Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2017, 11:15   #4
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
Noc w nowym domu minęła im bardzo spokojnie, a gdy do sypialni wdarły się pierwsze promienie wrześniowego słońca, poczuli, że żyją. Wiedząc, iż dziś czeka ich nieco pracy, dość szybko zeszli na dół, przygotowali sobie śniadanie, podczas którego Jasperowi towarzyszył wielki kubek kawy, której Sophia nie cierpiała i żartując, zjedli w jadalni wspólny posiłek. Utalili, że Sophia zajmie się ogarnięciem strychu, natomiast Jasper sprawdzi, jak sprawy mają się w piwnicy. Oprócz tego, kobieta chciała przejść się później po okolicy, żeby wypytać sąsiadów o Bennett'ów. Zanim jednak ruszyli do pracy, przejrzeli w internecie wiadomości na temat poprzednich właścicieli.

Okazywało się, że Meredith i Richard Bennettowie byli lubianymi w Greenville lekarzami - on dermatologiem, ona pediatrą. Oprócz pracy w lokalnym szpitalu, w domu prowadzili prywatną praktykę, którą chwaliło sobie wielu pacjentów. Niestety, w zeszłym roku miały miejsce dwa wypadki, podczas których najpierw zginął ich piętnastoletni syn Jake, rozbijając się samochodem na drzewie, a kilka miesięcy później siedemnastoletnia córka Jessica, którą poraził prąd. Pan Bennett, prawdopodobnie nie mogąc pogodzić się z utratą ukochanych dzieci, powiesił się w hallu na kablu od mikrofalówki. Resztę historii już znali i po sprawdzeniu jeszcze kilku artykułów na ten temat, zabrali się do pracy.


Na strych wchodziło się po wąskich, drewnianych schodach umiejscowionych na piętrze, w zachodniej części domu. Gdy tylko Sophia otworzyła w drzwi, uderzył w nią zapach wilgoci i chłodnego powietrza. Strych był całkiem spory i może nawet dałoby się go przerobić na kolejny pokój, gdyby nie fakt, że na całej jego przestrzeni zalegały przeróżne pudła, przykryte białym materiałem szpargały i stare meble. Niektóre z pudeł wciąż były podpisane - w jednym z nich były zabawki Jake'a, w drugim stare lalki Jessici, dzieciaków Bennett'ów. Przerzucając klamoty, Sophia spłoszyła kilka niewielkich pająków, które czmychnęły gdzieś w mrok strychu, z dala od zasięgu jej wzroku. W powietrzu unosiły się drobinki kurzu, za każdym razem większe, gdy kobieta przestawiała rzeczy, próbując je jakoś uporządkować i przygotować do wyniesienia. Tym jednak będzie musiał zająć się już Jasper i jakiś z jego kumpli, bo niektóre pudła były zdecydowanie zbyt ciężkie. Sprzątając, Sophia trafiła na dość ciekawe znalezisko...


Plansza Ouija ze wskaźnikiem. Nieco przykurzona, ale w naprawdę dobrym stanie. Sophia wiedziała, do czego służyła, a ta tutaj musiała należeć pewnie do któregoś z dzieciaków poprzednich właścicieli. Gdy blondynka oglądała ją dokładniej, nagle drzwi na strych zamknęły się gwałtownie z głośnym hukiem, aż Sophia podskoczyła w miejscu. Pewnie przeciąg je zamknął, tak sobie to tłumaczyła, zabierając się za porządkowanie kolejnych rzeczy. Po niespełna kwadransie, doszedł ją z dołu stłumiony odgłos dzwonka do drzwi.


Piwnica, którą zajął się Jasper, rozciągała się niemal na całej długości domu. Tutaj znajdował się boiler do grzania wody oraz instalacja elektryczna. Miejsce zostało posprzątane, ale i tak tu i ówdzie walały się jakieś zaklejone taśmą kartony, stare koce, meble i różne inne klamoty. Panował tu nieprzyjemny chłód i mrok, pomimo tego, że oświetlenie stanowiło kilka jarzeniówek na suficie. Jasper trafił również na spory kształt przykryty brezentem, a gdy go ściągnął, jego oczom ukazał się pokryty kurzem fotel dermatologiczny. Kolejna pamiątka po Bennettach.


Gdy mężczyzna wpatrywał się w fotel, jarzeniówki nagle zaskrzeczały ponuro i zaczęły migać nieregularnie. Jasper, który w kwestii elektryki wiedział tyle, co kot napłakał, podszedł do wyłącznika i nacisnął przycisk, a następnie wcisnął go z powrotem. Tym razem świetlówki nawet się nie włączyły. Spróbował ponownie kilka razy, aż w pewnym momencie usłyszał gdzieś nieopodal, dochodzący z mroku piwnicy płacz... niemowlaka. Tak, nie przesłyszał się. W momencie, gdy krótkie kwilenie ustało, światło znów działało jak wcześniej.

Zastanawiając się, co się właściwie stało i czy mimo wszystko nie miał jakichś omamów słuchowych, doszedł go z parteru wesoły dźwięk dzwonka do drzwi.

 

Ostatnio edytowane przez Tabasa : 12-09-2017 o 11:19.
Tabasa jest offline