Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2017, 11:32   #144
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Hilly potrzebowała tylko jednego strzału by serce podskoczyło jej do gardła, gdy zrozumiała, że trzech wrogo nastawionych łachmaniarzy to tak naprawdę najprawdziwsze zjawy. Galopada późniejszych myśli jakie to odkrycie wywołało o mało zresztą nie przyprawiła jej o panikę i tylko szarpnięcie za ramię przez Lorelei, która również wystrzeliła z łuku, sprawiło, że przestała stać jak kolejne kamienne wspomnienie z minionych lat, a wręcz przeciwnie rzuciła się do świeżo odkrytej nory. Wyciągnięta pośpiesznie latarenka z Rivendell słabo oświetlała drogę, ale w tej sytuacji hobbitka nie przejmowała się tym co przed nią. Ani się więc obejrzała, a znalazła się w zupełnie innym pomieszczeniu. Zdawało się ono jakimś szybem pionowym dla spiralnych w dół wiodących schodów. Nie było tu niczego co by sugerowało codzienne użycie, jak wnęki czy uchwyty na łuczywa. Klatka schodowa była zupełnie pusta i tylko skapująca po zmurszałych kamieniach woda z powierzchni, była jedną z dwóch rzeczy, które nie pasowały do tego zatrzymanego w czasie miejsca. Pierwszą były ślady niedawnego przejścia kogo innego.
Mistrz Thyri, który wychynął z korytarza oznajmił, że jest prawie pewien że zjawy przestały ich ścigać. Hilly nie uwierzyła mu. Duchy przecież nie rezygnują z pogoni za żywymi tylko dlatego, że trzeba się schylić… Chyba, że…
Słyszała kiedyś, że w jednym z pokoi Brandyhallu pojawił się duch. Całe pomieszczenie wypełniły kłęby dymu, które nijak się przewiać nie chciały, a jak się było cicho, to można było usłyszeć zawodzenie o jakiejś zgubionej fajce. Pół okolicy się zleciało zobaczyć co za dziwo, ale pani Esmeralda Brandybuck w motykę uzbrojona, stała w wejściu i nikogo nie wpuszczała. Także zoczyć można było jedynie te kłęby dymu za oknem. Co jednak w tym najważniejsze było dla obecnej historii i Hildegardy Oldbuck to to, że jeśli duch jaki w Brandyhallu rzeczywiście był, to związany był z jednym tylko pomieszczeniem. Może więc tu było ponownie? Może chodziło o salę tronową?
Ostatecznie więc zgodziła się z założeniem krasnoluda. Tym bardziej, że dawało ono możliwość bezpiecznego sprawdzenia, czy kolejne pomieszczenia, również zamieszkują jakieś zjawy…

Po kilkunastu rzutach kamieni, które nie przyniosły niczego poza stukotem, dała za wygraną i odpuściła. A trzeba przyznać, że przy pierwszym rzucie czuła dreszczyk strachu. Jakby było niemal pewne, że wywoła on jaką zjawę. Nawet mistrz Thyri chyba to poczuł, bo ucapił ją przed rzutem za dłoń. Ostatecznie jednak strach miał wielkie oczy, a ich czekała tylko żmudna wędrówka podmokłym korytarzem w głąb licho wie jakich lochów… Dało to jednak okazję do przemyśleń dla Oldbuckówny.
- Jeśli tam na górze była sala tronowa - powiedziała do idącej za nią Lorelei wodząc wzrokiem po surowych nijak nie przypominających zamkowych, ścianach - To to mogła być sekretna droga ucieczki. To by wyjaśniało brak łuczyw, czy jakichkolwiek ozdób. Czy czegokolwiek. Na co innego komu długaśny korytarz bez żadnej odnogi?

Pole bitwy. Pierwszy przy prastarych szczątkach ukląkł mistrz Thyri. Hilly jakby z ociąganiem do niego dołączyła. Jakby te krótkie mieczyki same w sobie były podpisem rozsypujących się kości.
- Bilbo miał rację - szepnęła gdy krasnolud podniósł z ziemi starą klamrę w kształcie liścia Longbottom - Oni tu byli. Naprawdę byli!

Jakby w odpowiedzi na jej krzyk jaskinię poniosło echo zbliżających się kroków wielu butów. Razem z elfką i krasnoludem obejrzała się dookoła, ale nie była w stanie zlokalizować kierunku. Za to bez trudu dało się stwierdzić, że zbliżają się one bardzo szybko.
- Duchy nie tupią… prawda? - szepnęła z lękiem i nadzieją do elfki, która zdawała się w temacie najbardziej obeznana. Wolałaby całą jaskinię goblinów od jednej zjawy - Chowamy się? Chowajmy się może, co?
W dłoni trzymała gotowy do schowania do plecaka, mieniący się bladym światłem, kamień elfów.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline