Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2017, 21:51   #31
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Daan i Lisa



Cyrulik wszedł do pomieszczenia kuchennego rozglądając się za dziewczyna, która podawała kolację. Dostrzegł ją bez problemu, chociaż wyglądała, jakby już zabierała się do wyjścia.
- Ja… - Spojrzał na nią trochę nieśmiało. - Wiesz, że jestem cyrulikiem, nie?
Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie.
- Teraz już wiem.
- Kiedyś, jako dzieciak latałem po Marienburgu. -
Uśmiechnął się siadając na ławie przy stole służącym bardziej do przygotowywania jedzenia, niż na spożywanie posiłków. - Miałem zakaz zbliżania się do portu. Wiesz, marynarze porywający na statki by mieć chłopców okrętowych. Hurr Durr! Aaaaale... rodzice bali się, bo tam pracowali. - Daan poprawił się na siedzisku. - Wypieprzyłem się jak długi podczas ganiania z kolegami i poharatałem rękę o skorupy ostryg. - Spojrzał jej w oczy figlarnym wzrokiem. - Matka od razu rozpoznała. Też parę razy się wykopyrtnęła na nieczystościach. Charakterystyczne ranki. - Obnażył przedramię pokazując ledwo widoczne blizny z dzieciństwa. - Wiedziała gdzie to mogłem rozciąć. Ot po kształcie. Nie pytała, nic nie mówiła. Opatrzyła… I tyle. Nie rzekła nic. - Spojrzał na jej ramię skryte pod rękawem. - To się może babrać jak brud wszedł w ranę, mogę zobaczyć? - spytał z tą samą niewinną nieśmiałością z jaką tu wszedł.

Lisa przez kilka chwil widocznie rozważała jego propozycję. Spoglądała na niego jakby badając, czy w jego działaniach nie ma jakiejś ukrytej intencji. I jeżeli były, to ich nie dostrzegła, ponieważ ostrożnie podeszła nieco bliżej niego, przysunęła sobie jeden niewielki taboret i podciągnęła rękaw prawej ręki odsłaniając paskudne zadrapania. Odgarnęła również grzywkę, ujawniając ranę na czole. Marienburczyk wyjął swój przybornik medyczny rozpakowując go. Narzędzia poutykane w skórzany futerał rozwinął na stole i przyjrzał się dokładnie rankom starając się ustalić jak mogła się ich nabawić.
Rana na czole mogła pochodzić od najzwyklejszego uderzenia czymś twardym - kamieniem, pałką. Natomiast po dokładniejszym przyjrzeniu się okaleczeniom na jej dłoniach, stwierdził, że mogłyby być skutkiem jakiejś szarpaniny, gdzie przeciwnik może miał nieco dłuższe pazury od przeciętnego człowieka… Lub może rzadziej je obcinał niż zwykły człowiek.
Czyszcząc ranki zawahał się.
- Zwierzę, człowiek? - spytał profesjonalnie oglądając zadrapania. - Inne szanse na zakażenie i czym innym.
- Człowiek.
- Pazury to on sobie wychodował -
cyrulik mruknął pod nosem. - Mam nadzieję, że w brudzie nie żyje i jakiegoś zgnilstwa pod paznokciami nie miał. - Nie było to niby pytanie, ale Daan zerknął na Lisę jakby odpowiedź mu miała pomóc w leczeniu. Ta jednak jedynie odwróciła wzrok. Najwidoczniej nie miała nazbyt ochoty dzielić się swoimi przeżyciami, a przynajmniej nie teraz. Marienburczyk nie cisnął, wszak nie obiecał swą krótką opowiastką na wstepie, że nie będzie jej wypytywał,, ale taka sugestia wszak w niej się kryła.

Dokończył opatrunek przemywając ranę i sprawdzając czy gdzie między strupami nie ma czegoś co zakażenie może wywołać. I po prostu wstał
Rozejrzał się czy aby nikt do kuchni się nie wślizgnął.
- Jak to podczas ataku - rzekł szybko i cicho - ci jeleniowaci… to wszak po to jesteśmy aby się nimi zająć. Ale jak to kto z tutejszych krzywdę chciał ci uczynić to i nim możemy się zająć nim wyjedziemy…
Dziewczyna również wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy. Na słowa Daana uśmiechnęła się smutno.
- Masz rację - odparła jedynie, choć ciężko było wywnioskować o co konkretnie jej chodzi. Nim jeszcze wyszła tylnymi drzwiami, odwróciła się do niego ostatni raz. - Dziękuję.
I wyszła.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline