Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2017, 11:05   #197
cyjanek
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
Stan zamku świadczył, że nie oni pierwsi wpadli na myśl “twardych” negocjacji. Masywne mury już nie sięgały nieba lecz krzywe i wyszczerbione teraz przypominały szczękę boksera po sromotnie przegranej walce. Lub jeszcze gorzej - po spotkaniu z młotkiem. Nie znaczyło to jednak, że forteca została opuszczona. Nisko, u jej stóp, niczym polne zielsko, pleniło się jakieś życie.
Graw nar Graw oczywiście musiał być pierwszy. Zamaszystym krokiem, tak szybkim dzięki ogromnej długości nóg, ruszył w kierunku nadjeżdżających. Wiedziony instynktem doświadczonego wodza bezbłędnie rozpoznał ku komu skierować uwagę, lecz z całą pewnością to nie skromność kazała mu ustąpić pola. Przez moment Enoch stał twarzą w twarz z koniem świeżo upieczonego lorda Kamiennego Ludu, lecz niezręczna chwila nie trwała długo, doświadczony konny wiedział jak ustawić swego wierzchowca. Spojrzenia, każde w pewnym stopniu groźne i zaczepne się skrzyżowały, lecz na szczęście nie poleciały z tego iskry.
- Co się tutaj stało? Kto was tak urządził? - Wyglądało na to, że szczęście im sprzyja, lecz wolał uzyskać pewność nim rozpoczną się negocjacje.
- Lud Nar i Wieloświatowiec.
Nie mógł się powstrzymać, by nie spojrzeć na Grava lecz twarz potężnego wojownika wyrażała tylko zdziwienie, może z kapką zaniepokojenia.
- Lud Nar nigdy by czegoś takiego nie zrobił - zaprotestował gorąco, zupełnie tak jakby wcześniej sam nie wpadł na identyczny pomysł.
- Ale jeśli to jacyś renegaci, to w imieniu wodza ludu Nar oraz swoim własnym - zaciśnięta pięść Enocha powędrowała do góry - obiecuję, że spotka ich kara na jaką zasłużyli. - Nie precyzował, woląc nie podejmować zobowiązań co do których nie był pewien, czy będzie w stanie ich dotrzymać.
- Czy jest coś w czym możemy wam pomóc?
- Słyszeliśmy, że Lud Nar zbiera wojowników do wojny z Maską?
- Dobrze słyszeliście. Są już nas setki tysięcy, będzie jeszcze więcej. Siła, której nikt się nie oprze. - Charknął i splunął, po czym roztarł plwocinę podeszwą buta. - Nawet Maska.
- Setki tysięcy to i tak jedna dziesiąta tego, co ma Maska. Samych Szarpaczy jest dobre pół miliona. A to ledwie część jego armii. Czego oczekuje Lud Nar? Nie każdy jest nieśmiertelnymi wojownikami, jak oni?
- Szarpacze są jak z papieru - lekceważenie w głosie Enocha nie było udawana. Lecz powaga szybko powróciła - W wojnie która nadciąga każdy będzie musiał zająć jakąś stronę, ci którzy się nie zadeklarują, sami skazują się na porażkę. A lud Nar… oczekuje zwycięstwa. - Ogień zakłębił się w żyłach Adama aż jego oczy zalśniły złotą czerwienią. W tej chwili, gdy czuł się bardziej z luminy niż ludzkiego ciała, czuł że jest w stanie pokonać każdego i wszystkich.
- Są inne stworzenia. Dużo potężniejsze od Szarpaczy. też służ Masce. Jakie mamy gwarancje, że zwyciężymy? I kto zajmie miejsce tyrana gdy już się to uda? Kogo tym razem Wieloświatowcy osadzą na tronie Dominium. W Cytadeli?
Chciałby móc pocieszyć tego chłopaka. Przytulić, pogłaskać po główce i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Że jeśli będzie grzeczny, to zło nie wyściubi nosa z szafy. Po chwili zdał sobie sprawę z tego, że mu zazdrości. Jeszcze niedawno sam żył w takim świecie, gdzie wystarczyło być. Nie musiał rzucać na szalę żyć innych ludzi licząc, że wypełnią swoje zadanie. A w kłopoty pakował się sam.
- Widzę, że się orientujesz, jak mają się sprawy. Wiesz więc też, jak to się skończy. Masz czas do wieczora na podjęcie decyzji. - To był pierwszy moment, kiedy poczuł, że ma dość tego co robi. Ogień luminy z pewnością nie prowadził go do nieba i wiedział o tym, od kiedy poznał prawdę o Stosie.
- Czy to była groźba, Enochu - zapytał młodzieniec zupełnie nie okazując strachu?
- Groźba? - zdziwiony potrząsnął głową - Zbieram sojuszników i chcę wiedzieć na kogo mogę liczyć. A jeżeli… - zmarszczył brwi i rozejrzał się lustrując otoczenie - Jeżeli ci to zagraża, to znaczy, że jesteś po stronie Maski. - Implikacje tego co właśnie przyszło mu do głowy sprawiły, że jeszcze nim dokończył mówić, lumina rozdmuchała w nim furię ognia. Z każdą chwilą coraz mniej go obchodziło co ma do powiedzenia ten gówniarz, który najwidoczniej już wybrał stronę. Najspokojniej jak tylko był w stanie, wwiercając się w szare oczy lorda Kamiennego Ludu zadał ciężkie niczym płyta grobowca pytanie:
- Czy jesteś po stronie Maski? - Napięty niczym struna czekał na odpowiedź. Nie wiedział czy i jak rozpozna prawdziwość słów, lecz czuł, że musi to usłyszeć.
 
cyjanek jest offline