Nic tak nie wzmacnia człowieka jak spokojny sen pod dachem, no może jeszcze dobra wyżerka. Po spędzonej nocy w kwaterze imć nieboszczyka Mössbauera udali się z zachowaniem pewnych środków ostrożności do Ojca Humfrieda. Po drodze Berwin kupił na straganie pajdę chleba ze smalcem i kiszonym ogórkiem i popił cienkim pszenicznym piwem. Takie szybkie śniadanko. Beknął potężnie na znak, że się przyjęło.
Gdy wreszcie stanęli przed Wielebnym Ojcem. Jakoś nikomu nie chciało się przekazać smutnej wiadomości. W końcu Berwin wziął się na odwagę. - Czcigodny Ojcze. Przynosimy Ci niezwykle smutną wiadomość. Niestety wczoraj w pobliżu „Jeleniego Susa” trzej zamaskowani obwiesie podrzucili pakunek z ciałem Aldebrandta Mössbauera. Miał on się tam z nami spotkać. Gdyż wcześniej zlecił nam pewne zadanie w Eppiswaldzie. Również na nasze życie nastawano. W jego kwaterze znaleźliśmy ukryte pismo do Ciebie i stąd nasza wizyta. – Berwin przybrał zasmucony wyraz twarzy, stosowny do wypowiedzianych słów. - Mössbauer wynajął nas w imieniu świątyni Vereny. Przedstawił się jako wysłannik Najwyższej Kapłanki Vereny w Pfeildorfie Gretchen Herzberg. Czy moglibyśmy z nią porozmawiać i zakończyć zlecenie?
Spytał uprzejmie. |