Wymyśliłem kilka bondów: - Kane jest magiem ognia - mam i z jednym, i z drugim złe wspomnienia. Wiem, że to nie jego wina, ale jestem w jego obecności jeszcze bardziej spięty i ostrożny.
- Nie pokładam wiele zaufania w bóstwa, w przeciwieństwie do Dagoneta. Co, jeśli inkwizytor kiedyś uzna mnie za potwora którego należy zgładzić? Z drugiej strony rycerza wydaje się coś dręczyć. Może wcale się tak bardzo nie różnimy?
- Marc i ja często łoimy w karty dla zabicia czasu i odrobiny zdrowej rywalizacji.
- Bracia krasnoludy są jak ogień i woda, ale to zgrany duet z głową na karku. Pomiędzy akademickim podejściem Labhrainna i cwaniackim sprytem Angusa, wydaje mi się że daleko zajdę jeśli będę się ich trzymał.
Am I doing it right?
__________________ Originally Posted by The Giant Fantasy literature is ONLY worthwhile for what it can tell us about the real world; everything else is petty escapism. |