Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2017, 14:28   #29
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Jan nie zamierzał się kryć wybitnie. Raz, że “dziewczynka” o nich wiedziała. Dwa Sayn mógł usłyszeć za dużo. Trzy coś czuł, że owa wschodnia dziewczyna to przedstawiciel Moskwy. Bo skoro Sayn w te strony zawitał jedną stronę reprezentując. To i druga w okolicy walczyć o wpływ musiała. Spojrzał na nią badawczo.



- Witajcie w pokoju przebywam. - powiedział ręce szeroko rozłożył w geście pokoju i wyszedł jawnie do ogniska. Choć Sayn i reszta kompanii dalej stali w lesie. Niedźwiedź na jego widok wstał, rozprostowując się pomału. W istocie zasługiwał na swoje miano. Wzrostem niemal dorównywał Montwiłowi… a był zdecydowanie szerszy, tak w ramionach, jak i w okolicach porządnie wysklepionego kałduna. Poza nadmiernym owłosieniem nie było znać po nim szpetoty klanowej, ani chybi maska. Znać było za to niezaleczone rany i zaszczucie… nie wiedzieć czy najazdem krzyżackim, czy obecnością dziewczęcia rozwalonego w dość swobodnej pozie przy ognisku, które ani drgnęło, pozwalając się milcząco zastawić swoim przybocznym przed przybyszem, jak się okazało, spodziewanym. I znanym.
- No witaj mi, Jasieńku - oznajmiła i przymrużyła niezwykłe oczy. - A podejdźże bliżej, niechaj ślepka napasę.
Jan podszedł a już samo to, że się nie trząsł sukcesem było drobnym. Znała go tajemnicza kobieta? Znaczy, że nie Moskal raczej. Może w czaszce Jana już pewne rzeczy wyczytała? Żelazna wola Jana przydatną była osłoną. Czasami lepszą niż tarcza. Tylko nie zawsze wystarczała. Jan złapał się na tym, że myślał czasem za dużo.
- Wedle życzenia moja Pani. - spojrzał jej w oczy które na myśl mu przywodziły… spojrzenie dziwożony. Równie na wskroś przenikliwe i nawet źrenice troszkę podobne. Nie rzekł nic więcej czekając reakcji dalszej owej tajemniczej siły.

Mimochodem zauważył, że uwolniony od spojrzenia dziewczęcia Niedźwiedź odetchnął z ulgą i zaczął lekko odzyskiwać rezon. Leciuśko. Najwyraźniej spodziewał się, że co się odwlecze, to nie uciecze… Małych piersi pod niebieskim kaftanikiem i haftowanym płaszczem nie unosił oddech. Za to czerwone wargi uniósł grymas, niekonieczne będący uśmiechem.
- A cóże ty tu, Jasieńku piękny, porabiasz? Zamiast w leżu po Leszym siedzieć i czekać na mnie.

Po jej tonie i bez uciekania się do mocy mógł wyczytać, że zarówno ona czekanie na jej przybycie poczytuje za zaszczyt, jak i liczni oczekujący… do których powinien niezwłocznie dołączyć. Mały paluszek o przybrudzonym paznokciu zgiął się zachęcająco, by się Jan jeszcze niżej ku niej pochylił.
Jan podszedł bez wahania i pochylił się bardziej. Wyszeptał wtedy co tu porabia.
- Nie czekałem bo niepokój w okolicy powstał. Stąd chciałem dowiedzieć się o nim więcej, by móc informacją służyć dobrodziejce. - bo powoli domyślał się już kim jest.
- Uhmmm - oznajmiło dziewczę z królewską łaskawością, a potem znienacka otoczyło szyję Jana ramieniem i przywarło wargami do jego ust.
Jan odwzajemnił pocałunek. W czym dezorientacja mu nie przeszkadzała. Przyłożył się do zadania, jakby Birute przed sobą miał. Rzekł jeszcze szeptem niemal niesłyszalnym. Bo podarek wręczyć wypadało.
- Gościa mam też w krzakach, Komtur Elbląski z misją na dwór Pani. Pod przybranym mianem podróżuje ze mną.
- I tak go po tajemnych miejscach oprowadzasz? - dziewczątko poruszyło ciemnymi brwiami nad oczami godnymi dziwożony. - Jak to miło z twej strony. I gościnnie.
I ponownie przyssała się do Jana, z niekłamanym zadowoleniem.

W tym czasie Jan przemówił do Niedźwiedzia w jego głowie.
~ Przysyła mnie Montwił. Spróbuję Ci pomóc co uczyniłeś?
~ Powodzenia, Paktowałem z Zakonem za plecami Jawnuty. rzekł Niedźwiedź.
~ Czemuś podjął taki krok? Przysięgałeś jej lojalność. Zdrada nie pasuje do twego oblicza, nie takim malował cie Montwił.
~ Lennik mój w kajdanach siedzi w Rydze. Diablica odmawia paktów i wymiany. Po prawdzie to nie myślałem, że się zorientuje, ale wasali wezwała w międzyczasie i do Bejsagoły na czas nie dojechałem. Moja wina, moja bardzo wielka wina - ocenił z przekąsem, wykazując się przy okazji znajomością chrześcijańskich modlitw.
~ Rozumiem. Miedzy młotem a kowadłem. Jakiej kary się spodziewasz?
~ Zmieli i vohzda nakarmi - Niedźwiedź nie miał złudzeń.
~ Ponoć wszystko ma swoją cenę. To i życie twoje ma. Postaram się je utargować.

Jednocześnie Jan uwagę dzielił na wydarzenia bierzące.
- No - uznała - Chyba przekazałam wszystko w ogóle i w szczególe, jak ci miało być przekazane. To dawaj tu tego przebierańca - dodała zniżając głos. - Ale najpierw rozprawimy się z Niedźwiedziem!
- Pani nie wiem czy mogę a w zasadzie wiem, że pewnie nie. - co Jankowi wcale nie przeszkadzało. Choć bał się jak cholera wybuchowej reakcji - Co Niedźwiedź zawinił nie wiem. Czy jednak śmierć musi go spotkać od razu?- nie rzekł, że wyrok podważa- Zapewne naprostować będzie trzeba sprawy które on zaplątał.
- Ach nie, jakże od razu! Za zdradę? To wbrew prawu i obyczajom - stwierdziło dziewczę autorytarnie, Jana zaś uderzyło przeczucie, że dziwnooka panienka nawet jeśli przypadkiem orientuje się w prawie i obyczajach, to podejście do nich ma nader wybiórcze, uzależnione od potrzeb, humoru i kaprysu. Kaprys natomiast Jan dostrzegł podpierała dużym czymś siedzącym w krzakach. Na oko wielkości konia. Nie widział dokładnie uznał jednak, że widzieć nie musi. Było z pewnością groźne.

- Miałem na myśli, że zawierucha idzie. - Bo jak inaczej nazwać ten zamęt i nacisk na Jawnute ze wszystkich stron jako się szykował. - W takim momencie każde narzędzie może się przydać. On czego nie uczynił narzędziem jest przydatnym. - widział to w wizji pierścienia z bursztynu. Tamta kobieta ceniła obrońcę. - Trzeba tylko skierować go w stronę talentów. Dać go do ręki komuś wprawnemu i lojalnemu. Niech najpierw zrekompensuje straty, potem poniesie karę. Szkoda łamać drzewko nawet niewdzięczne i zdradzieckie... owoc może dać. By więcej szkód nie uczynił i owoc nie był zatruty. W twojej mocy Pani są takie sposoby. Wiem, żem zbyt śmiały w słowach przeto wybacz mi Pani. - rączkę tym razem ucałował, wciąż będąc ledwo kilka dłoni od kobiety.
- Za szlachetna krew rodu Jawnuty i Bleizgysa, by nią Nosferatu obdzielać - oburzyło się dziewczę i poklepało Jana po policzku, trochę jak konia. - Ale pewnie masz rację… złe czasy idą.
Zadumała się, ale chwila powagi była tylko… chwilą.
- A ty co mi się tak do nadgarstka pchasz, da ci Biruta do wiwatu, że ciżmy w locie pogubisz!
- Zwyczaj z polski by szlachetną Panią po rękach całować. Stwierdziłem, że ciekawy by zaprezentować. - rzucił Jan w formie żartu - Czy prócz wiadomości od Biruty która już przekazałaś mi pani są jeszcze jakieś wieści… list może? - westchnął na koniec. Bo ciężko zrobiło się na sercu na wzmiance o Birucie.
- Słów parę. Do twoich uszu - prześlizgnęła się żółtym spojrzeniem po Nosferatu - nie przerośniętych nietoperów. Czy Krzyżaków chowających się po zaroślach.
- Przejdziemy się zatem? - zapytał Jan rękę jej dwornie podając.
Diablica przekrzywiła głowę w lewo i prawo, Janowi się przyjrzała i z okolicznościom przyrody.
- A - oznajmiła, jakby odkryła piętrowy spisek - ty z tych wytwornych. Jak Biruta.
Oplotła jego ramię jak bluszcz.
- Prowadź zatem, cny kawalerze, w te lebiody, abo tamte pokrzywy. A ty siedź i ognia pilnuj - rzuciła Niedźwiedziowi - aż nie wrócę.
W okolicach kępy bujnych lebiod przystanęła, wyzwoliła Jana z uścisku, co delikatnym ni dziewczęcym ni krzty nie był. Jan ustawił się natomiast tak by Niedźwiedzia widzieć rozmowę z nim kontynuować.

~ Jak podejść Twojego sędzie by Ci życie darował? - ponownie przemówił do kudłacza.
~ To furiatka biegająca z Gangrelami, nie cywilizowany Diabeł.
~ Tylko w tym upatruje naszą szansę.- Jan wiedział, że takie jednostki są niebezpieczne. Można było z nimi więcej ugrać w rozmowie ale i więcej stracić. - Masz może coś co może mi się przydać w targach o twoje życie? Sekret krzyżacki jakiś hak na kogoś z dworu Jawnuty. Cokolwiek.. dopomóż mi w straceńczy zadaniu.
~ Toć jestem Nosferatu, nawet jeśli w lesie siedzę. Znam na ten przykład słabostkę Wedeghe z Ozylii, co mnie tu zaatakował… nie wiem po prawdzie, czemu, ale jego przydupasów poznałem. I Korffa, co tam w Rydze teraz z cienia za mistrzem rządzi, znam osobiście.
~ Opowiedz mi o słabostce Wedeghe. To i ja Ci coś opowiem.
~ Udaje patrycjusza, lecz nim nie jest. Ale podniebienie ma jak ventrue i nic prócz krwi zakonnika mu nie podchodzi. Do tego… wielce na krew Spokrewnionych nieodporny.
~ Nieodporny? Jak to rozumieć?
~ Jednym węzłem całkiem go można skrepować - nadpłynęło z pogardliwym tchnieniem.
~ Kuszące i nikt tego jeszcze nie dokonał? Wiesz czego on chce? Czemu ten podział między nim a Krzyżakami. Prócz ciebie najechał też krzyżacka wieś Dębowe Wzgórze. - Jan podzielił się swoją wiedzą.
~ Dajże spokój, ja strażnik rubieży, nie dworska gnida.
~No to strażniku rubieży powiedz z kim dobić najlepiej targu o twoje życie? Nasza zwiadowczyni nie wydaje się decydującą.
~ Jednak ma pełnię władzy, by decydować o moim losie odparł skwaszony Nosferatu. Po chwili zaś dodał, żeby Jan się streszczał, jeśli coś planuje. Bo on nie zamierza pokornie głowy na pieńku złożyć.


Młody Tzimisce nauczył się na szczęście podziału uwagi w takich sytuacjach i kontynuował rozmowę z jak przypuszczał Egle.
- Serce cię nie zabolało, żeś na dwór proszony, w szopie skończył? - zapytała wampirzyca.
~ Coś tam zabolało chyba duma trochę, choć wiadomo do kogo mi tęskno. To zabolało bardziej. Rozumiem, że jednak taka była potrzeba.- odpowiedział w jej umyśle wyjaśniając, ze Komtur z krzaków słuch ma niebywale ostry ~ Wyjaśnienia były skromne i z trudem wydarte od Montwiła. Gdy je usłyszałem to już całkiem się pogubiłem. Mówił coś o zadbaniu przez moją osobę o domenę dawną Leszego. Zaniedbana ponoć, samopas zostawiona i twój szlachetny ojciec chciał to zmienić. Tylko jak mnie wybrano do tego przedsięwzięcia i jaki jest jego cel?
~ Po prawdzie to nie wiem - diablica zmarszczyla mały nosek. - Tatulo mi obiecał Gangrela tam ściągnąć i osadzic. A tu ty…
- Ano ja. - zaśmiał się już na głos ~ Kiedy ją zobaczę? Czyja to decyzja była? Co mówi Biruta? Rzeknij Pani bo jam tu różne myśli miałem.
~No ty. Biruta pewnie rady, choć kto ją tam wie. A ja nie będę miała Gangrela. - niezadowolenie z tego faktu wręcz z niej ściekało. Taksowała przy tym Jana, z góry do dołu, niechybnie oceniając, czy się w zamian nada.
~ Mam inne zalety od Gangreli. Jakie wieści Pani od Biruty? - zapytał Jan ponownie. Bo rozmówczyni nader wybiórczo z nim rozmawiała. Mówiąc i odpowiadając jedynie na część jego spraw. Sama poruszając co dla niej wygodne. Jan wziął ją na przeczekanie.
~ A jakież to zalety?- dziewczyna wbiła go spojrzeniem w ziemię.
~ Zaradność i spryt. Zresztą Pani będziemy mieli okazję się przekonać. Jakie zalety mam a jakich nie mam. Bo w okolicy ciężko a przyjdzie nam współpracować. Krzyżacy najechali ziemię Niedźwiedzia. Jednak ci sami napastnicy najechali… krzyżaków. - dał jej chwile by to przetrawiła ~ To jakaś frakcja odstępców na Ozylii siedzą. Ten przebieraniec, oni go zabić chcieli chyba. Więc na dwór dostarczyć go trzeba. Żeby powiedział tam co swoje. - tak sobie uwidział, że musi podkreślać przydatność Sayna. Żeby na dwór dojechał.... cały.
Oparła palec na policzku.
~ Nie spodoba się to Birucie… no chyba że ja Krzyżaka zawiozę. Ładny? - spytała niby niewinnie, ale należało mieć podejrzenia co do losu ładnych Krzyżaków powierzonych jej pieczy.
~ Czemu Biruta miałaby być niezadowolona?
~ Bo wolała, byś się z dala trzymał, póki u nas jatka i Kniehini szuka winnych - odparło dziewczątko sucho i krótko.
~ Winnych czego? Co tam się u was dzieje, brzmi to dość poważnie.
~ Zakon umieścił u nas kreta… a bez pomocy kogoś na miejscu, byłoby to nader trudne, jeśli nie niemożliwe - wzruszyła ramionami, jakby spiskowanie z wrogiem przeciw własnej rodzinie nie było ani czymś niezwykłym, ani szczególnie godnym potępienia. ~ To sobie wystaw, co się tam teraz dzieje. Głowy lecą jak ulęgałki jesienią. Sznurki marionetek się targają, pakty rosną jak grzyby po deszczu i tak samo szybko znikają.
Wydawała się rozbawiona jatką, która chyba jej samej nie dotyczyła.

~ Chciałbym się z tobą narodzić w takim razie. Mam pilnować terenów dawnych Leszego. Od północy siedział Niedźwiedź którego Krzyżacy popalili. Ludzi nie mam zbyt wielu, teren znam słabo. Jedyne czego możesz być u mnie pewna to lojalności. Wstydu i hańby rodzinie przynieść bym nie mógł. Zdradzając stary pakt. To raz… a dwa Biruta. Jej strata byłaby jak strata własnej głowy i serca. Nie ja zdecydowałem o tym osadzeniu w terenie. Potrzebny jestem to służę. Miałbym jednak prośbę. Podaruj mi Niedźwiedzia jakbyś mi psa podarowała. Potrzebny jest mi ktoś kto teren zna i gryźć umie. Nie myśl, że to łaska. Ja go niczym psa na powróz wezmę. Krwią zwiążę, ziemi pozbawię. Cierpieć będzie również w duszy to gorsze od egzekucji czy tortur. Praktyczniejsze natomiast dla nas bo pomocy z dworu tu nie dostaniemy. Nie wiadomo kto wróg i przyjaciel Krzyżaków, przeto wszyscy będą siedzieć w zamku. Jak nas tu najdą lepiej mieć jedno narzędzie więcej. W dodatku poświęcić go można bez żalu… Gdyby okoliczność zmusiła, oszczędzamy żywot cenniejszych Spokrewnionych.- miał na myśli oczywiście Gangreli bliskich sercu rozmówczyni.
~ Mhmmm, racja - dziewczątko uśmiechnęło się drapieżnie. ~Można by go w pierwszym szeregu stawiać, wielki taki, że innych zasłoni.
Imię Montwiła nie padło, ale zawisło między nimi niemal dostrzegalnie. Wydawało się, że już-już się zgodzi… ale to była chwila.
~Ty będziesz miał wielkiego kudłatego raba. A co ja będę miała z tego?

Cena to zawsze kwestia ceny pomyślał Jan i zdziwiony nie był.
~ Moja wdzięczność Pani. Moja przyjaźń i dług u mnie niech będzie też. Odbierzesz zobowiązanie gdy tobie będzie pomoc potrzebna. Mądre i ładne głowy przydają się jako sojusznicy. Bardziej czasami niż duży i kudłaty drab.- nie dodał, ze takich ma wielu wśród Gangreli. Takich jak Jan natomiast nie. Pomyślał, że jeszcze będzie tego żałował widząc jej naturę.
~ Taaak - potwierdziła Diabliczka i uśmiechnęła się, jakby kotu pokazał miskę śmietanki. Nagle mała rączka wystrzeliła w przód, drobne paluszki zacisnęły się na Janowej krtani. Chwyt dla śmiertelnika ostateczny, dla wąpierza - jeno bardzo bolesny.
~ To komu dług poprzysięgasz, zaradny Janeczku? Jakie moje imię?
Jan przez chwilę milczał. Patrzył się jeno. Zwalczył w sobie odruch oporu.Po czym przemówił do Niedźwiedzia wpierw w umyśle. Chwilę wykorzystując.

~ Rozmawiam z Egle i córka Bleizgysa i wnuczka Jawnuty. Bo targ już niemal o ciebie dobity.
~ Egle Żmudzinka. Córka Bleizgysa. Wnuczka Jawnuty. Jaka jest cena?
~ Mój dług dla niej, twoje przysięga krwii do mnie.
~ Ty łajzo, odpalił mu Nosferatu soczyście.

Jan eksplozji wdzięczności się spodziewał. Tylko tak od razu Łajzo. Wiedział, że Niedźwiedź w niemal żadnych okolicznościach by na to nie przystał. Kluczowe było słowo niemal. Bardziej pod ścianą niż kudłacz być się już nie dało. Tym bardziej, że Jan wiedział w jaką nutę zagrać.
~ Ocalam Ci głowę jak i twoich ludzi oraz sług wszelakich. Poratowałem wielu po drodze. Przysięgam Cię honorowo traktować. Kiedy tylko szopka nie będzie wymagała inaczej. Chciał Cię ratować Miłek i Montwił. Przyszedłem tu odwrócić wyrok śmierci. Innej drogi nie mamy w innej sytuacji nie zapłacisz Ty ceny. - i tu przeszedł do sedna ~ Zapłacą twoi ludzie gdybyś uciekł i lennicy wszyscy bez wyjątku. Jawnutowi nie darują. Miło byłoby gdybyś mi zaufał, ja też place cena za twoje życie. - skoro Nosferatu nadstawił karku dla jednego lennika. To dla wszystkich i swojej głowy przystanie na układ. Jedyny jaki mu pozostał. Tak się przynajmniej Janowi wydawało. Mylić się mógł oczywiście srodze.
Sapnął tylko wielkolud, ale nie zaprotestował.
~ Uwierz mi wyjścia nie było. Chce wiedzieć czy zgadzasz?
~ Niechaj będzie. Obaczym, co wyjdzie z dwornych obietnic.

Tymczasem Jan odpowiedział również Egle.
~ Egle Żmudzinka, Córka Bleizgysa i wnuczka samej Jawnuty. Jej dług przysięgam.
Chwyt zelżał.
~ No, Jasiu, jeszcze coś z ciebie będzie. Coś się tak spiął?
Puściła go i klepnęła z rozmachem w plecy, aż mu coś w środku chrupnęło.
~ Zwiąż Niedźwiedzia w niedźwiedzi baleron i dawaj tego Krzyżaka, zabieram go do Kniehini. I tak za długo siedzę na tym bagnie.
~ Już się za nich zabieram. Rzeknij jeszcze Pani czy Biruta coś jeszcze do mych uszu rzekła? - ponowił próbę wydostanie przesłania.
~ Że Montwiłowi we wszystkim, co brata jego nie tyczy ufać możesz. Że Samboja zagrożenia w tobie upatrywać będzie. Nie wolno ci jednak jej ukrzywdzić. Żebyś uważał na dziwożony, bo tam je na ziemi masz. Ażebyś jak Leszy nie skończył. I że jak się u nas uspokoi, to pośle po ciebie.
~ Dziękuję za słowa. Przekaż jej, że choć czekanie to udręka to będę czekał.
~ Mam wrażenie, że ona jednak była bardziej wylewna, a uczucia żywsze… o ile martwe serce może takowe odczuwać - parsknęła Egle.
Jan natomiast pomyślał, że swoją wylewnością dzielić się Egle nie będzie. I żywość jego uczuć objawiła się przybyciem tutaj. Zostawił ojca i cały znany świat. Przybył w dzicz... a wcześniej... Swoją postawą praktycznie na ojcu wymusił wysłanie tu. Bo choć Bożywoj wysłał pod pretekstem paktów i nauk. To wysłał bo Jan by uschnął z tęsknoty. Tego synowi nie życzył. Liczył zapewne, że Jan na uczuciu się sparzy i wróci do ojca. Czy jednak tak będzie?

Wyszedł Jan ponownie do ognia. Zawołał Komtura i Kamira. Zwiadowcy nakazał Niedźwiedzia związać. Mocno jakby bestię wiązał lub dwie w jednym ciele. Do Komtura rzekł.
- Związał, miły mój, czyli krwią spoił, a nie kokardy motał na kałdunie - zaznaczyła sucho Diabliczka, ale straciła zaraz całe zainteresowanie Janem. Jej uwaga przeniosła się na komtura, i Jan widział, że Sayn zadygotał i nogi mu się lekko ugięły.
- Egle Żmudzinka, to głos Pani Jawnuty tutaj.- przedstawił Egle Ventrue zgodnie z etykietą - Sayn Komtur Elbląski, poseł - co od razu Egle podkreślił - do Pani Jawnuty od Wielkiego Mistrza. Będziesz Panie mógł na dwór pojechać w jej towarzystwie. - zapowiedział posłowi.
- Będziem się bawić po drodze hucznie i nieprzyzwoicie - zapewniła Tzimisce na uprzejme uwagi Krzyżaka, jakim to szczęściem dla niego, przez Boga danym, jest jej obecność, uwaga i łaskawe towarzystwo.

Jednocześnie Jan Niedźwiedziowi rzekł w umyśle że targu o jego życie dobił, w odpowiedzi otrzymując ponurą konstatację, by robił co ma robić. Diablica bowiem prędka i chimeryczna, rozmyślić się może. Jan podszedł człowieka od wiązania odwołał i spętał Niedźwiedzia czym innym - krwią. Potem pożegnał się z Komturem. Na jego wątpliwości i wahania odpowiedział prosto i zgodnie z prawdą. On Jan zostać niestety musi póki co. Wtedy on Sayn towarzystwo ma do wyboru Egle albo żadne. Owszem, Egle ma swoje... zwyczaje. Jednak jest zwiadowczynią Jawnuty a on posłem do niej. Droczyć się będzie i ostrożnym w rozmowie być trzeba by nie prowokować. Jednak nawet ona nie odważy się na posła podnieść ręki. Którego Jawnuta zapewne chciałaby usłyszeć. Jan nie rzekł tylko co dalej Knechini uczyni.

Następnie gdy Egle już odjechała. Jan wezwał Ludę i w obecności Kamira i Niedźwiedzia sprawę jej wyłożył. On Jan wytargował życie Niedźwiedzia od Bejsegole. Długu sobie narobił ale wytargował. Trzeba było, bo Niedźwiedź lennik i zdrada to złe połączenie. Rozumie Nosferatu pobudki, ba nawet docenia honor. Jednak od pewnego poziomu zależności z Tzimisce nie ma przebacz. Jawnuta oczekuje poświęceń. Niedźwiedz związany być musi póki Egle może obserwować. Zarówno dziś jak i w dniach następnych. Uznał że i tak szczery był do Ludy. Ciągle prawda i sam się łapał na tym, że chyba za szczery. Co mógł jednak począć? Wzbudzała jego zaufania. Nie mógł jednak wszystkiego odsłonić. Popatrzył na swojego nowego przybocznego i kobietę... Oznajmił, że w kolumnie ich ludzi jest dwóch wojów Niedźwiedzia. Niech im to jakoś wyłożą, by on Jan siły używać nie musiał. Kamirowi rzekł, że jak do tej pory był czujny. Tak teraz musi do następnego przebudzenia być czujny podwójnie. Na wszelakich ludzi Niedźwiedzia mieć baczenie.

Zamierzał wrócić do wioski Niedźwiedzia, po owieczki prawdziwe i te w ludzkiej formie. Potem kierować się do wioski Struga. Chciał jednak wiedzieć od Niedźwiedzia wcześniej czy zna los pozostałych wiosek swoich? Jeśli nie niech ludzi tam wyśle albo oczami zwierząt sprawdzi. Północnej granicy Jan nie chciał zostawiać samej sobie.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 24-09-2017 o 12:38.
Icarius jest offline