Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2017, 15:34   #195
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
pisany razem z Sam_u_raju i oczywiście z MG

- Ale jak to? Jak mam zmieniać świat nie widząc go? - Aria zacisnęła wargi próbując powstrzymać napływające do pustych oczodołów łzy.

Czy można płakać bez oczu? Czy jedyne co jej pozostało to suchy szloch?

- Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej? Dlaczego żartowałaś o piciu krwi a nie powiedziałaś mi o tym? Dlaczego?! - Głos łamał jej się tak, że ledwo potrafiła wymówić te słowa.

- Nie było potrzeby. Poradzisz sobie w świecie ciemności, dziecinko.

- Skąd możesz o tym wiedzieć?

- Bo jestem Prządką Nocy. Widzę … możliwości. Możliwe i niemożliwe.

- To powiedz mi: jak mam to zrobić? - Gorycz była wyraźnie wyczuwalna w tonie głosu dziewczyny.

- Musisz się … naumieć, dziecinko. W świetle czasami za mało widać. Ciemność bywa lepsza. Zobaczysz.

- No właśnie nie zobaczę. W tym cały problem.

- Wzrok to nie wszystko. Idź.

- Pójdę, ale najpierw powiedz mi co się stało z moimi rzeczami. Miałam przy sobie pewien...kryształ. Roztrzaskał się razem ze mną?

- Masz go w kieszeni. To zła rzecz. Nie ruszaj jej. Bój się jej. Tak.

- Nie zniszczył go upadek z takiej wysokości? Dziwne. Ale czemu mam się go bać? - dopytywała Aria.

- Bo jest straszny.

- No tak brzmi sensownie, albo i nie. Żegnaj zatem Szaa..Szaaku.
Poszła, mniej więcej w tym kierunku, w którym udać się powinna, chyba.
- Przyszedł twój przewodnik, kochanie - usłyszała jakiś obcy głos.



* * *


Tobias wstał ciężko podpierając się jedną ręką a drugą masował się jeszcze po piersi, jakby chciał ułagodzić ból płuc. Oddychał ciężko pochylony lekko. Zanim doszło do niego, z kim się spotkał do jego uszu doszło już podśpiewywanie piosenki nijak się majacej do całej tej sytuacji.

- Hej! Czekaj do jasnej cholery. Gdzie jestem? Na kogo mam czekać? - wrzasnął w kierunku czaszki na pajęczych nóżkach.

- Ruszaj odnóżami! Szybko! Szybko!

- Gdzie ty mnie prowadzisz?! Cholera jasna. Gadaj! Gdzie jestem?! - Stanął rozglądając się i wrzeszcząc w kierunku czaszki.

Czaszkopająk szedł sobie nie czekając na niego.

“Ochłoń, ochłoń. Nic ci to nie da. Złe emocje to kiepski doradca.” - Uspokajał się w myślach tłumiąc narastający gniew. Gniew na niewiedzę, na nieznajomość zasad gry, w jaką został wplątany. Na to, że musiał płynąc z nurtem w wodzie, której nie znał….

Przyspieszył kroku i ruszył za czaszką. Choćby szedł właśnie na własny szafot.

“Każdy mag ma swoją laskę….” - niezależnie od woli Tobiasa słowa wbiły mu się w pamięć.

Po chwili marszu za pająkoczaszką zobaczył jakieś stworzenie. Pozszywane z kawałków skóry, okryte łachmanami, z dziurami zamiast oczodołów. Na pierwszy rzut oka wyglądała jak kobieta, ale kobieta którą ktoś przeciągnął przez piekło, połamał, poćwiartował a potem pozszywał kawałki. I chyba wszystkich kawałków nie znalazł. Narzeczona Frankensteina przy tym kimś to była piękność.

- Przyszedł twój przewodnik, kochanie - powiedział czaszkopająk.

- Do mnie mówisz? - Odezwała się dziewczyna jednocześnie odwracając się w kierunku głosu.

- Jaki przewodnik? Co to za miejsce? - Stanął przypatrując się dziewczynie, którą nijak inaczej nie dało się porównać jak do narzeczonej Frankensteina z filmów pochodzących ze świata Ziemi - Kim jesteś? Panią tej krainy? - Odezwał się do niej choć ta nie mogła go zobaczyć.

Zwróciła się w stronę kolejnej osoby i kolejnego głosu.
- Słucham? Ja mam być panią tej krainy. Czy wyglądam jak ktoś władający tą krainą? A właśnie jak wyglądam? Możesz ty albo ty mi odpowiedzeć? - Pytanie zawisło w powietrzu skierowane do obydwu odzywających się w jej obecności osób.

- Wygladasz jak kupa pozszywanego mięcha. Niedokładnie pozszywanego - odpowiedział inny głos. - Ale ja jestem tylko czaszką, więc się nie znam.

Tobias czuł się coraz bardziej jak w cyrku dziwnych osobliwości. Sam też nie wyglądał najlepiej, ale to on z tej trójki mógł uchodzić za “pięknego”.

- Czaszka na pajęczych nogach ma rację… - powiedział w końcu nie uzyskawszy odpowiedzi na swoje pytania - Przykro mi - dodał po chwili - Ja zwę się Tobias i przybyłem tutaj przez tunel z domeny Pana Szczurów. Powiedz mi co to za miejsce i kim ty jesteś?

- Ona nie wie - powiedział pająkoczaszek - To Gehem, Gehem to Domena wszędzie i nigdzie. Domena czyścicieli. Łapiemy to, co wyląduje na śmietnikach innych Domen i robimy z tego coś nowego. Ale nie niebieskiego i nie pożyczonego. He, he, he.
Obłąkańczy śmiech zakończył wypowiedź.
- Tutaj też wylądujesz, jak wejdziesz w zepsuty tunel. - Dokończyła czaszka.

- No to chyba w taki wlazłem - zaczął akrobata - Dziwny był. Spirala na ścianie kręcąca się w swym obłąkańczym tańcu. Nie dowiedziałem się co stało się z Panem Szczurów, bo nie był w stanie już nic powiedzieć…. Jak się stąd wydostać?

Dziewczyna zamyśliła się usłyszawszy takie odpowiedzi i nie odzywała się przez dłuższy czas.

- Mogliście mnie tam zostawić. - Szepnęła w końcu bardziej sama do siebie niż do kogokolwiek innego.

- Może… - odezwał się nieśmiało Tobias w obliczu tragedii jaka, jak mniemał dotknęłą tą kobietę - może da się ciebie uzdrowić? Przywrócić wcześniejszą postać, bo jak się domyślam wcześniej wyglądałaś albo miałaś inne ciało. To Wieloświat, tutaj wiele się może wydarzyć. Wystarczy, że trafimy na kogoś kto umie władać nad Luminą. Czaszka ochrzciła mnie twoim przewodnikiem. Dlaczego? - Patrzył na dziewczynę współczując jej i w myślach cieszył się, że ona nie widzi jego spojrzenia, bo mógł ją tym urazić.

- Bo idziesz do Ludu Nar, czyż nie? - Powiedziała czaszka.

- Zastanawiałem się nad tym - odpowiedział Tobias - ale ostatecznie nie podjąłem decyzji. Nie do końca wierzę władcy Nar, a dodatkowo wolałbym najpierw odzyskać swoją moc. A ty Bezimienna czemu chcesz iść do ludu Nar? Tam czeka tylko wojna.

Wzdrygnęła się słysząc rozmowę pozostałej dwójki.
- Nie jestem bezimienna. Wybaczcie. Nie przedstawiłam się. Nazywam się Aria Taranis i nie wiem czy powinnam iść do ludu Nar. Thark Nar Thark może się nieco na mnie gniewać, bo tak jakby mu uciekłam.
Blady uśmiech pojawił się na jej pozszywanej twarzy.
- Chociaż chyba powinnam opowiedzieć im czego się dowiedziałam od władcy Gniazda zanim wyskoczyłam stamtąd i przywaliłam w twardą glebę.

- O kur… - nie dokończył - jesteś Wieloświatowcem. Tą, którą zgubił Thark Nar Thark w Domenie Ludzi Kamienia. Niedawno go spotkałem wędrującego do swojego domu. - Wypluwał z siebie słowa z zatrważająca szybkością - Wyskoczyłaś? Władcy Gniazda? Ty umarłaś tutaj jak i ja. To Lumina Ciebie ocaliła albo to kim jesteś. Dlaczego, dlaczego nic nie czuję kiedy cię zobaczyłem. Tak jak przy spotkaniu z Meg’han i Enochem? - Podszedł do niej bardzo blisko i lustrował już w ciszy jej zniekształconą i trochę przerażająca twarz.

- Eee - Aria poczuła się nieco nieswojo kiedy, ktoś podszedł do niej tak blisko, ale powstrzymała się przed zrobieniem kroku w tył - On mnie nie zgubił tylko tak jak mówiłam sama uciekłam, a Władca Gniazda chciał mi zabrać tę całą luminę, o której mówiłeś więc z dwojga złego wolałam już wyskoczyć stamtąd i efekt jaki jest, no to sam widzisz. Podobno piorun walnął we mnie w momencie jak ja walnęłam w ziemię i tylko dzięki temu żyję. Benjamin Franklin chyba nie zbadał dokładnie wszystkich możliwości elektryczności i piorunów, co?
Znowu uśmiechnęła się tą swoją groteskową twarzą.

- Ciebie też przeniosło tutaj z ziemi? - Użył słowa przeniosło, choć nie był pewien czy jest właściwe - No ten Benjamin Franklin - naprowadził ją na swój tok myślenia - Ja też, to znaczy mnie też przeniosło z ziemi. W momencie w którym miałem zrobić to co… Kiedy miałem rozbić się na ziemi…. - zamilkł by po chwili zmienić temat - Może obgadajmy co się dowiedzieliśmy i postanówmy razem co zrobić dalej, co może być dla nas najlepsze.. Albo najlepsze dla tego świata… Koło się obraca, róża krwawi…

- Przeniosło z ziemi? - zdziwiła się Aria - Ja uważam, że tam zginęłam. Miałam wypadek samochodowy i obudziłam się tutaj. I nie mam pojęcia co oznacza to całe:" koło się obraca, róża krwawi" a już chyba wcześniej gdzieś to słyszałam.

- No ja raczej też bym nie przeżył tego upadku. Pamiętam ból, ale potem obudziłem się na cholernie zielonych płaskich wzgórzach. Jak z jakiegoś obrazu. Jednak z czasem uwierzyłem albo po prostu wbiłem sobie do głowy, że to co tutaj jest, jest prawdziwe, żeby nie zwariować. Jeżeli to tylko sen to niech trwa, bo i tak pewnie się nie mam gdzie obudzić - przerwał na chwilę - Z tą Różą, jak dobrze zrozumiałem, to kiedy Ona zaczyna krwawić to symbolizuje to zbliżające się zmiany, walkę, wojnę, zniesienie kolejnego władcy. I wtedy ponoć wchodzimy na scenę my - Wieloświatowcy. Ponoć cykl się zamyka podobnie jak już wcześniej się zdarzało, ale różnie z tym bywa, bo obecny władca się na to świetnie przygotował. Wybacz…. gadam jak najęty, ale wkurza mnie, że tak mało wiem o tych miejscach, po których ponoć kiedyś stąpałem. Ja pamiętam tylko swoje ludzkie życie i przebłyski występujące w niewielkiej ilości stąd, z okresu kiedy byliśmy tutaj niczym bogowie - zamilkł w końcu po tak długiej wypowiedzi i przełknął ślinę.

- Hmm, jeżeli oczekujesz ode mnie jakiś konkretnych odpowiedzi to cię zawiodę, bo sama niewiele wiem i rozumiem, a istoty pochodzące stąd, które mogłyby mi cokolwiek lepiej wyjaśnić nie były za bardzo pomocne. - przyznała dziewczyna - Wiem, tylko tyle, że ten cały Jóns Pan Gniazda ubzdurał sobie, że to on powinien zastąpić obecnego władcę na tronie i w związku z tym robi coś niedobrego tym Wieloświatowcom. Wiem, że w jakiś sposób skrzywdził swoją córkę Bjorn coś tam i niejaką Celine Czystą Falę.
- A właśnie nazywają cię tutaj jakimś innym imieniem? Poza Tobiasem?

- Córa Jónsa i Celine Ren’Wave… - powiedział jakby sam do siebie po usłyszanych słowach Arii - Ja - zwrócił się już do niej - noszę wiele imion, ale zwą mnie również Wachlarzem. Wiem, że Lordowie Domen również podjęli tą całą grę o tron Dominium. Nawet nie wiem, ilu ich jest. Sam już o kilku słyszałem Var Nar Var, Szczurzy Pan, Pan Gniazda, władcy Wietrznego Miasta i pewnie wielu innych, tych istniejących jeszcze Domen i tych już nie. Jak brzmi twoje imię pochodzące stąd? - Ponownie zmienił temat chcąc dowiedzieć się więcej o tej cierpiącej dziewczynie.

- Wachlarz?! Naprawdę to ty? - Wybuchnęła Aria.
Dziewczyna rzuciła się w stronę Tobiasa złapała go wpół, uniosła do góry jakby był małym dzieckiem, a nie dorosłym mężczyzną i zakręciła się razem z nim w kółko.
Potem uścisnęła go dość mocno, ale przyjaźnie.
Postawiła go z powrotem na ziemi.
- Jestem Burzowy Pomruk i cieszę się, że się spotkaliśmy chociaż nie mogę cię zobaczyć.
- Mogę? - wyciągnęła ręce przed siebie - Mogę dotknąć twojej twarzy? Tak niewidomi podobno mogą kogoś zobaczyć.

Jej dłonie zawisły tuż przed twarzą Wachlarza vel Tobiasa.
 

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 12-09-2017 o 15:21.
Ravanesh jest offline