- Mi tam wszystko jedno, senores. - Wtrącił swoje Estalijczyk, wciąż wpatrzony w miejsce, gdzie ostatni raz widział ziemskie wcielenie Myrmydii. Czuł się tak szczęśliwy, że bogini roztacza nad nim opiekę, że naprawdę nie obchodziło go, czy zostaną tutaj czy pójdą gdzieś indziej. - Zważcie jednak, że jeśli wpadniemy w łapy tych pendejos, to możemy nie mieć tyle szczęścia, co wcześniej. Nie powinni tutaj wrócić - zresztą możemy zaryglować i zabarykadować okna i drzwi na wszelki wypadek. - Stwierdził. - Problemem jednak być może, jeśli któryś z mieszkańców nas tutaj zauważy i straży doniesie. Szybko połączą ciało Mossbauera i naszą obecność tutaj, a obraz końcowy nie będzie się nam podobał nic a nic. Chyba jednak będzie lepiej, jeśli zgłosimy się sami i opowiemy jak było. Mamy kontrakt z denatem, to jakoś tłumaczy nasze zainteresowanie jego personą. - Zauważył po namyśle.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |