Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2017, 17:19   #198
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Megan zastanowiła się nad słowami kobiety. Czy potrzebowała opieki? Zdecydowanie nie.
- Nic nie chcę - odpowiedziała. I tak rzeczywiście było - miała ciało, ale jakby go nie miała. Było jej i nie jej, na raz. - Jak długo tu leżałam? - zapytała.
- Gdzie jest Var Nar Var? Muszę się z nim spotkać.
- Kilkanaście dni. Dokładnie nie wiem. A wódz szykuje się do wymarszu z armią. Ucieszy się, że wróciłaś.
- Bez wątpienia
- mruknęła Megan. - Każdy jest zachwycony, kiedy wracam...
- Pójdę do niego.
- Proszę. Zaprowadzę. Wolisz coś najpierw zjeść?


Skinęła głową, a potem szybko zjadła podany posiłek - bardziej z rozsądku, niż potrzeby, bo nie czuła głodu. Nie czuła też smaku jedzenia.
- Chodźmy.

Na zewnątrz chaty gromadziły się tłumy. Różnobarwnych i różnorodnych istot. Niskie, wysokie, o każdym możliwym i niemożliwym kolorze skóry. Jedne piękne inne szpetne. Potrafiła nazwać większość z ich: krasnoludy, elfy, dumne nerrany, satyry, centaury, zwierzoludy, driady, smukłe huerry znane ze zdolności Siewców. I wiele innych. Nieopisany harmider. Chaos wojennego zgromadzenia. Szli przez osadę krótko, ledwie dwie chaty dalej. Najwyraźniej Var Nar Var chciał mieć ją przy sobie.

Straż przepuściła ich bez słowa. W środku był tylko Var Nar Var i jakiś srebrzystokóry, mocno zbudowany stwór o głowie kota.
- Na Potęgi! - Var na jej widok poderwał się z miejsca. - Me'Ghan ze Wzgórza! Jak? Kiedy?!
- Pójdź ze mną
- ni to poprosiła, ni rozkazała. - Pomówić chcę, na osobności.
- Siadaj. Me’Ghan
- wskazał jej miejsce i spojrzał na mężczyznę z kocią głową o srebrnej skórze. - Wybacz mi Sel’sand. Wieloświatowa Me’Ghan prosi o spotkanie osobiste. Raczysz nas opuścić. Rad jestem z pomocy twojej i twego ludu. Pięćdziesiąt tysięcy twoich pobratymców to siła, jaka przerazi Maskę. Tym bardziej, że po Ludzie Nar Storki z północnych Rubieży są uznane za najlepszych wojowników.
- Jesteśmy nimi
- powiedział Sel’Sand łagodnym, miękkim głosem zupełnie nie pasującym do jego wyglądu. - Pani… - skłonił się Me’Ghan i wyszedł.
Oddała ukłon.

- Nie musimy nigdzie chodzić - uśmiechnął się Var Nar Var. - Siadaj i mów. Cieszę się, że jesteś z nami, ale powiedz, jak to się stało?
Usiadła obok. Czy ona się cieszyła, ze tu była? Nie wiedziała. Nie czuła ani radości, ani nic innego. Nic. To było to słowo. Przez długa chwilę zastanawiała się, co ma odpowiedzieć.
- Jestem Wieloświatowcem - powiedziała w końcu. - Wychodzę z różnych sytuacji.
Zaczerpnęła oddech.
- Var Nan Var.. zastanawiałeś się, co będzie kiedy Maska zostaną pokonani? Co będziesz robił? Jak żył?
- Kiedy go pokonamy Przysięga zostanie dopełniona. A my przestaniemy istnieć. Dopełnimy zemsty. Zadośćuczynimy za zdradę.
- Lud Nar przestanie istnieć, tak? A inni?
- Będą wolni. I zrobią z tą wolnością, cokolwiek zechcą.
- Teraz ty ich niewolisz. Ciągniesz do walki, nie pozwalając na normalne życie.
- Oni nie mają normalnego życia. Poza tym, nie niewolę ich. Przyszli tutaj, bo sami chcieli. Tej wojny. Walki. Wolności.

Spojrzał na nią twardym wzrokiem.
Wytrzymała jego spojrzenie, bez żadnego wysiłku. Nie czuła strachu.
- To ty chcesz wojny, Var Nan Var. Dążysz do niej, za wszelka cenę. To twój jedyny cel. Widzisz to?
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline