Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2017, 17:19   #47
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację

  • - Wracam razem z nią, nieumarła dziwko.

    Tylko te słowa.
    Nic więcej.

    Wypowiedziane przez Alexandra nie chcącego dopuścić do tej okrutnej zabawy nimi, jaką zaplanowała wampirzyca. To wszak musiało zaowocować konsekwencjami. Taka obraza uczyniona Theresie nie mogła być pominięta przez jej ghule.
    Wściekłość na twarzy Rodericka, Patricia w gniewie rzucająca się po pałkę.
    ...i dźwięk spuszczanej cięciwy, bełt wbijający się w serce nieumarłej siedzącej na tronie. Jej wyraz zaskoczenia na nieruchomej, zastygłej twarzy.

    Alexander znienacka uderzający Duńczyka w bok głowy, powodując tym jednak jedynie lekkie zamroczenie.
    Postać odziana w ciemny strój ścierająca się z Patricią wcześniej unikającą zgrabnym unikiem drugiego bełtu, przeznaczonego dla niej.
    - D’Eu! D’Eu - rozlegające się po komnacie zawołanie bojowe.
    Aaila zszokowana, nie wiedząca co zrobić, uwolnić wampirzycę od paraliżu wywołanego drewnem w sercu z nadzieją, że wybaczy? Czy pomóc mężowi?
    Jego próba walki z dwoma ghulami jednocześnie z góry skazana na porażkę.
    Jej sztylet, który dał jej gdy wyjeżdżali rozwiązać sprawę bandy banitów, przy szyi Theresy.
    - … bo ją zabiję! - wykrzyczane z płaczem.
    Roderick pozostawiający Alexandra Pieterzoonowi i idący na kasztelankę ze śmiercią w oczach. Bo cóż mogła zrobić nieumarłej tym sztylecikiem? Podciąć ścięgna jak temu bandycie na polanie? Wbić się w oczodół do mózgu? Poderżnąć gardło?
    Nic z tego nie zaszkodziłoby wampirzycy na tyle by ją zniszczyć. Ale sama groźba wołała o pomstę i była deklaracją postawienia się po jednej ze stron, nawet gdy Aila chciała jedynie przerwać to szaleństwo.

Alexander widział to wszystko w ulotnej chwili we własnych myślach gdy szybko kalkulował czy przeciwstawić się Theresie i rozpocząć walkę. Gdy doszedł do tego momentu oklapł jakby. Gdyby ktoś groził Elijahowi to nawet on mimo nienawiści do niego... odruchowo chroniłby go, mordując napastnika lub osłaniając własnym ciałem.
Wiedział co mógłby czuć Roderick nie mający (jak on) w sobie nienawiści do swej pani. Duńczyk chciałby krwi tej co zagrażała istnieniu bezgranicznie kochanej przez niego nieumarłej.
Oboje - Roderick i Patricia niebezpieczni wtedy jak zwierzęta przyparte do muru, gdyby wszystko potoczyło się tak, jak przez ulotny moment Alex zwizualizował sobie, licząc na pewnie czające się w ciemności wsparcie.

A co jeżeli oczekiwane wsparcie nie czai się w mroku? Co jeżeli chybi pierwszym strzałem nie paraliżując nieumarłej drewnem w sercu? Co jeżeli Patricia wykończy kusznika podczas ich pierwszego starcia? Co jeżeli Aila mając nadzieje na wybaczenie, uwolni nieumarłą od bełta w sercu, lub nie zrobi nic… i wtedy Roderick z Pieterzoonem wykończą go.
I zostanie z nimi sama. Z całą czwórką łaknącą zemsty?

Tak wiele niewiadomych, tak wielkie ryzyko…

Mniejsze, czy większe ryzyko niż zapasy, w których wszak wygrywał z łysym banitą nie mając aż takiej motywacji jak teraz? Czy Elijah po to kazał mu siłować się z tym niedorozwiniętym osiłkiem by sprawdzić czy ma szanse, aby nie stawiać go do tej “zabawy” na przegranej pozycji?

Morze emocji przelewało się po twarzy Alexandra, gdy wizualizował sobie w myślach co zapewne stanie się, gdy ciśnie prosto w twarz wampirzycy, że nie podejmie tej chorej gry.
Krok po kroku, cios po ciosie.
- Jeżeli coś jej się stanie… - rzekł grobowym głosem patrząc nieumarłej w oczy. - Nie ja winnym będę, żem nie podołał, ale ty, żeś nam uczyniła tę chorą zabawę. A wtedy zniszczę cię - powiedział drążącym z wściekłości głosem obejmując Ailę by dodać jej otuchy.
Theresa tylko uśmiechnęła się szerzej na te słowa.
- Widzisz? Oto chodziło. Nie powiedziałbyś czegoś takiego, gdyby nie sytuacja - rzekła - a uroda twojej pani na niejedno takie wyznanie zasługuje. Niemniej... nie poetami tu jesteście lecz wojownikami. Walka toczyć się ma do pierwszej krwi. A żeby było zabawnie... - potoczyła wzrokiem po zebranych - tylko najlepszy sługa Elijahy zmierzy się z najlepszym moim sługą.
To ostatnie zdanie zdziwiło nawet Patricię i Rodericka.
- Czyli, że ja... z Roderickiem... - upewniała się półnaga wojowniczka, a wampirzyca skinęła głową.
- Która para pierwsza?
- Damy pierwsze - rzekł Alex. Czuł straszną złość na Theresę, na jej ghule - ...a że w naszej czwórce najbliżej damie to chyba Pieterzoonowi… - dodał patrząc bezczelnie na Patricię - wychodzi, że my poczniemy.

Choć groza sytuacji wciąż wymalowana była na twarzy jego małżonki, dostrzegł też na jej obliczu teraz przelotny uśmiech. To samo w przypadku Rodericka. Theresa i Patricia uśmiechały się właściwie już wcześniej, toteż ciężko było wyczuć ich poczucie humoru, niemniej pewnym było iż żartu na pewno nie zrozumiał sam Peterzoon. Dla niego zresztą cała przemowa wampirzycy i sytuacja były zbyt skomplikowane. Ktoś jednak wyłożył mu ich ideę.
Olbrzym chwycił pałkę w łapsko i wymierzył nią w Alexandra.
- Zabrałeś mi dziewkę. Ja zabiorę twoją. - powiedział, paskudnie przy tym sepleniąc.
- A może bez pałek, Łysy durniu. Dwa razy cię rozkładałem przy sire - Alex nęcił. - Odkuć się nie chcesz tylko pałką chcesz się osłaniać? - Na twarzy zarządcy wykwitła pogarda.

[MEDIA]https://i.imgur.com/L32exs6.png[/MEDIA]

Podziałało, Peterzoon rzucił się na niego w szale. Alexander zablokował jego cios skracając dystans i wystawiając się tak, że wielki bandyta mógł go przewrócić. Gdy walczyli przeciw sobie przed Elijahą kluczem było rzucić drugiego na ziemię i być u góry. Obaj byli silni i potężnie zbudowani, ten u dołu nie miał już większych szans przemóc siłę przeciwnika. Ich walki były zacięte właśnie do momentu gdy skryba fortelem lub dobrym rozplanowaniem starcia, przewracał Pieterzoona w tych zapasach i przygważdżał do kamiennej posadzki. Ten starał się wyrwać, ale za każdym razem nie potrafił. Nowy zarządca Kocich Łbów specjalnie przywołał te walki przy wampirze, bo nawet taki niedorozwój jak “Łysy” zwietrzył szansę.

Pieterzoon podciął Alexa i runął na niego przygniatając wielkim cielskiem. Jego łapska przycisnęły ręce przeciwnika do ziemi i dawny herszt banitów spiął się cały. Oblizał się przy tym lubieżnie zerkając ku Aili bladej jak ściana.
Alexander jednak nie walczył, nie spinał się, nie siłował. Od początku starał się nie tracić sił, które jak przewidywał będą mu potrzebne w drugiej walce. Bo on nie był półgłówkiem rzucającym się z furią, on pamiętał o zasadach, a nie żył chęcią triumfu ze wspomnieniem zapasów przed Elijahą przed oczyma.
Mocnym wychyleniem rąbnął czołem w łuk brwiowy wielkoluda trzymającego go w żelaznym uścisku..
Krew popłynęła po twarzy wielkiego ghula.
- No i mamy zwycięzcę... - z przekąsem zauważył Roderick, lecz kiedy Pieterzoon i tak nie odpuszczał, wampirzyca rzekła ostro:
- Wstańcie!
Nawet bez więzi krwi ten rozkaz zabrzmiał groźnie, toteż mrucząc pod nosem dawny banita podniósł się z ciała przeciwnika niezadowolony.

Tymczasem Aila chciała chyba podbiec do swego męża, lecz dłoń Theresy utrzymała ją na miejscu.
- Ty tylko patrzysz, dziecko. Na ciebie przyjdzie później czas - powiedziała łagodnie.
Wstając z ziemi Alex spojrzał ponuro na Theresę i podszedł do żony stając tuż przy niej i uspokajająco pogładził ją po ramieniu. Chwyciła jego dłoń i ścisnęła lekko.
W tym czasie kolejna para ustawiła się na “placyku” do walki. Przy czym Patricia wzięła dwie pałki, a nie jedną, teraz kręcąc nimi jednocześnie młynki.
Roderick patrzył na nią z uśmiechem. Stał oparty o swoją pałkę i czekał. Znał widać swoją temperamentną “siostrę w krwi” i wiedział, że nic jej tak nie irytuje jak ignorancja. Z nadludzką szybkością kobieta rzuciła się ku niemu, rozpoczynając wymianę ciosów tak szybką, że ludzkie oko ledwo za nią nadążało. Mimo iż miała jedną broń więcej niż przeciwnik, ten zbijał pewnie każdy jej atak. Przy tym nie starczało mu jednak czasu na żadne działania ofensywne.
Alexander patrzył na to starając się oceniać możliwości, potencjał i taktykę obojga sług Theresy. Sam wygrał jak najmniejszym nakładem sił, do tego wybrał walkę pierwszy, przez co któreś z nich stanąć przeciw niemu musiało zmęczone. Widząc zaciekłość, miał nadzieję, że żadne nie podłoży się i zechce dać z siebie dużo aby udowodnić iż jest lepsze. W oczach swej nieumarłej pani.
Oceniał też emocje buzujące w walczących ghulach, o ile jednak Patricia była wulkanem uczuć, o tyle Roderick zachowywał stoicki spokój. Łatwo się było domyśleć, kto w takich starciach zazwyczaj wygrywał. Patricia ewidentnie starała się coś udownodnić. O ile więc jej przeciwnik ograniczał się do oszczędnych, precyzyjnych ruchów, o tyle ona dawała przy okazji pokaz akrobacji i pomysłów taktycznych. Nie bardzo jednak przybliżało ją to do zwycięstwa.

Wtem jednak Roderick potknął się cofając i zachwiał. Patricia nie zamierzała odpuścić takiej sytuacji. Skacząc do góry, zamierzała obić łeb przeciwnikowi, ogłuszając go ciosem dwóch pałem jednocześnie. Aila mocniej ścisnęła palce męża w emocjach. On jednak domyślał się zwodu...
Bo Roderick tylko na to czekał.
Szybkim ruchem po prostu pchnął swoją pałkę na sztorc w brzuch przeciwniczki, odrzucając ją potężnym uderzeniem.
Patricia padła na piach krztusząc się i z trudem łapiąc powietrze.
Długowłosy mężczyzna przyjrzał jej się, po czym palcem wskazał krwawą plwocinę.
- Wygrałem - stwierdził pogodnie, po czym ukłonił się Theresie i Aili. A może tak naprawdę tylko jednej z nich?

- Nie do pierwszej krwi. - Alexander wystąpił biorąc drugą pałkę w lewicę. - Poranionym, ledwo zasklepione plecy me. Na tego idiotę miałem sposób, ale w walce rana mi się otworzyć może i choć ten blondynek mnie nie tknie nawet. To przegram.
- Słusznie - poparł go Roderick, jednak jego oczy znów były zwrócone na dwie siedzące w pobliżu piękności.
- Co zatem proponujesz jako wyznacznik zwycięstwa, mości zarządco? - zapytała Theresa.
- Aż jeden się podda, lub w stanie dalej walczyć nie będzie. - Alex spojrzał na wampirzycę. - To nie dla nas, to dla ciebie wszak rozrywka jeno, czyż nie? Krótka walka jeno do pierwszej juchy cię satysfakcjonuje? Pani?
- Skoroś taki łakomy lub godny do poświęceń, niech będzie. - Wampirzyca łaskawie skinęła głową. Wystraszone oczy Aili zwróciły się zaś ku Alexandrowi, lecz dziewczyna nic nie powiedziała.
- Sprytne - skomentował zaś Roderick, który teraz odwrócił się plecami do Alexa i zaczął z uwagą przyglądać dwóm pałkom - Jak przegrasz, przynajmniej nie będziesz musiał cierpieć, patrząc na los ukochanej. Niezbyt to prawe, ale... sprytne.

Nic nie mówiąc mąż ‘przedmiotu rozważań’ Duńczyka skupił się. Brutalna siła niedźwiedzia, zwinność łasicy… mogły pomóc. Jednak broń jaką mieli nie była tak groźna jak miecze, topory, czy inne narzędzia tworzone do miłowania bliźnich na polu bitwy. Alex wykorzystał prawie całą pozostałą mu krew sire na wzmocnienie swego ciała. Odporność, wytrzymałość. Poczuł jak jego mięśnie i skóra tężeją.
- Stawaj, a nie pierdol Roderick - rzucił stając naprzeciw niego z dwoma pałkami w dłoniach.
Spojrzał przy tym Duńczykowi w oczy.
Najgorsi wojownicy to przepełnieni gniewem, lub podchodzący do walki ze stoickim spokojem, nie dający wyprowadzić się z równowagi. To drugie prezentował jasnowłosy i przemógł tym zaciekłość Patricji. Ale tak samo jak gniew wzmocniony do bezmyślnej furii był przekleństwem, tak samo i przedobrzenie ze spokojem.
Apatia, ospałość…
Alexander spoglądając w oczy Roderika pchnął moc sire tak jak zrobił to z wilkiem w obozie de Neversa. Uczepił się spokoju i próbował go doprowadzić na sam skraj. To była jego szansa, wykorzystał ile mógł ze swej woli by wpłynąć mocą na ghula Theresy. Czy ta moc zadziałała? Nie był w stanie osądzić. Kontakt wzrokowy z Roderickiem był zresztą krótki, bowiem ghul raz po raz popatrywał w kierunku Aili i Theresy.

- Przecież stoję. I czekam. - westchnął tamten znudzonym głosem.
Alexander też stał. Nie ruszył się z miejsca, toteż Roderick jakby stracił nim zainteresowanie, patrząc ku kobietom.
- Jak wygram... będę mógł dostać nagrodę od obu dam? - zapytał. - Zależałoby mi po prawdzie na współpracy między wami...
Były skryba wciąż nie poruszył się.
- Ailo, wiesz może ile do świtu? - Uśmiechnął się zerkając na żonę.

Nim jednak odpowiedziała, pałka świsnęła koło jego ucha. Uniknął jej tylko dlatego, że spodziewał się ataku. Roderick jednak nie próżnował. Okręcił się niby tancerz i uderzył niżej, podcinając Alexandra, pod którym załamała się noga i wyrżnął na plecy. Pałka Rodericka już leciała prosto w jego głowę, by dobić i zakończyć walkę, ale nowy zarządca Kocich Łbów odturlał się i ciężko wstał ledwo parując następny cios. Sam nie uderzał skupiając się jedynie na obronie. Na blokowaniu uderzeń w głowę, nogi i ramiona, które najgroźniejsze być mogły, lubo unikaniu sztychów pałką, jakim to sposobem Duńczyk wykończył Patricię. Na próbę przyjął jeden z ciosów w bok napinając wzmocnione krwią sire ciało. Chciał wybadać siłę przeciwnika i zmęczyć go jego ciągłymi atakami.
Zabolało.
Cholernie.
Po tym Alexander mógł wnieść, że Roderick też korzystał z krwi swej pani, a prawdopodobnie ona też znacznie chętniej go żywiła niż Elijah kłopotliwego ghula. Gdyby nie wzmocnił się vitae, cios pałką strzaskałby mu pewnie żebra. Wytrzymał, ale sam nie wiedział ile da radę wytrzymać takich razów nim jego ciało się podda. Kilka musiał wytrzymać.

Blondyn chyba uznał to za małe zwycięstwo, bo spróbował “poprawić” cios, zamachnąwszy się w głowę Alexa i odsłaniając tym samym własne żebra. Wspomniawszy los ghulicy Theresy bękart z Eu czuł tu pułapkę, ale nie tylko dlatego nie wykorzystał szansy...
“Poprawka” Duńczyka trafiła w próżnię, bo Alex odskoczył, a właściwie jakby go odrzuciło po pierwszym ciosie.
Zarządca Kocich Łbów po sile uderzenia wiedział, że ghul Theresy wzmocnił krwią moc swych mięśni, a po tym jak szybko składał się do uderzeń można było przypuszczać, że i zwinność. Z drugiej strony Roderick nie wiedział po co do vitae sięgnął jego przeciwnik.
I czy w ogóle sięgnął… wszak zarówno Theresa, jak i jej sługi mogli być świadomi krnąbrności Alexandra, a za takową nie nagradza się często krwią.

Rycerz z Eu postanowił udawać…
Skulił się i przytulił rękę do obitego ciała. Bok palił żywym ogniem, ale Alex starał się wyglądać o wiele gorzej. Tak jakby oberwał zwykły nie wzmocniony posoką sire, człowiek.
Roderick przystanął, obserwując go.
Nic nie mówił, nie wyprowadzał ciosu. Może przejrzał grę Alexandra? Ten ghul wydawał się nieprzewidywalny... i ponad przeciętną opanowany.
Bękart zmienił taktykę. Wciąż udawał większe cięgi niż faktycznie czuł i osłaniał zbity bok, ale zaczął atakować. Może nie tyle uderzeniami, co pozycją. Szukał dobrej do natarcia, tyle że markował atak pałką, a naprawdę chciał przejść do bezpośredniego zwarcia. Długowłosy mężczyzna przyglądał mu się znudzonym wzrokiem, wreszcie z nadludzką szybkością i siłą niespodziewanie atakując przeciwnika. Wyglądało na to, że stracił cierpliwość i chciał jak najszybciej Alexandra pokonać.
Ten pomodlił się w duchu. Osłonił jedną z pałek głowę wystawiając niechroniony drugi bok. Z ręką przyciśniętą kurczowo do obitych żeber czekał na możliwość podcięcia Duńczyka, tak jak ten zrobił to na początku walki, o ile cios, którego uniknąć już nie mógł nie zgruchocze go na amen. Nie zgruchotał..., ale sprawił, że przed oczami Alexander zobaczył gwiazdy. Jednak dzięki sile determinacji i wyćwiczeniu ciała, udało mu się przewrócić przeciwnika. Nie udawał tym razem większego bólu i zniszczeń dokonanych pałką Rodericka jeno rzucił się nań przygniatając własnym ciałem. Puścił jedną z pałek upadając na Duńczyka i o ile prawicą, wciąż dzierżącą kij, starał się desperacko osłaniać przed przewidywanymi ciosami leżącego wroga, to lewą dłonią, tą wolną, zaczął macać aby uchwycić i mocno zacisnąć...

...nie na ramieniu przeciwnika…

Usiłował złapać przyrodzenie i ścisnąć z taką mocą by wedle powiedzenia: “nawet kamień puścił soki”, ale wsparty mocą krwi Roderick wił się pod nim jak piskorz. Alexander ledwo utrzymywał go jedynie pod sobą i na próby uchwycenia czegokolwiek pozwolić sobie już nie mógł. To była długa i wyczerpująca walka w parterze, gdyż żaden z nich nie odpuszczał. Ghul Theresy dzięki użytej mocy krwi był silniejszy, lecz sługa Elijahy robił co mógł, aby równoważyć to dziką determinacją, większą masą i lepszą pozycją będąc na górze. Porzuciwszy maskę spokoju, Roderick okazał się całkiem zajadły. Jednak to zasięg ramion byłego skryby był nieco większy, dając mu przewagę. Rozumiejąc to, “wuj” Aili sięgnął więc po inne rozwiązanie.
- ZŁAŹ! - ryknął na Alexandra, a jego oczy zalśniły straszliwym blaskiem. Czegoś takiego mężczyzna nawet nie doświadczył od sire’a i poczuł przerażenie patrząc na tę przystojną zwykle twarz zmienioną teraz nie do poznania. W maskę wywołującą panikę. Nowy zarządca zamku miał się już zerwać do ucieczki, ale ulotnym momentem błysnęła mu myśl, że wtedy będzie po wszystkim.
[/justuj]
[MEDIA]https://i.pinimg.com/736x/87/28/89/872889fdd449ee22bcd727a3f37cbcda--lying-eyes-worth-it.jpg[/MEDIA]

Alexander miał przy Elijahu dobry trening woli.
Opieranie się słowu sire, którego rozkaz był dla sługi krwi silniejszy niż jakiekolwiek uczucie, wzmacniało jego odporność. Patrząc w potworne oblicze Alex spiął się sięgając do pokładów swej wewnętrznej siły. Zagryzł zęby tak, że mięśnie na skroniach napięły się jak kamienie. Roderick widział w oczach przeciwnika ten paniczny strach, ale i determinację woli, iście szaloną.
A także coś jeszcze…
Jakby nie szło tu tylko o ochronę Aili.
Jakby bękart z Eu odnajdywał w sobie siłę by walczyć z wampirzym urokiem użytym przez ghula również dlatego, że chciał Duńczyka zabić, albo co najmniej mocno okaleczyć.
- Były… Sobie… Trzy dziewuszki - Alexander próbował dodać sobie animuszu i odwagi intonując naprędce sklecony rym. W końcu utrafił dłonią wykorzystując ten moment, gdy obaj znieruchomieli. Jeden korzystając z mocy, drugi opierając się jej. Ucapił. - Nieumarła… I dwie… Służki…
- Aaaaargh! - zawył boleśnie Roderick, gdy dłoń przeciwnika trafiła na jego klejnoty rodowe i ścisnęła. To zupełnie wytrąciło go z równowagi i sprowadziło do roli wyjącego boleśnie samca. Alexander poczuł, że jednak ma szansę, że może to wygrać... gdy niespodziewanie wijący się pod nim Roderick złapał pałkę leżącą na kamiennej podłodze i walnął nią z całej siły w łeb byłego skryby. Ten przed oczami ujrzał ciemność, gdy osuwał się na bok i tylko dzięki ogromnej determinacji nie zemdlał. Odruchowo złapał się za oczy, próbując znów przejrzeć. Udało się. Akurat w chwili, gdy Roderick kopnął go w twarz.
Jucha zalała gardło Alexandra. Jak przez huk wodospadu słyszał krzyk Aili.

Potem... potem była już tylko ciemność.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 14-09-2017 o 17:27.
Leoncoeur jest offline