Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2017, 08:42   #47
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Niemal wszystkim występującym brakowało co nieco do talentu wampirów, ale byli dobrzy. Bardzo dobrze. Znacznie przewyższali umiejętnościami większość znanych mu śpiewaków. Gdy na scenę wyszła główna postać, bez trudu rozpoznał w niej ghula. Mężczyzna miał głęboki, niemal hipnotyzujący głos. Rzeczywiście śpiewał pięknie, nawet jak na kogoś takiego jak Gaheris, któremu do pozycji melomana sporo brakowało. Nie chciał przeszkadzać Charlotcie, więc także pozwolił sobie na przyjemność wsłuchiwania się w tonację ghulowego głosu. Po pierwszych utworach, gdy załapał konwencje bez trudu zaczął podążać za fabułę. Do tego miał coraz mniejsze problemy z przeskakiwaniem z łaciny na ten nowy język.

To co do oderwało, to było ciche, szybko stłumione jęknięcie z balkonu obok, zaraz po którym pojawił się zapach vitae. Wyczuł to tylko dzięki swoim wyczulonym zmysłom, w pełni świadom tego, że Charlotta której dłoń delikatnie zaciskała się na jego udzie nie zwróciła na to uwagi. Najwyraźniej Robert miał plan delektować się tej nocy nie tylko muzyką. Właściwie tolerancyjnemu Gaherisowi to nie przeszkadzało. Nie przeszkadzałoby nawet, gdyby zamiast tylko zapachu krwi dotarł do niego także zapach intymności, chyba, żeby zaczęli zbyt głośno jęczeć. Skoro jednak nie, to niech się bawią zdrowo. On jednak chyba wolał kosztować krwi Charlie w trochę innej atmosferze, niż loża budynku operowego. Jednak de gustibus not disputandum est.
Chyba Robert planował podążyć w przewidzianym przez wampira kierunku, bo po chwili dotarł do niego i ten znajomy zapach. Nadal było jednak cicho. Podczas jakiegoś tańca, zdał też sobie sprawę, że dłoń Charlotty zaczęła się lekko poruszać, a jej wzrok nie jest skupiony na wywyższeniu. Czyżby też wyczuła? To raczej było niemożliwe. Wyczuwał w niej niepewność i przyjemne, znajome ciepło. Jednak widać było, że dostojna Ashmore nie pozwoli sobie na więcej poufałości, nawet jeśli ma na takową ochotę. Identycznie właściwie on. Nawet jeśli miał ochotę, nie planował tego robić tutaj. Chociaż jak myślał na temat pięknej Charlotty oraz jej wdziękach, robiło mu się cieplutko ogólnie, zaś nieco twardo pomiędzy nogami. Starał się jednak opanować skupiając na muzyce, ale dotyk dłoni był naprawdę bardzo miły. Poczuł jak jej dłoń powędrowała wyżej i zamarła natrafiając na twardość w jego spodniach.
- Henry… - Jej cichutki, rozpalony szept dotarł do uszu wampira, niemal w tym samym momencie, co zapach jej kobiecych soków. Drgnął tymczasem pod jej dotykiem nie wydając najmniejszego głosu. Właściwie gryzł wargi, żeby nie jęknąć. Jego dłoń dalej pieściła jej udo sięgając nieco głębiej, jednak dalej tylko udo. Drobne, rozpalone palce sięgnęły do zapięcia jego spodni, podczas gdy usta złożyły nieśmiały pocałunek na kąciku jego ust. Czuł jej drżenie. Poczuł też jak w typowy dla siebie sposób ścisnęła uda, pewnie czując jak jej własna wilgoć moczy bieliznę. Przed chwilą obiecywał sobie, iż nic się nie wydarzy, no ale takiego przebiegu wydarzeń nie mógł oczekiwać. Oddał jej pocałunek, zaś jego dłonie rozpięły guziki rozporka. Męskość Gaherisa chciała się tak bardzo uwolnić, iż niemal rozrywała spodnie. Potem pragnął tylko podsunąć jej sukienkę, ściągnąć majtki oraz posadzić na sobie, na swoim naprężonym palu. Charlie lekko zaskoczona zaczęła poruszać palcami po jego męskości, w końcu jednak nie wytrzymała i szepnęła mu do ucha.

- Czy moglibyśmy… tutaj? - Jej rozpalony oddech podrażnił jego chłodną skórę.

Uśmiechnął się nic nie mówiąc i korzystając ze swojej wampirzej siły uniósł ją leciutko nad fotelem przenosząc na własne kolana. Było wszak ciemno, oni zaś odpowiednio ukryci. Usadowiona na kolanach … wystarczyło że podciągnie dół sukienki oraz opuści majteczki. On ją zaś cały czas trzymał gotowy podnieść oraz nabić na swój mokry, spragniony jej cudownego ciała pal, kiedy tylko się dziewczyna przygotuje. Usłyszał cichy szelest jej sukni, a chwilę potem jak jej wilgotna bielizna otarła się o jego męskość. Kobieta cała zadrżała, ale jakoś udało się jej sięgnąć pod wszystkie warstwy materiału i uwolnić rozpaloną kobiecość. Chwycił ją za pośladki unosząc oraz trzymając niczym małe dziecko nad nocniczkiem. Po czym powoli, bardzo powoli zaczął opuszczać nabijając ją na siebie.
- Kocham cię - wyszeptał i zwisało mu, czy akurat ktoś tam na scenie śpiewał pięknie, czy całkiem średnio. Kobieta zasłoniła usta powstrzymując jęknięcie. Jej kwiat przyjął go ochoczo, a rozpalona skóra ramienia i szyi kusiła golizną. Ciekawe czy Robert czuł to samo co on wyczuł przed sekundą z jego alkowy. Poczuł jak Charlie poruszyła się na nim, powoli unosząc się do góry i nieśmiało opadając. Skupił się tylko na niej. Dłonie wampira wsunęły się pod jej tyłek oraz pomogły jej unosząc ją oraz opuszczając. Nawet nie musiała się ruszać. Po prostu wchodziło w nią oraz opuszczało jej ciało, kiedy unosiła się pod górę. Nawet jeśli Robert czuł to, zaś można było przypuszczać, że tak, było mu zbyt dobrze, zbyt przyjemnie oraz zbyt cudownie przy tej kobiecie, żeby rozmyślać na temat innych wampirów. Zajął się tylko Charlie. Kątem oka widział jej przymknięte oczy i przygryzioną wargę. Czuł też, że cała ta atmosfera niesamowicie ją nakręca. Była blisko i wiedział że może ją doprowadzić w każdej sekundzie. Wystarczył jeden mocniejszy ruch, mocniejszy uścisk na pośladkach. Jednak odwlekał tą chwilę, ile tylko się da, żeby móc przedłużyć jej słodka przyjemność. Jego samego także powoli brało coraz mocniej, wreszcie nie mogąc już się opanować nasadził ją mocniej gwałtowniej ruszając oraz wystrzelił ku jej kobiecej tajemnej głębinie porcję krwi, przygryzając mocno wargi, żeby nie jęknąć. Poczuł jak ciało Charlotty zadrżało gdy doszła. Oparła się o niego plecami, a on nawet przez wszystkie warstwy ubrań wyczuł jej rozpalone ciało. Dopiero po dłuższej chwili pozwoliła sobie na wypuszczenie powietrza. Siedziała na nim, cudowna wspaniała. Sięgnął po chusteczkę do kieszeni, ale jeszcze jej nie wypuszczał. Chciał trochę ją tak w takiej pozycji. Potem podał jej chusteczkę, jakby nie było. Musieli dbać, żeby nie pobrudzić ubrań tym co właśnie w nią wstrzelił oraz intymnymi kropelkami. Nagle rozległy się oklaski. Charlie prawie się zerwała, na szczęście przypomniała sobie, o tym czego upływ blokuje swą męskością Gaheris.

- Zaraz zapalą się światła. - Szepnęła cicho.
Podał jej szybko chusteczkę.
- Wiesz Charlie, chyba musimy się częściej wybierać na przedstawienia. Uwielbiam stanowczo niezwykłe piękno opery - uśmiechnął się do niej.
Kobieta skorzystała z chusteczki i zdążyła się podnieść, tuż przed tym jak zapalono światła. Stanęła przodem do wampira uśmiechając się do niego. Na jej twarzy wciąż było widać rumieniec.
- Jest jeszcze drugi akt, kochanie. - Ostatnie słowo szepnęła bardzo cicho.
- Opera stanowczo jest niedocenianym miejscem. Wyjątkowo mi się podobała. Bardzo chciałbym, ażeby drugi akt był co najmniej tak dobry, jak pierwszy - Gaheris był wyjątkowo zadowolony.

Charlotta zarumieniła się bardziej. W dłoni ściskała chusteczkę, którą się wytarła.
- Chyba będę musiała lekko ochłonąć. - Odezwała się w końcu. Jednak chyba nie miało jej to być dane o u drzwi ich balkonu rozległo się pukanie.
- Ooo - cicho powiedział zaskoczony, jednak odzyskał rezon. - Witamy, witamy - powstał tak, żeby osłonić Charlottę, która musiała mieć czas, żeby ukryć chusteczkę.

Na ich balkon zajrzał uśmiechnięty Robert, za nim stała lekko zarumieniona Elisabeth. Wampir usłyszał szelest sukni Charlotty, gdy ukryła chusteczkę w połach sukni.
- Można? - Syn Anny wyszczerzył się. - Byłem ciekaw jak ci się podobał pierwszy akt Henry.
- Niezwykle mi się podobał - wyjaśnił uprzejmie. - Oczywiście, zapraszamy - uśmiechnął się wesoło. - Jak długie są przerwy, czy zdążymy gdzieś wyjść, bo jak patrzę na dół, niektórzy widzowie wychodzą, czy raczej powinniśmy zostać? - spytał. - Natomiast co do samej opery, pomimo iż nie znam tego języka, da się pojąć, o co chodzi. Zresztą bardzo Charlotta pomogła mi tłumacząc akcję.

Wampir zobaczył w oku Roberta błysk. Jednak po twarzy Brewera nie dało się poznać by miał jakiś komentarz.
- Jest dość czasu by się przejść ewentualnie napić. - Uśmiechnął się do Charlotty. - Moglibyśmy się przejść na balkon, jest przyjemna noc.
- To dobry pomysł. - Głos Charlie lekko zadrżał. Gaheris czuł, że jego towarzyszka nadal jest rozpalona, był też pewny że drugi wampir musiał to wyczuć.

Skinął.
- Wobec tego chodźmy. Ponieważ nie wiem, gdzie jest ano balkon, ani karczma, eee pub – poprawił się – proszę prowadźcie. Kochanie, może najpierw balkon? - spytał Charlotty. Wydawało mu się, iż dziewczyna potrzebowała chwili ochłody. Chciał, żeby była zadowolona, żeby się dobrze czuła. Charlotta chwyciła go pod ramię.
- Tutaj jest restauracja. - Uśmiechnęła się do Gaherisa. - Ale chętnie zacznę od balkonu. Gdy już mieli opuścić pokój Robert nachylił się do ucha wampira i szepnął cicho.
- Niech zostawi tą tkaninę z krwią tutaj. Mnie już kręci od tego zapachu, a co dopiero pozostałych. - Mrugnął do Henrego i chwycił pod ramię swoją towarzyszkę. - Zaczekamy na zewnątrz.

Charlie spojrzała na niego zaskoczona.
- Coś się stało? - rzeczywiście pachniała cudownie. Swoją rozpaloną kobiecością i vitae, którym wypełnił jej ciało. Zapach krwi z chusteczki jeszcze potęgował te doznania. Faktycznie, gdyby piękna dziewczyna wyszła tak, prawdopodobnie zakasowałaby Florence w oczach wampirów. Wspaniała iście oraz wyjątkowa.
- Zostaw chusteczkę - wyszeptał do niej - oraz chodźmy - ponownie osłonił ją przed spojrzeniem Roberta juniora.
- Ach, dobrze. - Charlie wyjęła z kieszeni, zakrwawiony materiał i zostawiła go lekko schowanego na jednym z foteli. Ponownie chwyciła wampira pod ramię i już razem z Robertem i Elisabeth ruszyli w kierunku wspomnianego balkonu.

Musieli wejść dwa piętra wyżej i przejść przez olbrzymią salę. Charlie nachyliła się do jego ucha.
- Tutaj odbędzie się bal.

Ruszyli dalej i po chwili wyszli na rozległy taras, z którego rozpościerał się widok na oświetlony lampami gazowymi, gwarny Londyn. Na balkonie było sporo osób, które tak jak oni postanowiły się przewietrzyć. Charlie puściła jego ramię i podeszła do balustrady, o którą oparł się także Robert. Towarzyszka Gaherisa miała roziskrzony, radosny wzrok. Zdawała się nawet nie zwracać uwagi na gęsią skórkę, która pojawiła się na jej odsłoniętych plecach.
- Jest pięknie. - Szepnęła cicho, ale wampir bez trudu to usłyszał.
- Jest dziwnie - odparł arturiański wampir, bowiem dla niego piękno było czymś jednym, jednak przede wszystkim uderzała go wielkość Londynu. Światła olejowych lamp ciągnące się niby arterie, rozjaśnione place oraz miejsca, które przenigdy nie spały, stanowiły dla niego coś stanowczo wyjątkowego. Chwilę czekał starając się uszanować jej poczucie piękna wspaniałego Londynu. W końcu Charlie sama oparła się o barierkę i spojrzała na niego z uśmiechem. Dopiero po chwili odwróciła wzrok w stronę stojącego obok Roberta.

- A wam jak podobał się pierwszy akt? Byliście już może na Cyruliku z Sewilli?

Gdy Charlie wspomniała o pierwszym akcie, twarz Roberta na sekundę nabrała drapieżnego wyglądu. Szybko jednak uśmiechnął się już zupełnie naturalnie.
- Ja już miałem okazję oglądać przedstawienie, ale Elisabeth widziała je po raz pierwszy. Prawda?

Ghulica nie zdążyła jej odpowiedzieć, bo nagle usłyszeli znajomy głos. Gaheris tuż przy swoim uchu.
- Widzę, że wszystkim wam udało się dać ponieść sztuce. - Oddech Florence, podrażnił lekko ucho Henryego. Zobaczył jak na twarz Charlotty ponownie wypłynął rumieniec.
- Sevilla, ach, słyszałem, że to Hiszpania … Iberia … wydaje mi się, że ciepłe krainy, albo nawet ich wspomnienie sprawiają, iż krew pulsuje szybciej - powiedział dosyć ogólnie. - Jak się tobie podobało, lady Florence? - uśmiechnął się do wampirzycy nie wypuszczając jednak dłoni Charlotty.

Wampirzyca odsunęła się i stanęła obok.
- Jak przystało na królewską operę, wspaniałe widowisko. - Zauważył, że starsza mimo swojego raczej drapieżnego zachowania, nie stara się narzucać swoim spojrzeniem Charlie. - Choć przyznam, że wolę obserwować widownię podczas takich widowisk. Te wszystkie emocje, zebrane w jednym miejscu. - Florence uśmiechnęła się, swoim pięknym uwodzicielskim uśmiechem. - Co o tym sądzisz Robercie?
- Zgadzam się. Wspaniała feeria barw aur. Gdy już zna się sztukę, niesamowicie ciekawe jest obserwować, jak reagują na nią ludzie. - Brewer w ogóle nie był zrażony zachowaniem starszej. Ba! Wydawał się nawet doskonale do niego przyzwyczajony. - Zaobserwowałaś coś ciekawego?
- Tak… mogłam dziś pooglądać swoje ulubione emocje. - Wampirzyca spojrzała wymownie na Gaherisa. Czyżby obserwowała aury jego i Charlie gdy cieszyli się sobą na balkonie. Zapewne, jednak rycerzowi to nie przeszkadzało. Ostatecznie widzieli się nago, kochali się, więc cóż za różnica, że obserwowałaby ich teraz. Ponadto szczerze cieszył się, iż Florence zachowywała się bardzo powściągliwie wobec Charlie.
- Szczerze mówiąc, także patrzyłem na tłum przez część seansu, ale także podczas wejścia. Niestety niczego nie dostrzegłem - wspomniał mówiąc do Florence. Toreadorka mogła zrozumieć bez wtajemniczania Roberta, iż starał się wypatrzyć ewentualnych przeciwników. Chociaż skoro Florence współdziała ze wspaniałą, dziewczęcą wampirzycą, Robert pewnie także został doskonale poinformowany.

Na sekundę w oczach wampirzycy pojawił się radosny błysk. Wyraźnie ucieszyła się, słysząc iż Gaheris zajął się jej sprawą.
- Wspaniale. - Powiedziała radosnym głosem i zerknęła po ich twarzach. - Zgłosiłam się na posłańca i mam dla was coś od naszego księcia. Wysunęła na dłoni dwa klucze.


- Oczywiście zaproszenie dotyczy też osób towarzyszących. - Zerknęła na Elisabeth i Charlotte.
- To zaszczyt. - Robert przyjął klucz i zerknął na Gaherisa. Po chwili odezwał się cicho.- To zaproszenie na kameralne przyjęcie w trakcie balu.
- Piękne - londyńscy przedstawiciele rodziny widać mieli piękno na uwadze oraz starali się realizować przy rozmaitych okazjach, choćby poprzez wygląd kluczy. - Dziękujemy tobie i oczywiście księciu. Nigdy nie byłem na takim spotkaniu i cieszę się, że będziemy mogli wziąć udział.

Florence mrugnęła do nich.
- Wobec tego widzimy się później. Powinnam znaleźć sobie jeszcze jakąś przekąskę.
- Smacznego, milady - Gaheris posłał jej kulinarny uśmiech.

Poczuł jak dłoń Charlie lekko zadrżała. Jej druga ręka powędrowała mimo woli do szyi, gdy obserwowała odchodzącą wampirzycę.
- Jak to możliwe, że ona jest tak piękna i drapieżna jednocześnie. - Smukłe palce Charlie, delikatnie pogładziły odsłoniętą skórę szyi, jakby przypominała sobie pocałunki, które w tym miejscu składała Florence.
- Akurat to dosyć częste, w tym towarzystwie. - Powiedział z lekkim rozbawieniem Robert. - Może też powinnyście coś przekąsić? Możemy zejść do restauracji.
- Wobec tego chodźmy, pewnie jeśli jeszcze chwilę się poprzyglądamy, spóźnimy się na drugi akt, a tego nie chciałbym przeoczyć - uznał Gaheris podając Charlotcie ramię.

Robert poprowadził ich z powrotem na drugie piętro. Po drodze Gaheris dojrzał kilka wampirów i ghuli, które miał okazję zobaczyć podczas obrad Rady. Kątem oka zobaczył też Florence rozmawiającą z jakąś elegancko ubraną, młodą kobietą, w której spojrzeniu już dostrzegł pożądanie.

Po chwili znaleźli się w części restauracyjnej, w której przed przedstawieniem pili whiskey. Robert złożył zamówienie i znów mieli chwilę by porozmawiać. Co zresztą czynili chyba wszyscy goście. Przysłuchując się urywkom rozmów Gaheris nabierał wrażenia, że opera była przede wszystkim miejscem schadzek i rozmów o biznesie. Prawie nie docierały do niego dyskusje na temat samej sztuki, choć z tego co widział wszyscy widzowie oglądali ją z napięciem.
- Peel rzadko zaprasza nowych z towarzystwa. - Brewer z zaciekawieniem przyglądał się kobietom jedzącym małe kanapeczki. Dopiero po chwili podniósł wzrok na Henryego - Cieszę się, że zrobił dla ciebie wyjątek. Poznasz naszą operową śmietankę.
- Czy możesz powiedzieć, kto tam będzie? Oczywiście jestem wdzięczny, ale też wolałbym być przygotowany. Czego i kogo mógłbym tam się spodziewać?
- Na pewno obecnych na sztuce członków Rady. Nas. - Wskazał na siebie i Henryego. - Na pewno będzie Rebecca, ale co do reszty… nie przyglądałem się kto przyszedł dziś na spektakl.
- Rebeccę widać było w towarzystwie księcia Peela przed wejściem. Czyli Sir Robert, Rebecca, Florence, my, lecz nie wiem, kto jest spośród członków Rady. Ponadto właściwie czy to jakiś ceremoniał, czy też miła pogawędka przy BloodBerry? - spytał Gaheris podając nazwę drinku, który niedawno zobaczył w pubie przechodząc przez ulicę. Bardzo jakoś przypadła mu do wampirycznego gustu.
- Jeśli bardzo ci zależy możemy się przejść i ich poszukać, ale myślę że większość zaszyła się w swych balkonach “na przekąskę”. Członków rady widzieliście podczas spotkania na nabrzeżu więc pewnie bez trudu ich rozpoznasz. Ale nie martwiłbym się zbytnio. Nie licząc oddania pokłonu księciu i swojemu starszemu nie ma jakichś bardziej wyszukanych zasad. Nasze miłe Panie muszą się bardziej pilnować, bo część przedstawicieli naszego światka, nie uważa ich za równych nam. Ale Elisabeth bywała już na takich przyjęciach, a Charlotta na pewno sobie poradzi, skoro miała do czynienia z naszą arystokracją. Głównie spotykamy się by móc napić się czegoś i pobawić się w swoim towarzystwie, porozmawiać bez skrępowania. Robimy to co wszyscy wokół teraz, tylko możemy poruszyć tematy naszego światka.
- Rozumiem, skoro książę zaprosił nas, oznacza to, iż uważa, że swobodnie można przy nas poruszać takie tematy. Stanowi to wyraz zaufania - uznał poważnie Gaheris. - Wobec tego ruszajmy, znaczy kiedy przyjdzie pora. Charlie, masz ochotę na jakiegoś drinka, a pani i ty Robercie? - zwrócił się do pary znajomych.

Charlotta uśmiechnęła się.
- Chętnie napiłabym się lampki wina.
Elisabeth przytaknęła na te słowa ruchem głowy. Natomiast z Robertem stało się coś dziwnego, jego wzrok jakby na chwilę rozmył się i powrócił, ale teraz był w nim dziwny błysk. Z apetytem spojrzał na swoją towarzyszkę.
- Ja napiłbym się czegoś ciepłego. - To nadal był głos Brewera teraz jednak słychać w nim było raczej nietypowe dla niego rozbawienie.
- Ach - Gaheris wezwał ruchem dłoni kelnera. - Dwie lampki wina proszę - no cóż jeśli Robert chciał napić się swojej, albo raczej elisabetskiej BloodBerry musiał poczekać do początku aktu. Co do wina zaś, jeśli kelner miałby jakieś propozycje, zakładał, iż przedstawi je, zaś wtedy panie wybiorą to, co najbardziej lubią.

Kobiety zamówiły wino, które po chwili podano. Gaheris wyczuł jak w towarzyszce Brewera z każdym pochwyconym spojrzeniem Roberta, narasta podniecenie. Charlie też zerkała na nich z zainteresowaniem, jednak widać było iż nie do końca jest pewna co się dzieje. Gaheris trzymał jej dłoń uśmiechając się również, aczkolwiek znacznie bardziej dyskretnie, niżeli czyniła to para obok. Wino wydawało się dobre, zresztą panie doskonale wiedziały, co powinny wybrać. Zaś Elisabeth widocznie wraz z alkoholem nabierała specjalnego pragnienia bycia podwójnie skonsumowaną. Ciekawe, czy to działało tak na Charlottę? Zanim jednak się zastanowił rycerz nad tym dylematem, rozdzwoniły się dzwonki zapraszające widzów na akt 2 “Cyrulika sewilskiego” Gioacchina Rossiniego.
 
Aiko jest offline