Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2017, 22:45   #20
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Pierwsze trzydzieści kroków nie stwarzało wielkich obietnic. Korytarz zdawał się być coraz ciaśniejszy i ciemniejszy, pojawiało się więcej skał niedotkniętych przez kilof. Powoli zaczynało to wyglądać jakby tę odnogę wydrążono tylko dla ścieżki spacerowej niż po to żeby czegoś konkretnego w niej szukać.
Jednak starannie patrząc sobie pod nogi Deanna natrafiła na coś co nie powinno należeć do tego miejsca. Na kawałku wystającej ze ściany, przy samej podłodze, skały leżała lalka. Pokryta warstwą piachu, kurzu i lekko spowita pajęczyną, szmaciana lalka z porcelanową twarzą, której brakowało jednego oczka. Lalka była upodobniona do dziewczynki w granatowej sukience, z czarnym warkoczem, ale przez to, że przy ustach jej twarz lekko pękała, wyglądała niewesoło.
- O kurwa - mruknął Chris nachylając się nad kucającą Deanną. Nie była to uwaga szczególnie błyskotliwa, ale co można sobie pomyśleć w takiej sytuacji. - Jak w horrorze. Sprawdź, czy nie gada. - w sytuacjach gwałtownego stresu robił się głupkowaty. Obecność lalki to w sumie nic dziwnego, dzieci mogły tu wchodzić, ale w zestawieniu z tym metodycznym podejściem Marka zrobiło to na nim szokujące wrażenie.
- Trafiliśmy na sektę voodoo - stwierdziła Deanna, przyjmując śmiertelnie poważny wyraz twarzy. - Już po nas… - przewróciła oczami i trąciła męzczyznę w ramię. - Wyluzuj, Chris. Ktoś tu zostawił lalkę. Tyle.
Oświetliła zabawkę latarką, a potem podniosła, żeby obejrzeć jej tył.
Nie wyglądała na to żeby miała jakieś znaki szczególne, na sukience nie wyhaftowano jej inicjałów właścicieli lub właściciela ani imienia. Jednak na wysokości pośladków, albo przynajmniej tam gdzie bardziej realistyczna lalka miałaby pośladki, miała starannie wyciętą, równą dziurę.
Deanna poświeciła, starając się zajrzeć do środka lalki.
- Pff - wspierał ją słownie Chris starając się uniknąć kolejnego przekleństwa. Były momenty w jego życiu, że klnął jak szewc i od pewnego czasu kolejny raz starał się to zwalczyć.

Pod spódnicą lalka była lekko popruta, w okolicach szmacianego podbrzusza wystawał kawałek metalu zatykający dziurę w jej malutkim ciele. Deanna wyciągnęła go i jej oczom ukazała się złota moneta. Zdawała się być dobrze zachowana i prawdziwa, a na jej rewersie wyryto datę 1857.
Chris milczał patrząc na dłonie kobiety, a w zasadzie na to co się w nich znajdowało.
- Fajna lalka - w końcu mruknął - może jest ich tu więcej.
- Fajna
- poświadczyła Deanna, chowając lalkę do plecaka. - Ale to nas nie przybliża ani o milimetr do Toma. Choć, zobaczymy, co jest tam dalej. Jak sie zacznie zawalac, to daj mi znać.
Poświeciła po scianach i suficie, szukając szczelin i głębszych pęknięć. Oraz czegokolwiek, co tu nie pasowało.
- Idziemy.
Po jeszcze kilkudziesięciu krokach poczuli, że nierówna ziemia zaczyna zaliczać spory spadek. Kopalnia najwyraźniej ciągnęła się dalej w dół. W pewnym momencie korytarz był poszerzony, a w ziemię wbito potężny bal drewna, do którego przywiązana była masa starych, na tę chwilę już nie spełniających standardów bezpieczeństwa lin. Najwyraźniej górnicy przywiązywali się do belki i schodzili stromym korytarzem w dół. Po jakimś czasie zapewne robiło się na tyle stromo i nierówno, że posiadanie liny do wciągania się, lub kogoś było bardzo pomocne. Ciężko jednak było powiedzieć jak głęboko sięga ten stromy korytarz.
Do wyboru mieli też jednak drugą ścieżkę, idącą w inną stronę, już nie stromą, a normalny korytarz, ale z coraz bardziej nierównym podłożem. Ponadto zdawało się, że wsporniki ścian są coraz rzadsze, co napawało pewnym uzasadnionym niepokojem.
- Nie wejdę tam - Deanna nie cierpiała na klaustrofobię, ale zaczynała się czuć nieswojo w tej kopalni. - Wracamy do nich? Może Mark spróbuje...
Chris kiwnął głową. Wszedł jeszcze ostrożnie kilka kroków w głąb ścieżki i poświecił latarką w głąb. Nie liczył na nic szczególnego, ale zanim zawrócił uważnie oświetlił ziemię przed sobą. Liczył, że może jakimś cudem zobaczy świeże ślady.
Nawet jeśli ktoś tutaj był ostatnimi czasy, to na tak twardym i nierównym podłożu ciężko było zostawić długotrwałe ślady, szczególnie, że co jakiś czas z sufity spadały ziarenka piasku.
Wrócili do Marka stąpając ostrożnie. Para wciąż była tam gdzie ich zostawili.
- Coś długo wam zeszło - mruknął Mark i skinął głową w podłogę kopalni, w której jeszcze nikt z nich nie był. - Ten korytarz jest niby bardzo długi, mapa którą dostaliśmy kończy się bodajże w jego połowie, warto by było ją więc uzupełnić. Ponadto jedna z jego odnóg to ma być ta którą się ostatnio zawaliła.
- Świetnie - powiedział Chris. Bardzo lubił zawalające się odnogi korytarzy w kopalniach. Niemniej uznał, że Mark uzbrojony w ten dziwaczny sprzęt może wiedzieć co robi.
- Jeśli będziecie czuli się zbyt… nieswojo dajcie znać - mruknęła Agatha. - Mi już tutaj się średnio podoba. Po mojemu to miejsce nie nadaje się do niczego, a ty jak myślisz? - spytała Marka.
- Jesteśmy tu pół godziny… - odpowiedział jakby lekko zażenowany pytaniem. Póki co średnio to wygląda. Wszystko wydaje się bardzo stare, starsze niż powinno - dodał tajemniczo ruszając pierwszy
- Tamten korytarz - wskazała odnogę, z której wyszli - po chwili spada bardzo ostro w dół. Jakiś sprzęt do wspinaczki by się przydał, niby są tam liny, ale ja bym im tak bardzo nie ufała. Nie wiadomo, jak długo już pleśnieją…
Chris uśmiechnął się nerwowo do Agathy, co mogło znaczyć, że stan ‘nieswojo’ osiągnął już jakiś czas temu. Nie powiedział jednak nic i ruszył za Markiem.
- Spadek w dół? To raczej dziwne. Jesteśmy już dość nisko poza tym mapa którą mam prowadzi nieco dalej tamty korytarzem i nie ma nic o spadku… - marknął Mark. - Jeśli już to nie może to być zbyt duży spadek, inaczej by się zawaliła tamta odnoga. Chyba, że jest wzmocniona znacznie lepiej niż ta. Bo póki co napotykamy same dosyć prymitywne konstrukcje - odpowiedział nieco zwalniając tempa.
- Dziwny to byłby spadek do góry… - mruknęła Deanna.
Przeszli spory kawałek, albo przynajmniej tak im się wydawało. Ciasnota i ciemność nieco utrudniały dokładne odmierzenie dystansu jaki przebyli.
- Tak czy inaczej trzeba będzie tam wrócić i to sprawdzić. Chwila - powiedział ponownie rozstawiając trójnóg. Przez chwilę popracował po czym znowu zebrał sprzęt.
Minęło dobre pięć minut, korytarz stawał się coraz bardziej zawiły, szli slalomem, a po jakim czasie zaczynało się wydawać, że zaczyna skręcać i zawracać.
- Coś się nie zgadza… - według mapy już dawno powinniśmy minąć zawaloną odnogę. No i trzy inne, ale póki co… wygląda to zupełnie inaczej niż według tego co nam dali - powiedział zdenerwowany.
- Czyli co? Mapa z innej kopalni? - zapytał Bones. Już się przyzwyczaił, że zaraz może zginąć i wzrosło jego zainteresowanie.
- Początek się całkowicie zgadza, ale teraz… zaraz - powiedział przystając. Ostatecznie im się udało i odnaleźli jakże upragniony zawalony korytarz. Idące w prawo przejście było po sufit zawalone gruzem, skałami i masą mniejszych kamieni. Spomiędzy wystawał kawałek załamanej podpory.
- Nie wierzę, że istnieje tak zły kartograf, żeby tak to wszystko pomieszać. Poprawne zmapowanie i zebranie odczytów ze wszystkiego do tego miejsca zajmie mi kilka dni - powiedział zawiedziony.
- Dni? Mówiłeś, że to robota na jedno popołudnie! Nie chcę tu spędzać następnych kilku dni! Poza tym mamy terminy - oburzyła się Agatha, lekko podnosząc głos.
- Wtedy myślałem, że możemy w miarę ufać tym danym, które nam dali, ale teraz widzę, że wszystko co mieliśmy do tej pory idzie do kosza. Odczyty z ziemi zresztą też się nie zgadzają… to akurat już na wejściowych odczytach widziałem, ale kolejne tylko to potwierdzają
- powiedział rozstawiając więcej sprzętu niż wcześniej. Wyciągnął kilka lamp i zaczął je przymocowywać do sklepienia co kilka kroków. - Najlepiej będzie jeśli już zacznę przygotowywać to miejsce do pracy na następne dni - westchnął Mark.
Agatha w międzyczasie załamała ręce, zdjęła kask i usiadła na nierównym piasku.
- No to super… najwyraźniej niepotrzebnie was tu ciągnęłam. Nie dość, że nic tu nie ma, to jeszcze wszystkie dane jakie mieliśmy do tej pory są nic niewarte. Przepraszam - powiedziała smutno nie podnosząc wzroku.
- Bez przesady - Deanna poklepała dziewczynę po ramieniu. - I tak się tu wybieraliśmy. Szkoda tylko, że nie przybliżyło nas to w żaden sposób do Toma. - spojrzała na Chrisa - Będziemy wracali, co?
- Spotkamy się wieczorem
- zwróciła się znów do Agathy - Opowiesz mi, co odkryliście. Może coś okaże się dla nas ważne, ok?
Agatha pokiwała głową.
- Wieczorem wrócimy do motelu to na pewno. Nie mam zamiaru spędzać tu nocy! - powiedziała tak by Mark ją usłyszał. On zapewne nie miałby problemu z takim przedsięwzięciem.
Chris jednak był coraz bardziej zainteresowany i nie wyglądał jakby zamierzał się zbierać. W ciągu ostatniej drogi mniej więcej trzy razy pogrzebał się żywcem, a dwa razy oglądał się jako uratowany w wyniku akcji strażaków. Do tego migał mu przed oczami czerwony pasek telewizji informacyjnej z wiadomością o jego cudownym ocaleniu.
- Czemu akurat tutaj? - zapytał Marka - Po co będzie potrzebna akurat mapa tego czegoś? Przecież tu nic nie ma. - i zupełnie na przekór tym słowom zaczął oświetlać dokładnie korytarz w głąb miejsca, w którym jeszcze nie byli.
- Myślicie, że tutaj będzie złoto, czy coś? Nie wygląda jakby nie dało się tu wydobywać niczego poza tymi kamieniami.
- Rzeczywiście na tę chwilę wykopanie tutaj czegokolwiek mogłoby mieć okropne skutki
- pokiwał głową, mówiąc chyba bardziej do siebie niż odpowiadając Chrisowi. - Akurat tutaj bo takie dostaliśmy zlecenie. Jest to ogromna przestrzeń, wokół nie ma nic, co z jednej strony jest trochę słabe, a z drugiej stwarza duże możliwości - odpowiedział enigmatycznie, nie przerywając pracy.
- Możliwości, w sensie? Możesz doprecyzować?
- Nie, nie mogę
- odpowiedział wpatrując się w ekran świeżo wyciągniętego iPada. - Zresztą nawet jakbym mógł to czemu miałbym wam mówić? Wy nie jesteście z nami szczerzy.
- To się nazywa projekcja
- Deanna uśmiechnęła, samymi ustami. - Przypisujesz innym swoje motywacje i zachowania.
Bones był przekonany, że introwertycy, zwłaszcza tacy półautystyczni jak Mark mieli wbudowaną zdolność obserwacji i kojarzenia faktów. Zanosiło się więc na słowną potyczkę, a Chris za nimi nie przepadał. Przewrócił oczami patrząc na Agatę i poszukał sobie szybko jakiegoś kąta do obserwacji niczego. Byle tylko z dala od tych dwojga. Przeszedł od niechcenia kilkanaście kroków i zaczął uważnie obserwować ściany i ziemię pod stopami.
- Och przestań już… - Mark nie wytrzymał, oderwał wzrok od ekranu i wbił go wściekle w Deanne. Zawahał się przez chwilę, rozwierając usta. Po krótkim namyśle nabrał cicho powietrze i jednak pociągnął dalej. - Ten wasz “kolega z pracy”, czy “chłopak”, albo kimkolwiek dla was niby był wydzwaniał do mnie kilka dni. Za cholerę nie był jakimś agentem nieruchomości, czy jakikolwiek kit chcecie mi wcisnąć… - warknął i skierował uwagę spowrotem do ekranu przenośnego komputera.
Agatha obejrzał się na swojego chłopaka nierozumiejąc.
- To on dzwonił? Litości Mark, czemu wcześniej nic nie mówiłeś?! - spytała wstając poddenerwowana.
Chris był zmuszony ponownie sięgnąć po radykalne rozwiązania słysząc wypowiedzi człowieka od pikających maszyn. Tym razem jednak akcent został położony w zupełnie innym miejscu, przez co słowa przybrały charakter bardziej odkrywczy, niż zaskakujący:
- O kurwa - szepnął. Thomas nie mógł być zleceniodawcą. Kim więc był? I co było w tej kopalni? Liczył, że Deanna zagra z Markiem w otwarte karty i jednak czegoś się dowiedzą. Wreszcie zaczęło się robić ciekawie.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline