Isak nie lubił kupców, nie lubił targowania się i nie lubił "uczciwego okradania". Uśmiechnął się sam do siebie. "Armia nie dała rady, a dwie baby dadzą." - pomyślał - "To sobie najemników zwerbował, no no, pozazdrościć... Chociaż szkoda kobietek, nie są njbrzydsze... No nic, same się kostusze pod kosę pchają, to kosę dostaną. Mało to takich ładniutkich gnije po lasach?"
I wtedy z rozmyślań i pałaszowania zupy, wytrącił go karczmarz. - A dziękuję, dziękuję za trunek. Dobry trunek z rąk uczciwego człowieka więcej wart niżby splugawione srebrniki. - wypalił, niczym najbardziej zaprzysięgły Wiecznemu Ogniowi Rycerz Zakonu Płonącej Róży do którego należał. - Miał może taki medalion? - Isak po wysłachaniu karczmarza, zaprezentował swój zdobyczny medalion który własnymi rękami ściągał z własnoręcznie ubitego wiedźmina ze szkoły gryfa.
Kiedy karczmarz udzielił odpowiedzi, ten pokiwał tylko głową. Nie chciał wpaść na jakiegoś dawnego przyjaciela tamtego wiedźmina, któy może go znał i poprzysiągł zemstę? Zawsze wiedźmin z innej szkoły to mniejsze prawdopodobieństwo że się znali. Ale tak czy siak współpraca z wiedźminem mogła być owocniejsza niż współpraca z tym obleśnym kupczykiem. - Oczywiście, popytaj, jeśli możesz dobry człowieku. Chętnie z nim porozmawiam, wymienimy się doświadczeniem, cholera, może się nawet znamy?! I jeszcze raz dziękuę za piwo, tamto już mi ledwo przez gardło przechodziło. - Isak uśmiechnął się przyjacielsko, choć z trudem, a twarz nie była do tego przywykła.
__________________ Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być. |