie nie zdążymy dolecieć gdziekolwiek dalej.
Rozmowę przerwał odgłos kroków na metalowym podłożu. Mechaniczna śluza leniwie otworzyła się i do środka weszła wyraźnie zmęczona postać.
Denis zrównał się z kompanami. Wszyscy czekali co powie podróżnik, który odwiedził podwodne miejsce kultu.
A tylko on wiedział jak bardzo wskazówki zegara przypomniały teraz opadające ostrza.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 08-09-2017 o 12:39.
Caleb jest offline