Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2017, 16:46   #45
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Było jeszcze ze dwie godziny przed zmrokiem, gdy Alexander wrócił na Kocie Łby.
Nie wjechał na zamek pamiętając zakaz sire dotyczący dzierżenia broni i noszenia zbroi na Kocich Łbach, toteż jeno przystanął przed bramą okrzykując straże.
Chyba nawet nie musiał bo zauważono go wcześniej.

Jego zbroja schlapana była krwią od nagolenników po hełm. Koń juczny obładowany był worami i pakunkami tak, że dziw iż doszedł na to wzgórze. Na rumaku na którym Alex wyruszył siedziała zaś brudna i obszarpana dziewczyna okryta litościwie niedźwiedzim futrem.
Jej nieruchoma, pozbawiona emocji twarz przez chwilę wykrzywiła się w grymasie bólu i rozpaczy, aby po chwili znów powrócić do spokoju wyobcowania i nieobecności. Aila patrząc jej w oczy zobaczyła bezbrzeżne szaleństwo.
Dziewczyna zniknęła dwa miesiące temu, widocznie była zbyt słaba, aby to wytrzymać to co spotkało ją w monastyrze.

[MEDIA]http://data.whicdn.com/images/64600371/large.gif[/MEDIA]

Bernard zaczął zdejmować zbroję z zarządcy Kocich Łbów. Blachy lądowały na ziemi gdy pachołek rozplątywał wiązania i uwalniał pana od pancerza.
Dwóch zbrojnych zbliżyło się do siedzącej na koniu dziewczyny chcąc pomóc jej zsiąść, ale wtedy zaczęła strasznie wrzeszczeć i się bronić. Biła w okół rękoma, próbowała drapać, spadłaby z konia gdyby jeden ze zbrojnych jej nie złapał. Omdlała w połowie dzikiego spazmu.

Alexander patrzył na to, ale nie reagował. Zbliżył się do konia jucznego i zdjął z niego całun obwijający coś i związany u dołu i u góry, przez co tworzył coś na kształt podłużnego worka. Nie zwracając uwagi na zratowaną dziewkę czy zakrwawioną zbroję leżącą na ziemi, nie patrząc naobładowanego konia jucznego, wziął ten dziwny pakunek na ręce i ruszył dziedzińcem w stronę kaplicy. Nim jednak tam dotarł z zamku prawie wybiegła ku niemu Aila. Twarz miała pełną niepokoju, gdy na niego patrzyła. A może to wyrzuty sumienia?
- Wróciłeś... przywiozłeś dziewczynę... - powiedziała cicho, zatrzymując się kilka kroków przed nim i jakby nie śmiąc podejść bliżej. - Rannyś?
Pokręcił głową przecząco. Pachniało od niego zgnilizną.
A raczej od tego co trzymał na rękach.
- Tych trzech - rzekł cicho. - Przykułem w kaplicy klasztornej. Żyją. Czekają na noc.
Przełknęła ślinę.
- Nie musiałeś... - rzekła odruchowo, po czym dodała ciszej: - ale chciałeś. Ta dziewczyna... Zresztą nie, nie chcę wiedzieć, co jej robili. Zajmę się nią. Coś poza tym sobie życzysz mój... mężu? - zapytała, a jakby na dźwięk jej głosy w oknie na piętrze Alexander ujrzał twarz Rodericka, który ciekawie mu się przyglądał.
- Tylko jedną… Nie masz nic przeciw bym - spojrzał na Ailę ze smutkiem - złożył ją w kryptach zamkowych?
- Ją? - nie zrozumiała.
- Moja matka. - Spojrzał na to co trzymał na rękach.

Aila zbladła.
Spojrzała raz jeszcze na trzymane przez niego zawiniątko. Przełknęła ślinę.
- Tak. Jeśli chcesz, możemy urządzić jej pogrzeb... jeśli wciąż pamiętasz jej lico, wezwę rzeźbiarza, by pokrywę grobu wyrzeźbił - powiedziała, odsuwając się odrobinę, by przepuścić Alexandra.
- Dziękuję Ailo - w jego wzroku zauważyła szczerą wdzięczność - dam jej szczątki opiece tego nowego kapelana - dodał zamierzając wejść do kaplicy.
- Po...poczekaj! - Nagle szlachcianka złapała go za rękę - Ja... nie wiem czy wiesz, ale... - wahała się tylko chwilę, po czym rzekła: - On też tam był. Nim go ksiądz z miasta na wikariusza wziął. On też był w klasztorze. Posługę pełnił. - Jej słowa zabrzmiały głucho.

W pierwszej chwili zdawało się, że Alex nie zrozumiał tej informacji. W drugiej, że jakby nie przyjmował jej do wiadomości.
Dopiero po kilku chwilach w jego oczach zajaśniał ogień. Mnich z klasztoru na zamku. Dawny zapewne rezydent tego przytulnego miejsca. Świadek pokładzin… Człowiek, któremu przed chwilą miał zamiar powierzyć szczątki matki zagwałconej na śmierć w tym klasztorze.
Aila zobaczyła w oczach męża dziką żądzę mordu.

- Proszę cię tylko o jedno. Daj mu prawo głosu. Potem zrób z nim co zechcesz. - rzekła, patrząc mu w oczy, choć widział, że boi się tego, co nim właśnie zawładnęło.
Powoli skinął głową.
Gdyby nie szczątki trzymane na rękach pewnie nie zastanawiałby się i poszedł do kaplicy by siać śmierć.
- Sam ją złożę w kryptach. Wysłucham… - Skrzywił się. - Przyjdę gdy doprowadzę się do porządku.
Wkroczył do kaplicy przygarbiony i drżący na ciele.
Aila patrzyła za nim, nie ruszając się z miejsca, dopiero gdy zniknął wewnątrz budynku kaplicy, rzekła do równie co ona skonsternowanych strażników.
- Niech dwóch pilnuje wejścia do kaplicy. Nikt nie wchodzi i nikt nie wychodzi tam teraz bez pozwolenia pana - zarządziła, po czym bojąc się, że zaraz usłyszy krzyk katowanego wikariusza, skierowała się do zamku. Wiedziała, że Alexander nie będzie miał do tego głowy, dlatego wydała kolejne rozkazy, by rozkulbaczyć konie, przygotować kąpiel oraz posiłek dla niego, a także by cyrulik obejrzał dziewczynę i by nią także zajęto się, traktując jak gościa samej Aili.



[MEDIA]http://i.imgur.com/3LLR2HS.jpg[/MEDIA]

Alexander leżał w balii pełnej gorącej wody z odchyloną głową. Napawał się pieszczotą gorącej wody rozmyślając o tym, co zaszło w kaplicy Kocich Łbów nie dalej niż dwie świece temu. Przerwało mu dyskretne pukanie do drzwi.
- Tak? - spytał rozleniwionym głosem.
- Alexandrze? - usłyszał znajomy głos Aili. - Czy... możemy porozmawiać?
Poderwał się rozchlapując wodę.
- Ehm… tak… teraz? - spytał.
- Nie wiem kiedy Theresa nas zawoła - przyznała, stojąc wciąż pod drzwiami - aaa masz tam coś, czego jeszcze nie widziałam? - chyba usłyszał w jej głosie nutkę żartu.
- Nie… wejdź - rzekł odruchowo starając się zakryć męskość dłońmi.

Po chwili drzwi niepewnie uchyliły się, a do środka komnaty kąpielowej weszła nieco speszona Aila. Początkowo starała się nie patrzeć na Alexandra, ale że groziło to poślizgnięciem się na mokrej posadzce, to musiała jednak popatrzeć też przed siebie.
- Co... co mu uczyniłeś? - zapytała.
- Nic - odparł spoglądając na nią. Sam nie wstydził się nagości, tylko ta jej nieśmiałość, ten wstyd po zbliżeniu. Bardziej szło mu tu o nią, nie o siebie. - Niech zostanie. Może odpokutuje krzywdy.
To ją chyba zaskoczyło.
Podeszła bliżej i złapała jego dłoń, a on spiął się biorąc pod uwagę na czym ta dłoń spoczywała..
- Wierzę w twój osąd. I... cieszę się, że nie dałeś całkiem ponieść się pragnieniu zemsty. Wystawiłam straże przed kaplicą. Nikt już nie zakłóci odpoczynku twej matce. Pochowamy ją godnie.
- Nie potrzeba wymyślnego pogrzebu. Spoczywa tam w poświęconym miejscu. To starczy. Dwadzieścia lat leżała pod klasztornym murem. Dziękuję ci Ailo.
Dziewczyna zawahała się znów, najwyraźniej coś rozważając, po czym pochyliła się nad wanną i pocałowała go delikatnie w usta. Szybko też cofnęła twarz, jakby zdziwiona własną śmiałością.

Czy była to kwestia chęci uczynienia jej figla aby przerwać rozmowę o zmarłych, czy też chciał jej bliskości?
Sam nie wiedział.
Z ognikami wesołości w oczach wyjął rękę z wody, objął ją w talii i wrzucił do siebie, do balii.
Pisk szlachcianki poniósł się zapewne daleko, nim przeszedł w radosny śmiech.
- Pani? Pani?! Wszystko dobrze? - Pod drzwiami komnaty zjawiła się od razu jakaś służka.
Aila z trudem opanowała wesołość i zastygając na moment, rzekła z godnością:
- Wszystko dobrze, poślizgnęłam się jeno, ale... - spojrzała w oczy Alexandra - mój małżonek uchronił mnie od upadku. Możecie iść i... przynieście mi suknię.
- Tak Pani!
- A tej coś brakuje? - Alex spytał z humorem przesuwając pod wodą palcem po boku dziewczyny. - Na mokro też ładna. - Roześmiał się i ponownie obejmując jej kibić.
Prychnęła na to, lecz widział po wyrazie jej oczu, że naprawdę zła nie jest. Rozlewając wodę na boki udało jej się nieco opanować krępującą ruchy szatę i położyć na szerokiej piersi mężczyzny. Uśmiechnęła się zawstydzona, lecz po chwili jej usta znów odnalazły jego wargi.
Wpił się w nie gładząc jej plecy, Leżał pod nią teraz jakby zupełnie bezbronny w ciepłej wodzie.
- Dręczysz… - powiedział gdy na chwile oderwali od siebie usta. To samo słowo, które wypowiedziała w nocy.
Pokręciła głową w geście zaprzeczenia, po czym podsunęła się nieco wyżej.
- Dopiero zamierzam... - wyszeptała mu do ucha namiętnie, aż zadrżał. Przymykając oczy wpił się ustami w jej szyję.

Nie protestowała.
Zauważył nawet, że poluzowuje sznurowanie sukni, której pozbycie się w tych warunkach zapewne nie będzie łatwe. Jego jednak nic nie krępowało…, ale zaskoczyło go to.
Po tym jak zachowywała się gdy skończyli nocne, miłosne uniesienia, po jej wstydliwych rumieńcach w czasie porannej rozmowy… Nie spodziewałby się, że chciałaby się do niego zbliżyć ‘w ten sposób’ przez jakiś czas jeszcze.
Leżąc pod nią nie przestawał wędrówki ustami po jej szyi i ograniczył się do ‘pomocy’ przy sznurowaniach sukni.
Tak czy owak przecież mokrą należało zdjąć. Do dalszych wynikających z tego spraw podchodził na razie więcej niż ostrożnie.

Zamruczała słodko tu obok jego ucha, przeciągając się leniwie pod wpływem pieszczot. Po chwili jednak znów wróciła do szamotania z odzieniem.
- Chyba nie dam rady... - wyznała z uśmiechem.
- A bardzo lubisz tę suknię? - spytał żartobliwym tonem nawiązując do tego w jaki sposób w nocy poradził sobie z giezłem.
Mimo to zajął się sznurowaniami na plecach w kilka chwil rozluźniając je, jak i wiązania gorsetu. W końcu odzienie było gotowe aby mogła się go pozbyć i oparty o ściankę balii patrzył na żonę łakomym wzrokiem.
Wzrok jej wciąż był wzrokiem wystraszonej łani, lecz jej usta... dziewczyna przygryzła dolną wargę, starając się chyba opanować zmysłowy uśmiech, który pojawił się przez moment na jej obliczu. Odsunęła się nieco, siadając na Alexandrze okrakiem, po czym powoli, wiedząc, że chłonie wzrokiem każdy jej ruch odsłoniła wpierw jedno ramię, potem drugie... Suknia trzymała się teraz na jej piersiach tylko dzięki podtrzymującej ją dłoni Aili. Ta zaś znów spuściła oczy, jakby niepewna czy wypada jej się tak zachowywać.

On zresztą też nie wiedział.
Drzemiąca w niej lubieżność urzekała go, nęciła, zapowiadała najwymyślniejsze rozkosze… ale i bał się ją rozbudzać. Za każdym razem gdy w Aili umierała cząstka wstydu i nieśmiałości względem cielesnej rozkoszy, przybliżało to wybudzenie jej nienasyconego wnętrza. Alex wiedział, że zatęskniłby do tego zarumienionego wstydem dziewczęcia, które zresztą przy tym wstydzie było tylko dla niego, nie szukając spełnień w innych ramionach. Lubieżność i nienasycenie przebudzone na dobre… Coraz to nowe eksperymenty, coraz bardziej wyuzdane, przekraczające najbardziej szalone granice.
Czy jeden człowiek byłby w stanie ugasić ten ogień gdy już zapłonie w niej i eksploduje pożarem to co na razie jedynie się w niej tliło?

Chyba tylko nieumarły mógłby się z tym próbować.
Alexander złapał się na myśli, że może Elijah doprowadził do tego ślubu aby rozpoczęła się edukacja dziewczyny i droga ku przemianie w lubieżną bestię. Z Alexandrem jako tym, co pcha Ailę na tej drodze dalej, i dalej, i dalej…
Przygotowując ją dla Elijahy.

Aż zadrżał.

Choć Aila mogła zupełnie inaczej zinterpretować to drżenie… szczególnie, że sama myśl o niej jako bezwstydnej lubieżnicy zaowocowała naprężeniem i urośnięciem jego męskości.
Nie znając jego myśli, pozwoliła więc z psotnym wyrazem twarzy zsunąć się sukni z jej tułowia, odsłaniając krągłe piersi.
A on… Był tylko mężczyzną…
Na sam ten widok ani potrafił, ani chciał się powstrzymać. Powoli położył obie dłonie na jędrnych, pełnych, jasnych półkulach i z czystą fascynacją na twarzy ujął je w ręce, lekko ściskając.
Aila ani nie oponowała, ani nie pospieszała go, dając mu się sycić swoimi wdziękami. Wtem jednak do drzwi ktoś zapukał. Szlachcianka z głośnym pluskiem wody, przywarła do męża wstydliwie.
- Pani, przyniosłyśmy suknię - powiedziała służka, a dziewczyna stanęła przed dylematem czy wpuścić ją do środka, czy też kazać zostawić suknię pod drzwiami i samej nago się po nią potem wymknąć. Pełna rozterek spojrzała na Alexandra, jakby u niego szukając rady.
- Niech wejdzie. - Uśmiechnął się z psotną miną. Wszak nie było powodu aby ukrywać się przed służbą.
Jego młoda małżonka zmarszczyła brwi, jednak po chwili zawołała typowym dla siebie władczym tonem.
- Wejdź i połóż ją na skrzyni przy drzwiach.

Jak łatwo się domyśleć, dyskretna służąca tylko raz zerknęła na małżonków, skupiając się na wykonaniu obowiązku i szybko znikając za drzwiami.
Aila odetchnęła, prostując się i znów siadając w wannie, podczas gdy Alex wciąż z tą samą fascynacją obłapiał jej piersi. Widok i dotyk jakby pochłaniał go całkowicie. Pochylił się by przejechać po jednej z nich językiem i poczuł jak dziewczyna drży pod jego dotykiem.
- Po...powinniśmy chyba wyjść już... - słabo zaprotestowała.
- Mhm… - zamruczał wodząc ustami po skórze i ugniatając lekko piersi. W tej pozycji… chwycie… bawił się nimi jakby je ważył. Tak słodko ciężkie… - Żebym mógł wyjść - rzekł niewyraźnie bo wciąż przyklejony do jędrnej śliczności - musisz ze mnie zejść… - Jego ciało doskonale wyrażało jak bardzo nie chce tego, ale nie czynił nic by jej uniemożliwić przerwanie pieszczot i wyjście z balii.
Westchnęła pod wpływem jego dotyku. Choć woda nieco już ostygła, im było jakby jeszcze goręcej. Aila wsunęła jedną dłoń pod wodę, dotykając teraz jego podbrzusza. Spojrzała mu w oczy z żarem, ale i rozbawieniem.
- Chcesz powiedzieć, że z lekkością palisz klasztory, ale już niewiasty w wannie podnieść nie umiesz?

Nie odpowiedział, tylko w oczach coś mu zabłysło. Silnymi dłońmi uchwycił za pośladki i podniósł Ailę, a raczej pomógł jej wstać sam nie zmieniając siedzącej pozycji. Zsunął z niej suknię uwolnioną wyżej pasa. Właściwie tylko pomógł zsunąć się ciężkiemu materiałowi nie mającemu zbytnio już na czym się już utrzymać gdy oswobodziła z niej górną część pięknego ciała. To samo uczynił z bielizną i przytrzymując jej uda, aby nie straciła równowagi, najpierw uniósł jej lewą, potem prawą stopę, wyzwalając je z okowów materiału. Odrzucił mokrą suknię na posadzkę i wciąż siedząc oparty o drewnianą ściankę balii gładził nogę dziewczyny stojącej nad nim nago.
I podziwiał przebiegając po jej skórze rozpalonym spojrzeniem.
Ona zaś stała nad nim, wstydliwie zakrywając dłonią swą kobiecość. Patrzyła z góry na Alexandra z niepokojem, ale i fascynacją. Po chwili jej oczy zwęziły się, a na usta wypełzł koci uśmiech.
- No to teraz mam sobie iść, tak? - zapytała.
- Jesteś panią swego losu - rzekł głosem trochę drżącym z pożądania. Znów podniósł jej stopę, ale tym razem aby postawić ją po drugiej stronie swych lędźwi. Przez to stała nad nim w lekkim rozkroku. - Chcesz iść? - spytał sunąc wzrokiem po jej brzuchu, piersiach, szyi aż ich spojrzenia spotkały się.
- To... to nie w porządku... - poskarżyła się, drżąc lekko i z pluskiem znów siadając w wodzie. Tym razem jednak nie dzielił ich żaden materiał sukni. Byli nadzy. Aila jedną rękę oparła na piersi mężczyzny, podczas gdy drugą wysunęła ku jego twarzy. Opuszkiem palca powiodła po jego ustach, jakby sprawdzając ich miękkość.
- Co jest nie w porządku? - spytał udając próby schwytania jej palca ustami. Czuł jak rozgrzane ciało spoczywa na nim. Na bardzo kluczowych, nabrzmiałych rejonach jego ciała. Skurczem naparł na nią sztywniejącą męskością.
Jęknęła wystraszona, lecz już po chwili jej usta złączyły się w pocałunku z jego ustami, a dłonie dziewczyny poczęły błądzić po silnych barkach mężczyzny z coraz większą nerwowością. On wyczuwał to i starał się jej nie niepokoić zbyt śmiałymi posunięciami. W nocy przejęcie przez niego inicjatywy wyrwało się spod kontroli i zakończyło dla obojga dzikim spełnieniem rozkoszy, ale i łzami dziewczęcia.

Bał się ją skrzywdzić.
Ale też jakże pragnął.



Musiała to czuć zwarzywszy na czym siedziała. Oddając pocałunki gładził jej ciało. Muskał plecy, piersi, pośladki pieszczotami, ale poza tym nie czynił nic. W tej pozycji był całkiem w jej mocy. Nawet w pocałunku to on odchylał głowę i szlachcianka pochylała się górując nad nim. Zastanawiał się co Aila czuje, mając jakby w pełni władzy potężnie zbudowanego, półleżącego pod nią mężczyznę i po kolejnym jej namiętnym pocałunku , oraz tym jak jej biodra zaczęły falować doszedł do wniosku, że jego dziewczyna chyba to lubi. Albo polubi wkrótce. Znów woda dookoła nich zaczęła chlapać, gdy Aila ocierała się o jego męskość.




Nie wiadomo jakby się to skończyło, jednak przerwało im znów pukanie do drzwi.
- Pani, twój wuj pytał o ciebie. I o twego małżonka. Chciałby was widzieć... - zakomunikowała służka.
- Niech czeka - odparł Alexander głośno by być usłyszanym przez drzwi.
Służąca oddaliła się, ale magia chwili minęła wraz z momentem, gdy oboje pomyśleli o Rodericku.
- Myślisz, że to... już? - zapytała cicho szlachcianka, zamierając w swych ruchach.
- Raczej nie. Jest przed zmierzchem, Theresa jeszcze śpi - rzekł wracając do pieszczot jej ciała, a Aila pokręciła z rozbawieniem głową i wkrótce sama do niego dołączyła, tym razem odważnie sięgając dłonią pod wodę...



Przymknął oczy na chwilę wstrzymując oddech gdy poczuł jej dłoń na nabrzmiałym podnieceniem przyrodzeniu. Jego dłonie przesunęły się na krągłe biodra będące tuż pod powierzchnią wody. W oczach miał pragnienie, ale i… ciekawość. W tej pozycji zdawał się być w jej mocy. Nie on wejść w nią mógł, ale to ona nabić się na niego. Niczym zasiąść w siodle.
Gładząc skórę w ciepłej wodzie obserwował czy dziewcze, ledwo wczoraj tracące wianek, odważy się na tę dosyć nieobyczajną pozycję miłosną. Ona zaś spojrzała na niego niepewna, ale też podniecona. Bojąc się chyba co jej może rzec i jak osądzić taką śmiałość, zatkała mu usta dłonią. Drugą zaś objęła jego męskość, naprowadzając na swoją grotę rozkoszy.




Znów pukanie do drzwi im przerwało.
- Pani, kuzynka Patricia pyta kiedy znajdziesz dla niej czas. Chciałaby cię widzieć - zakomunikowała służąca pod drzwiami.
Alexander z zatkanymi dłonią blondynki ustami nie rzekł nic, zdawał sobie jednak sprawę, że to zapewne robota Rodericka.
Przeszkadzać.
Z zazdrości o “siostrzenicę”, czy czystej złośliwości? To ciężko było określić. I tak pragnął jej bardzo, ale teraz zapragnął jeszcze zrobić na przekór słudze krwi Teresy. Polizał wnętrze dłoni spoczywającej mu na ustach i lekko docisnął biodra Aili kierując je w dół, aby zachęcić jeno do nabicia się na gorący twardy kształt, który miała w dłoni.
Musiała wszak sama zdecydować czy podążyć za tym ruchem, czy przeciwnie, cofnąć się.
Zasyczała cicho, najwyraźniej wciąż będąc tam obolałą. Lecz nie cofnęła się.
- Nie teraz... Sama ją znajdę... - powiedziała, starając się by jej głos zabrzmiał donośnie. Jednak czuć w nim było drżenie, którego przyczyny służąca się domyślała, toteż rzekła tylko:
- Tak Pani.
I odeszła. Tymczasem Aila cofnęła dłoń i spojrzała głęboko w oczy Alexandra.



Bardzo powoli, marszcząc boleśnie nosek i brwi Aila obniżała pośladki, nabijając jej kobiecość na gorący pal małżonka. Widok tego lekkiego grymasu wzbudził spore dylematy w Alexandrze. Wprawdzie czucie jak go przyjmuje, zaciska się na nim, jak go w siebie wchłania, wzbudził w nim dreszcze. Jednak znów stanęły mu przed oczyma jej łzy i nieszczęśliwe “Boli” wypowiedziane cichutką, bezradną skargą.

Plusem był fakt, że to dziewczyna miała inicjatywę. Całe szczęście Aila nie była doświadczona w ars amandi, toteż chyba nawet nie wiedziała, że na takie “ujeżdżanie” mężczyzny decydowały się co bardziej rozwiązłe niewiasty. Ale w ten sposób sama decydowała o tempie i jak głęboko chce go przyjąć. Alexandra to nawet cieszyło, bo był na nią tak napalony, że mogłoby skończyć się tak jak w nocy gdyby to on posiadł inicjatywę.
Poczuł jak obniża biodra jeszcze bardziej, jak delikatnie kręci pupcią, by przyjąć najwygodniejszą pozycję. Jednocześnie jej oczy zalśniły zdradliwie. Mimo to Aila nie była typową szlachcianeczką. W końcu kiedyś w desperacji ta dziewczyna sama zdecydowała się okaleczyć.
Pochylił się i objął ją. Jego usta przesunęły się po policzku do ucha.
- Gdy tylko będziesz czuć ból, powiesz? Przerwiemy, tak? - wyszeptał.
Pokręciła też teraz przecząco głową i szepnęła:
- Nie powiem... - Po czym uśmiechnęła się delikatnie, jakby na próbę.

Pocałował ją głęboko i namiętnie aby stłumić tym ewentualne ukłucia bólu. Dłonie powróciły do pieszczenia jej ciała przesuwając się po gładkiej skórze.
To pomogło.
Aila objęła szyję Alexandra i nie odrywając ust od jego warg, opadła zdecydowanym ruchem na jego wyprężoną męskość. Cichy jęk utonął pomiędzy ich językami, które odnalazły się tak, jak zrobiły to ich ciała. Znów byli jednością. Jedna z jego dłoni zaczęła delikatnie błądzić po jej skórze wzdłuż kręgosłupa, podczas gdy druga wplotła się we włosy blondynki dociskając ją w nieprzerwanym pocałunku. Czuł jak zaciska się na nim na całej długości ciasnej i wilgotnej kobiecości. Na razie prócz pełnego pasji pocałunku i leniwej pieszczoty nie czynił nic. Chciał aby najpierw sama odnalazła rytm w poruszaniu się na nim.
Dziewczyna ostrożnie zaczęła falować bioderkami, co jakiś czas ustając w tym zajęciu. Choć sama nie była tego świadoma, była to słodka tortura dla jej partnera.
- Ttttak...? - zapytała cicho, wtulając twarz w jego szyję.
- Tt-Tak... - Wciąż pieścił dłonią skórę głowy pod jej włosami. Korzystając z tego, że kryjąc twarz w jego szyi miał jej ucho tuż przy ustach, skubnął płatek szepcząc trochę rwącym z doznań głosem:
- Właśnie tak... Masz pełną kontrolę - mruczał. - Szybko czy wolno - sączył jej szeptem - głęboko lub płytko. Jestem tu… cały Twój. Ty decydujesz o wszystkim... - ustami i dotykiem dłoni dawał jej poczuć, że nie jest tu tylko jako coś wypełniającego ją. Wciąż czekał aż złapie rytm. Podniecał słowem i dotykiem, dawał poczucie bliskości, aby ewentualny ból zamienić w rozkosz.
Dając jej poczucie akceptacji, sprawiał, że coraz śmielej wychodziła ku niemu prawdziwa natura młodej szlachcianki. Gdzieś zniknęła niepewność. Dziewczyna przymknęła oczy, delektując się jego dotykiem i prężąc pod nim. Jej ruchy bioder nabierały tempa. Widział, jak ból zastępuje błoga rozkosz. Aila wtuliła się jeszcze mocniej w Alexandra, ujeżdżając go coraz pewniej i smakując jego szyi krótkimi, lekkimi pocałunkami, a on odawał je, gładził i pieścił skórę, przytulał do siebie chętne, coraz bardziej rozpalone ciało…

Dopiero gdy miarowy chlupot wody zaznaczył, iż złapała swoje tempo, po którymś cichym jęku, po kolejnym odchyleniu jej głowy w reakcji na dreszcz rozkoszy, uchwycił jej dłoń dając tym namiastkę poczucia bliskości. Bo sam oderwał się od niej i oparł o ściankę drewnianej balii. Z fascynacją chłonął widok jak Aila ujeżdża go z mieszanką ostrożności, niedoświadczonej naturalności i rozkwitającej pasji.
Patrzył na jej rozchylone w coraz cięższym oddechu usta, na pełne iskierek oczy, na piersi podskakujące przy każdym ruchem, gdy ujeżdżała go z chlupotem wystygłej już wody w wannie... i pomyślał, że to właśnie jego żona.
Jeszcze niedawno się nienawidzili, lub przy dobrych wiatrach - omijali, a teraz miłował się z nią w balii i to bynajmniej nie z własnej tylko inicjatywy.
- To... to... niesamowite... i nie boli... - powiedziała mu, z trudem łapiąc dech.
Chciał coś rzec, ale słowa nie chciały wyjść mu z ust. Po prostu gapił się urzeczony i oniemiały. Podskakujące piersi nęciły go, więc obłapił jedną chciwą dłonią. Teraz przyjemnie wypełniała dłoń ciążąc jędrnością i ciepłem, podczas gdy druga dyndała radośnie w rytm jej coraz śmielszych i szybszych ruchów.
Jakże było to inne od tego mocnego aktu w nocy, na granicy brutalności, wyuzdanego. Aila wykorzystywała go tu i teraz do spełnienia rozkoszą. Robiła co chciała, a on patrzył i patrzył czując sam rozkosz gdy jej kobiecość zaciśnięta wokół jego męskości poruszała się w górę i w dół.
I na wszystkich Bogów… podobało się jej to.

Alexander aż zadygotał myśląc, że ona może zechcieć tak co dzień.
Co noc.

Tymczasem dziewczyna nie potrafiąc jeszcze kontrolować swoich żądzy, poddawała się im, przyspieszała coraz bardziej tempa, aż jej ruchy stały się pożądliwe i chaotyczne. Wpiła się też ustami w jego usta z gwałtownością, przyciągając jego głowę rękami. Alexander czuł, że długo nie wytrzyma i desperacko wstrzymywał się aby nie skończyć nim nie poczuje jak targają nią dreszcze krańcowej rozkoszy. Zaparł się walcząc z nadpływająca falą, jak podczas oporu wobec Elijahy. Zachłannymi palcami i językiem starał się doprowadzić dziewczynę do końca. ścisnął lekko pierś i bawił się sutkiem, ciekawski palec wsunął się między jej pośladki. Przygryzł wargę jęczącej dziewczyny.
Czuł jak coraz mocniej zaciska się na nim jej pulsujące wnętrze, wiedząc jeszcze chwilę i skończy. Omotany rozkoszą nie potrafił już odróżnić jęków jej od swoich. Wspomógł się nurkując palcami pod wodę, by pieścić jej słodki punkt u nasady kwiatu który wypełniał gdy nabijała się nań z pasją.

Aila zarzuciła mu ramiona na szyję i z głośnym jękiem przywarła do niego, drżąc na całym ciele i zupełnie tracąc nad nim kontrolę. I on wtedy poddał się temu przed czym tak się bronił aby doszła. Jęknął obejmując ją mocno.
Czuł jej dygot.




Przez dłuższa chwilę trwali objęci i przyklejeni do siebie nie śmiejąc się poruszyć. Powoli ciało dziewczyny rozluźniało się. Wciąż siedząc na nim wtuliła się mocniej w jego ramiona. Czuł jej ciepły oddech na policzku.
- To było... to... - próbowała znaleźć słowa. Po chwili jednak co innego do niej dotarło. - To chyba... nieprzyzwoite, prawda? Nawet w małżeństwie.
Podniosła głowę, przyglądając mu się pytająco.
- Nieprzyzwoitością jest - spojrzał jej w błękitne oczy i pogładził po wilgotnych włosach - samo odnajdywanie przyjemności w zbliżeniu męża i niewiasty. Nie chcesz jej odnajdywać? - Uśmiechnął się i musnął ustami jej ramię.
Skurczyła się pod wpływem dreszczu, który ją przeszedł.
- Chyba... chyba lubię być nieprzyzwoita. - Zachichotała i polizała na potwierdzenie tych słów jego szyję... aż po ucho.

Wtem do drzwi rozległo się znów pukanie.
- Pani... - usłyszeli proszący głos służącej.
- Już idę! - burknęła ze złością Aila. Po chwili jednak roześmiała się, wymieniając spojrzenia ze swoim małżonkiem.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline