Dave wszedł do pomieszczenia za swoją nową "przełożona". Ładnie udało mu się trafić nie ma co. W sumie był AŻ tak rasistowski. W swoim otoczeniu mógł uchodzic nawet za stonowanego i tolerancyjni faceta. Był to jednak Teksas. Wychowanie swoje robi. Nie ufał czarnym Żydom i masonom. Do kobiet się przyzwyczaił ale powozić i kierować by im nie dał. Spluwe już tak byle nie swoją. Tak czy siak nie miał co narzekać. Potrzebował kasy i jakiejś roboty bo go już piorun strzelał. Po prostu postara się trzymać w pociągu od niej trochę dalej.
Nie wiedział w sumie czemu zgłosie się do kolei. Niby ochrona to ochrona ale jednak inaczej dbasz o życie małego gnojka syna mafiozy a inaczej o metalowego kolosa pełnego bezbronnych ludzi, mechaników budowniczych kucharzy. Poprawił swój luźny poszarzały płaszcz. Kabura z pistoletem była wyraźnie widoczna.
- Mi możecie mówić po prostu Dave - potraw swoją zarośnięta brodę która zachrzesciła głosno. Spod nie przebijają się ogorzała twarz południowa. - w sumie tyle wystarczy. Możecie też mówić Południowcu czy Ej Ty Tam. Przywykłem. Mam podobno zadbać o bezpieczeństwo tych, którzy mogą tego potrzebować.
Tutaj wyraźnie spojeża na blondyne. Ona raczej nie należała do takich, którzy będą jej potrzebować.
Popijając kawę, o ironii czarna, przysługiwało się rozmowie kobiet. Sam też miał kilka pytań.
-Ja również dzisiaj zameldowałbym się już na pociąg. Musze załatwić coś na mieście. Jakiego zagrożenia można się spodziewać? Czy pierwszy pociąg zgłaszał coś? Co z zaopatrzeniem od Kolei czy to jest na naszej głowie?
__________________ you will never walk alone |