Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2017, 22:07   #48
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację


Obudził się z potwornym bólem głowy, nie pamiętając jeszcze co mu się stało. Coś łaskotało jego twarz, więc otworzył powieki, mrugając przy tym nerwowo. Ujrzał nad sobą piękną twarz w złocistej aureoli.
Anioł?
Czyżby on...
Z każdą chwilą jednak wzrok mu się wyostrzył. Znał to oblicze.
Aila.

Jego świeżo upieczona żona płakała i uśmiechała się jednocześnie, pochylając nad nim. To jej złociste pukle łaskotały go w twarz. Coś do niego mówiła. Spróbował się skupić.
- ..dzie dobrze. Theresa dała ci swojej krwi - z każdym uderzeniem serca słyszał coraz lepiej. I czuł się coraz lepiej.
- Ailo… - powiedział ciężko. - Idź do wyjścia. Uciekaj. - Zaczął próbować wstawać. Był słaby jak dziecko, czuł też, że cała jego twarz jest brudna od lekko zakrzepłej juchy. Gdy starł ją z oczu, dostrzegł Rodericka i Patricię stojących koło tronu. Cała trójka przyglądała się Alexandrowi z sadystycznymi uśmiechami.
- Nie mogę - szepnęła jego młoda żona - jeszcze nie dostał nagrody. Jej częścią miało być to byś patrzył. - Pogładziła jego policzek - Nie martw się, to nie potrwa długo...
- Jaka to nagroda? - spytał.
Odpowiedział mu znienawidzony głos Rodericka.
- A czego mógłbym zapragn...? - zapytał retorycznie, mając pewnie świadomość jak torturuje tym byłego skrybę.
- Zamknij ryj - przerwał mu Alex. - Ailo? - znów zwrócił się do żony. Ta zarumieniła sie lekko, spuszczając wzrok.
- Roderick postanowił podarować nagrodę Theresie. Jego jedyne pragnienie to byś był przytomny gdy ona... będzie ze mnie pić - odpowiedziała cicho, a widząc, że Theresa przywołuje ją gestem, posłusznie chciała ruszyć w jej stronę, ale Alex złapał ją za rękę.

Wspomniał nieziemską rozkosz gdy sire pił z niego. Gdy Aila poczuje to samo…
Wspomniał też westchnienie ulgi gdy wrócił z wyprawy po wilka i przed świtem przyszedł on, a nie sire. Choć wciąż kochała Elijahę to… coś się zmieniło. Nie wypatrywała już go chyba tak, a przynajmniej Alexowi się tak wydawało.
Od jutra szukałaby go może co noc, po odczuciu tej rozkoszy jaką za chwilę miała jej pokazać Theresa. Theresa mogła o tym wiedzieć, a może nie była tego świiadoma i chciała tylko pokazać mu jej rozkosz w jej ramionach.
To się nie liczyło.
Liczyło się to co będzie później.

- Jeżeli spróbuje ci to zrobić… zginę. Nie pozwolę na to. - Pogłaskał ją po policzku. - Jeżeli spróbujemy uciec, jest szansa Ailo.
- Przecież obiecałam - zaprotestowała dziewczyna, po czym rzuciła nerwowym spojrzeniem w kierunku podestu. - No i oni wciąż tu są! Jak mamy uciec? - wyszeptała pytanie.
Tymczasem głośniej odezwała się Theresa.
- Rozumiem twoje rozterki, Alexandrze. Tyś przegrał, a twoja żona ma za to płacić... Skoro jednak to mi Roderick oddał nagrodę, proponuję podmianę. Ty w zamian za nią. Co powiesz?
- Nieee! - teraz to Aila żywo zaprotestowała.
- Nie. - Alex podniósł się. - Ja znam dotyk waszych zębów, niestraszne mi to - spojrzał Theresie w oczy - ale drogie mi zdanie mej małżonki. Ona tego nie chce, więc tego nie uczynię. - Wstał w końcu. - Do walki stanąłem tylko po to - wskazał Rodericka - by wyrwać mu jaja, ot zachcianka. Alem za długo szukać ich musiał to zwyciężył. Nie masz prawa żądać od nas spełniania zachcianek swych Thereso. A nawet jeżeli Aila obiecała, tom jej ślubnym. Moja zgoda potrzebna. Nie udzielam.
Na te słowa wampirzyca wybuchła śmiechem.
- Elijah mówił, że będę się przednio przy was bawić i miał rację. Naprawdę myślisz, że ludzkie śluby mają dla mnie jakieś znaczenie? Powiedzcie mi jedno. Czy gotowi jesteście sprzeciwić się woli swego pana i odmówić wykonania mego rozkazu? - zapytała, wodząc wzrokiem między szlachcianką a jej mężem.
- A jakie dla mnie znaczenie twoje zachcianki? Idź spytaj Elijahy czym gotów jego woli się sprzeciwić, co dopiero twego rozkazu. - Alex miał nadzieję, że w mroku korytarza… - Ailo… uciekaj, proszę - szepnął.
Widział jak jej dłonie zaciśnięte w pięści tak mocno, że aż pobielały kłykcie, drżały. Stała ze spuszczoną głową, nie patrząc teraz ani na męża, ani na wampirzyce i jej ghule.
- Nie - powiedziała cicho, po czym powtórzyła głośniej: - Nie. Ja... ja zawarłam umowę i ja się z niej wywiążę.

Alexander spojrzał na małżonkę. Wciąż wspominał te myśli, które przebiegały mu przez głowę gdy chciał sprzeciwić się już na samym początku. Byli dokładnie w tej samej sytuacji, ale teraz znał potencjał ghuli Theresy. Wtedy zrezygnował z ryzyka, a teraz?
Teraz ryzyko było jeszcze większe.
Gdyby chciała uciec… stanąłby naprzeciw wszystkim. Tak, po prostu. Wspomniał jednak Rodricka idącemu ku niej z mieczem. Szczególnie po walce z nim.
- Tak silna dla ciebie obietnica? - szepnął. - A mi coś obiecasz? Bym się zgodził?
Milczała chwile, wciąż nie patrząc na niego.
- Czego pragniesz? - zapytała cichutko wreszcie.
Objął ją i przytknął swe zakrwawione czoło do jej czoła.
- Po tym co poczujesz, gdy cię ugryzie. Nie będziesz szukać tego u Elijahy. Nie oddasz mu się, nie dasz mu się ugryźć po dobroci.
Uniosła głowę, obdarowując go spojrzeniem wielkich błękitnych oczu. Załzawione były nawet piękniejsze niż zazwyczaj. Ona cała była niesamowicie piękna w swoim smutku. Po chwili Aila niepewnie skinęła głową.
- Obiecuję ci to.
On również skinął powoli głową.

- Dobrze - powiedział.
- Czekam -pospieszyła dziewczynę Theresa.

Otulona opończą Aila odwróciła się ku niej i podeszła wolnym krokiem. Tymczasem Patricia przesunęła się nieco w dół, by w razie czego zagrodzić drogę Alexandrowi do niej.
- Uklęknij przede mną dziecko. Odwróć się tyłem - powiedziała wampirzyca, a Aila posłusznie wykonała rozkaz.
Theresa pogłaskała ją czułym gestem po włosach, schylając się nieco, a Alexander odwrócił się do nich plecami. Po chwili wahania… zakrył uszy. Dźwięk jej jęku działałby na wyobraźnię jeszcze gorzej niżby to widział.

Czekał.
Nie powinno to trwać przecież długo, a jednak czas dłużył się niemiłosiernie. By go jakoś odliczać, wsłuchiwał się w bicie własnego serca. Kilkadziesiąt uderzeń później myślał już o tym, czy nie powinien jednak sprawdzić i się odwrócić... Wtedy jednak wyczuł, że ktoś się zbliża. Po chwili jego ramienia dotknęła szczupła, znajoma dłoń Aili.
- Możemy iść - powiedziała bez emocji, gdy odetkał uszy.
Przez chwilę przypatrywał się jej twarzy, szukając czegoś więcej za maską spokoju, ale unikała jego wzroku. Postąpiła kilka kroków do przodu, ciągnąc go delikatnie za rękę. Chciała jak najszybciej opuścić to pomieszczenie.
- Zobaczcie jak trzymają się za ręce - skomentował to Roderick - Miłość to doprawdy piękna rzecz.
Alexander nie odwrócił się.
Poszedł za Ailą.


Dopiero w komnacie znów spojrzał jej w twarz.
- Ailo? - spytał.
Podeszła do dzbanu i drżacymi rękoma nalała wino do ielichów, część przy okazji rozlewając na stół i ziemię. Wychyliła zawartość swojego, po czym dopiero się odezwała.
- Tak?
- Wszystko dobrze? - Sam nie wiedział jak zadać to pytanie. - Co czułaś? - dodał cicho sięgając po kielich.
Znów sobie nalała, nie patrząc na niego.
- Jestem zmęczona. Możemy o tym nie mówić? - zapytała nerwowo.
- Porozmawiamy nad ranem?
- A musimy w ogóle?! - wybuchła.
- Tak.
- I czego niby oczekujesz? - warczała na niego - Że cię przeproszę? Przepraszam! Przepraszam, że cię w to wciągnęłam. Przepraszam, że zgodziłam się na tę grę także za ciebie. Przepraszam! Czego chcesz więcej?!
Zbliżył się i spojrzał jej w oczy.
- Byś mi powiedziała - rzekł - co mogę uczynić, abyś nie przepraszała. Jak mogę ci pomóc z tym, co czujesz?
Odstawiła kielich i spojrzała mu dumnie w oczy.
- W tym chyba problem, widzisz... ja się wcale źle nie czuję. Podobało mi się. To chciałeś usłyszeć?
Nie spuszczał z niej wzroku.
- Nie. Że się podobało to wiem… - Spojrzał w kielich a potem powrócił do jej oczu wzrokiem. - Dlategom nie chciał… by Cię zastąpić. Byś nie musiała na to patrzeć. We mnie, nie zmieniło się nic. A w tobie?

Wzrok jej nieco złagodniał.
- Jestem zmęczona i... jakby brudna, ale jeśli pytasz o... o nas... z mojej strony nic się nie zmieniło - powiedziała, podchodząc do niego niepewnym krokiem.
Objął ją niepewnie, bo nie wiedział czy akurat teraz właśnie tego potrzebowała.
- To… - nie wiedział jak ubrać w słowa to co chciał powiedzieć. - To dla mnie znaczy więcej niż myślisz, ale nie tego się obawiam, Pójdźmy spać. A rano zabiję całą trójkę.
Uśmiechnęła się delikatnie i przytuliła do niego.
- Nie zabijesz - powiedziała tylko po czym pocałowała go przeciągle, a on oddał dlugi pocałunek.
- Niby czemu? - spytał z lekką drapieżnością w głosie.
- Bo mimo wszystko to nasi goście, panie zarządco. - Popatrzyła na niego karcąco, po czym jakby przypomniała sobie o jego stroju gladiatora i delikatnie powiodła ręką po nagiej, umorusanej teraz piersi mężczyzny.

Odetchnął z ulgą.
Bał się, że powie, iż mieli zamiar wyjechać.
Mogła inaczej odebrać jego oddech…
I nagle zdał sobie sprawę, że ona…
Gdyby tej nocy się z nią kochał pewnie w myślach jego dotyk mogła wyobrażać sobie jako wampirzycy, która dała jej tyle rozkoszy. Gdyby nie chciał, mogłaby uznać, że nie chce jej, po tym co przeszła.
Zaczął panikować.

Na szczęście Aila wciąż jeszcze nie była na tyle śmiała, by samej inicjować intymne sytuacje. Po chwili cofnęła rękę i odsunęła się.
- Obmyj się chociaż nieco zanim wejdziesz do łoża. Ja muszę się przebrać w koszulę.
Skinął głową i puścił ją by zbliżyć się do misy z wodą.
- Chciałbym…. - powiedział odwrócony do niej plecami ale zerkający na odbicie w lustrze - byśmy od sire ślubny prezent odebrali razem.
- Chcesz mnie pilnować... - powiedziała cicho. W odbiciu zwierciadła ujrzał jak zdejmuje opończę, pod którą jest całkiem naga i sięga po białą koszulę nocną.
- Nie. Wszak przyrzekłaś. Chcę spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim, i zadać mu przy tobie jedno pytanie.
- Cóż, od niego zależy czy wezwie nas oboje czy pojedynczo.
Blondynka ubrała się. Przez mgnienie chwili Alexandrowi wydawało się, że wokół jej lewej piersi zobaczył sine ślady po paznokciach. Ale przecież mogło mu się zdawać przy migotaniu świec w komnacie.
- Jeżeli wezwie ciebie, możesz wziąć mnie ze sobą. - Ochlapał znów twarz wodą, zmywając krew.
- Zastanowię się - odparła wymijająco, wślizgując się do łóżka pod pierzynę.
- To może być jeszcze przed świtem.
Nie powiedziała na to już nic, moszcząc się i gasząc świecę po swojej stronie małżeńskiego łoża.
- Śpij dobrze kochana - powiedział lekko zrezygnowanym tonem idąc do drzwi.
Znów nie odpowiedziała. Po jej oddechu poznał jednak, że już usnęła.
No tak, straciła wiele krwi…

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline