Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2017, 18:02   #185
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Jacob spojrzał na wchodzącego Denisa, po czym zwrócił się do Richarda.
- Proponuję wrzucić pełną prędkość z najszybszym kursem na Myth. Mieliśmy też wyjaśnić sytuację bycia w dwóch miejscach jednocześnie, ale to za chwilę. Najpierw oddajmy głos lurkerowi. Co widziałeś? - ostatecznie zwrócił się do Arcona.

- Zagładę... - odpowiedział wyraźnie zmęczony. Z łatwością można było dostrzec, że podwodna wyprawa kosztowała go wiele sił i odcisnęła kolejne piętno. Młodzieńczy entuzjazm został stłumiony przez cień rezygnacji. - Miasto niepodobne do żadnego, które dotąd widziałem z wysokim budynkami ze szkła. Ludzie, pojazdy wszystko było inne, pochodzące z odmiennego wycinka czasu. Przeżywałem wraz z nimi katastrofę, kiedy zostało zniszczone przez ogromne fale ... Później wyczerpany ocknąłem się przy krysztale.

Denis opisał jego wygląd obecnym i zjawiska jakie zaobserwował w podwodnej świątyni. Następnie zwrócił się bezpośrednio do historyka:
- Jacobie, przed atakiem na agentów natknęliśmy się na szaleńca - na potwierdzenie słów poszukał wzrokiem Richarda, Eloizę i Malfoya. - Opowiadał o jakimś rytuale odprawionym w świątyni, po czym skonał ze zgrozą w oczach. W obliczu tego, co widziałem i odczuwałem jego brednie nabierają nowego znaczenia. Z niepokojem przyznaję, że zaczynam w nie wierzyć... Możliwe, że konflikt Shagreena z Black Cross jest najmniejszym problemem z którym będziemy musieli się zmierzyć...

- To niedobrze - skomentował krótko Jacob, po czym westchnął i spojrzał w sufit.

- Tamten człowiek też wierzył, a wiara zawsze ma moc. Może gdyby nie wierzył dalej by żył. Jeśli wyjdę z domu z głębokim przekonaniem, że stanie się coś niedobrego, najprawdopodobniej tak będzie. Kult mami umysły bardzo wiarygodnymi iluzjami i dlatego przetrwał tyle czasu. Do tej pory myślałem, że bazują na jakichś substancjach chemicznych, ale chyba nie. Jest to kult starożytny i nie mam najmniejszej wątpliwości, że istniał wtedy, gdy cywilizacja była znacznie bardziej rozwinięta. Świadczy o tym chociażby dlithium. Lżejsze niż wszystko, co znamy i wytrzymalsze niż wszystko, co znamy. My nawet nie wiemy co z tym zrobić. Jesteśmy jaskiniowcami widzącymi stalowy miecz - zamyślił się przez chwilę usilnie starając się wybiec w przeszłość bądź przyszłość, ale tkwiły przed nim poważne ograniczenia niewiedzy. W oczach zapłonęły iskry ekscytacji.

- To ciekawe, ale mogłeś być w pobliżu jakiegoś artefaktu z czasów dawnej cywilizacji. Być może byłeś pod wpływem iluzji wspomnień zamkniętych w czymś, co dla nich było powszednie, a dla nas wygląda jak magia. Co jeśli Mushakari miał rację i kiedyś komputer będzie, lub był, w każdym domu? Może kiedyś właśnie w ten sposób przechowywano wspomnienia? Nie w formie obrazów, ale ruchomych scen. Dlatego poszukuję Yarvis. Dla takich odkryć. Szklane miasta... Jakie było ich zastosowanie? Będę potrzebował więcej szczegółów zdecydowanie więcej. Jaka szkoda, że nie udało ci się tego wydobyć!

Nagle jakby przypomniał sobie o niepokojach Denisa.
- Nie jestem specjalistą w technologiach, ale moja teza wydaje się być logiczna. Tam jest jakiś superkomputer czy inne urządzenie z czasów poprzedniej, bardzo rozwiniętej cywilizacji wyświetlające zapis przeszłości. Nie wiem czy potraficie sobie wyobrazić technologię tak bardzo rozwiniętą, że przypomina magię. Ja potrafię. Wystarczy, że przypomnę sobie latające K’Tshi. A katastrofy się zdarzają. Wiry wodne, tornada, huragany, pożary i wielkie fale.

Zamyślił się na chwilę.
- Będę musiał wypytać Malfloya.

- Nie widziałem tam żadnego sprzętu, ani śladu kabli.. tylko kamienne ściany. - Denis nie wydawał się przekonany tezą historyka. - Każda technologia też ma swoje ograniczenia, co niechybnie potwierdzi nasz inżynier. Wilgoć z pewnością jej nie służy. A jak wytłumaczysz nagłe podniesienie poziomu morza, które zatopiło wyspę? Wiem, przypływy i inne anomalie się zdarzają, ale akurat podczas naszego pobytu? Zaufaj, że lepiej by ten kryształ, czymkolwiek jest, pozostał na dole...

- Dasz głowę, że we wnętrzu tego kryształu nie było małych urządzeń? Myślę, że wszyscy akceptujemy to, iż sprzęty mogą być bardzo małe. Przykładowo wszczepy. Technologia poprzedniej cywilizacji wyprzedzała przynajmniej o jeden skok tą, którą widzieliśmy na Xanou, a oni wyprzedzają o przynajmniej jeden skok resztę świata. Tylko Malfloy mógłby obsługiwać urządzenia codziennego użytku z K’Tshi. My byśmy polegli z kretesem. Może zabezpieczali własne sprzęty przed wilgocią przez zamknięcie w... krysztale? Ludzie wznoszący domy ze szkła mogą potrafić różne rzeczy. Natomiast zatopienia wyspy nie potrafię wytłumaczyć inaczej niż sam wytłumaczyłeś. Jedno wiem jednak z całą pewnością. Po wykluczeniu wszystkiego, co niemożliwe, to co zostanie jest prawdą, choćby było wysoce nieprawdopodobne. Szanse na to, że wyspa zostanie zatopiona akurat wtedy, gdy na niej będziemy są niewielkie. Ale są. W przeciwieństwie do innych możliwości - wzruszył ramionami, po czym uśmiechnął się bardzo szeroko.

- Przed zejściem uprzedzałem, że iluzje kultu są bardzo przekonujące. Uprzedzałem też, że należy wykazać się wiarą w nieistnienie wizji. Jak widać, nie myliłem się. Nie oznacza to, że znikną, ale umożliwia pozostanie przy zdrowych zmysłach, bo wiesz, że choćbyś nie potrafił znaleźć wytłumaczenia, ono istnieje. Spójrzcie, teraz oszukam wasze oczy - sięgnął po jedną z kartek, zaś z kieszeni wyciągnął dukata. Położył na białej powierzchni. Kolejnym ruchem zgarnął pustą szklankę i wodę. Naczynie ustawił na monecie.

- Patrzcie na monetę od… tej strony - rozpoczął proces nalewania. Dukat wydawał się z początku odsuwać od obserwatorów, a kiedy krawędź tafli wkroczyła na obraz monety, ta zaczęła się zmniejszać aż całkowicie zniknęła. Cienki strumień przestał płynąć i gdy powierzchnia uspokoiła się zobaczyli przedmiot leżący pod szklanką poza jej obrębem, przesunięty do tyłu względem obserwatorów.

- Cóż… sztuczka nie jest doskonała, bo wystarczy spojrzeć pod innym kątem i iluzja pryska, ale ja nie zajmuję się tym zawodowo. Mówiłem też, że jeśli wypłynie na ciebie potwór, to lepiej, żebyś uciekał, bo może to być rekin pod przykrywką iluzji. Jeśli mówisz, że wydawało ci się, iż kryształ jest zagrożeniem, to pewnie tak było, choć nie w sposób, który widziałeś. Teraz natomiast występuję jako wsparcie dla twojej woli, abyś nam nie sfiksował w fałszywych przekonaniach. Zawsze po odrzuceniu tego, co niemożliwe zostaje to, co jest prawdą, niezależnie od tego na co to wygląda i jak mało prawdopodobne to rozwiązanie. A oczom nie zawsze warto ufać - wskazał na szklankę.

Pilotka pilnie obserwowała szklankę i dopiero teraz podniosła wzrok.
- Myślisz, że takich rzeczy będzie więcej? No wiesz, mamienia zmysłów. O ile rzeczywiście to wszystko ułuda, jak mówisz. Jesteś człowiekiem nauki, ale podczas swoich podróży widziałam już różne sceny… i powiem ci Jacobie, że jak z reguły stąpam twardo po ziemi, tak nie wszystko da się wytłumaczyć racjonalnie.

- Nie wszystko potrafisz wyjaśnić racjonalnie. Potrafisz wyjaśnić czemu moneta znika? Pewnie nie. Ja z resztą też nie bardzo, ale tak się dzieje - wzruszył ramionami.

- Jest różnica między szklanką i stołem, a hektolitrami morskiej wody, kilkadziesiąt metrów niżej, gdzie ciśnienie jest w stanie zgiąć stal, a wychłodzenie dokucza ci pomimo ochrony skafandra. Poruszasz się w labiryncie ścian pokrytych złowieszczą symboliką. Do tego napotykasz kryształ wysysający z ciebie siły witalne... - Arcon wymawiał te słowa beznamiętnie i zimno, tak aby słuchacze mieli wrażenie podwodnej eksploracji świątyni. - Widmo zagłady nadal jest realne tak, jak twoja moneta. Chciałbym, aby zniknęło, obawiam się jednak, że ono tam jest i obojętnie jakich sztuczek, by nie użyć - pozostanie. Obyśmy nie musieli przekonać się o sile tego kultu...
Teraz powinienem wypocząć. Jeżeli mam odnaleźć ciało Enzo...
- w oczach lurkera pojawił się szczery smutek. - To muszę być w zdecydowanie w lepszej kondycji psychicznej.

Manuel uznała to za puentę rozmowy. Podeszła do stojącego nieopodal globusu i energicznie zakręciła kilkukrotnie sferą.
- Jeśli zatem nikt nie protestuje, obieram trasę na Myth.

Cooper pokiwał głową. Nie było najmniejszych wątpliwości, że siła woli lurkera uległa złamaniu niezależnie od broni, w jaką historyk wyposażył go przed wyprawą i w tej chwili uparcie trzymał się tego, co widział na własne oczy, co odczuwał. Nie było najmniejszej wątpliwości, że kryształ wpływał na zmysły, odczucia, a nawet działania osób przebywających w pobliżu.

Pomimo oporu Denisa, kryształ przezwyciężył jego wolę, lecz nie to było najgorsze. Nie przeszedł przez jej gardę, a zmiażdżył ją. Teraz ofiara leżała na deskach niezdolna do podniesienia się pomimo prób zewnętrznych.

Jacobowi coś to przypominało. Nagle zdał sobie sprawę. Wszczep Samanthy zachowywał się w identyczny sposób, choć kierował jej myśli na zupełnie inne tory. Na czynienie zniszczenia, nie grozę odczuwania zniszczeń. W istocie była to jednak druga strona tej samej monety. Artefakty potrafiły wpływać na myśli, odczucia, odbierane bodźce zmysłowe a nawet czyny.

Czy przez to Denis zacznie widzieć demony? Czy zaprowadzą go one do śmierci?
Nie potrafił odpowiedzieć na te pytania, a jedyna tarcza, za którą mógł się schować leży strzaskana. Historyk wiedział, że jedynym sposobem na obronę przed nimi nawet nie była niewiara, ale wiara w nieistnienie. Jeszcze miał szansę uchronić się przed nimi, jeśli są w drodze. Jeszcze miał czas na uniesienie zasłony. Jeśli tego nie zrobi, dopadną go wszędzie i rozszarpią umysł na kawałki. Kiedy się zjawią, może próbować zasłaniać się wiarą w nieistnienie, ale wtedy będzie już za późno. Jego umysł nie da się przekonać.

Być może reszta załogi także uwierzy w istnienie zamiast nieistnienia i również ich dopadną demony, zaś Jacob nie będzie potrafił im pomóc, ponieważ tylko oni sami zawczasu mogli sobie pomóc, a tego nie zrobili. W tym starciu nie było innej broni niż prewencja.

Jacob wiedział jak Denis może ochronić samego siebie, ale przez złamaną wolę nie przebijał się posłuch. Teraz pozostało mieć tylko nadzieję, iż demony przywołane przez machinacje artefaktu nie są na szlaku. Jeśli są, lurker jest stracony, a Cooper nie miał zamiaru próbować za wszelką cenę wyciągnąć go z otchłani. Zaoferował pomocną dłoń, co nie spotkało się z odzewem, więc natychmiast przeniósł swą uwagę na pozostałych. Teraz o nich toczyła się walka.

Zaczął bezzwłocznie, nim Denis jeszcze wyszedł.
- Byliście kiedyś w teatrze? Jest tam muzyka, scenografia. Co bogatsze sceny dysponują maszynami generującymi zimne lub gorące podmuchy. Wszystko ma wywołać konkretne reakcje w widzu. Wyobraźcie sobie teraz połączenie scenografii grozy, jaką jest świątynia opisana przez lurkera ze wszczepem Samanthy. Ta maszyna wpływała na jej umysł. Być może widziany przez was szaleniec odprawiał rytuały w tej świątyni i dotknął kryształu tak, jak Denis. Być może ten kryształ zaszczepił w jego umyśle wizję ścigających demonów tak silną jak przekonanie Samanthy o jej nieśmiertelności. Porażająca groza może zatrzymać wasze serca i tym samym pozbawić was życia. On się poddał - wskazał głową na Arcona.

- Być może przyjdą po niego demony i zniszczą go od środka. Nikt z nas wtedy go nie obroni, ale wciąż możecie ochronić samych siebie. Jeśli uwierzycie, ale uwierzycie na prawdę, że one nie istnieją i jest to wyłącznie projekcja waszych umysłów, nie dopadną was. Nawet nie pojawią się blisko. Czy zagrożenie na dole istniało? Bardzo możliwe, ale być może jest to zagrożenie szaleństwem. Może przed tym ostrzegał lurkera jego umysł. Chciałbym, żebyście zaufali mojemu osądowi. Wiem o tym kulcie więcej niż wszyscy tutaj razem wzięci, zatem zaufajcie mojej opinii. Jestem pewien, że się nie mylę. Zawodowo zajmuję się odkrywaniem prawd w fantastycznych, cenzurowanych opowieściach zwanych na wyrost historią - spojrzał na wszystkich po kolei.

- Jestem całkowicie pewien, że nic wam nie grozi, jeśli uwierzycie w nieistnienie tego, co przekazują relikty. Jeśli tylko uwierzycie, iż są to machinacje konstrukcji pozostawionych przez bardziej zaawansowaną cywilizację. To samo dotyczy całej ludzkości. Mogę położyć na szali wszystko co mam, łącznie ze sobą. Brońcie się przed zatruciem w ten sposób, póki jeszcze nie jest za późno. To szczególnie do ciebie, Manuel. Wolałbym się nie rozbić przez zwidy - zakończył kpiąco.

Czy ochronią się pod płaszczem, który im dał? Nie wiedział. Miał jednak czyste sumienie, gdyż zrobił wszystko, co mógł.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline