Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2017, 19:57   #2
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację




iewiele było innych okazji, na które czekało się w Hollow Creek z taką niecierpliwością, jak Halloween. Już dobry tydzień przed świętem duchów, miasteczko zaczynało nieśmiałe przygotowania do obchodów - witryny sklepowe straszyły przechodniów co wymyślniejszymi dekoracjami, między latarniami na głównej ulicy rozwieszono pomarańczowe lampki stylizowane na dynie w wiedźmich czapach, których iluminacja przypadała właśnie w Samhain, mieszkańcy ustawiali przy swoich drzwiach i bramach powycinane dynie. I choć mówiło się, że była to noc, podczas której zacierają się granice między światem żywych i umarłych, to dla dzieciaków, oprócz dreszczyku emocji i otoczki tajemniczości miała w sobie jeszcze jeden ważny zwyczaj - wędrówki po domach sąsiadów w celu uzbierania jak największej liczby łakoci. Już od samego poranka Halloween można było zobaczyć na ulicach miasteczka poprzebierane dzieciaki, nie mogące doczekać się wieczornego "trick or treat".

Nie inaczej było w przypadku Emily, Elliot, April oraz Jimmy'ego . Każde z nich już od samego rana biegało w przygotowanych na Halloween strojach, które pieczołowicie wybrali dużo wcześniej, by nie czekać do ostatniej chwili. Zgodnie z zapowiedzią z poprzedniego dnia, spotkali się całą paczką przed południem w domu ich przyjaciela, Toby'ego, by jakoś umilić sobie czas w oczekiwaniu na wieczór. Pogoda tego dnia była naprawdę przyjemna - choć powietrze pachniało już zbliżającą się zimą, słońce wciąż przyjemnie świeciło, a blade, nieregularne chmury na błękitnym niebie nie zwiastowały nagłego załamania aury. Toby przywitał ich w stroju dystyngowanego wampira i zrobił naprawdę poztywne wrażenie (zwłaszcza na El.). Niestety, konsola PlayStation oblegana była przez starszego brata Gardnera i jego dwóch kolegów, zatem młodzi nastolatkowie zamknęli się w pokoju Toby'ego na piętrze i musieli sobie znaleźć inne zajęcie.

Padło na grę planszową Dungeons & Dragons, w którą grywali co jakiś czas, przeżywając niesamowite przygody w lochach, walcząc z przeróżnymi wrogami. Elliot grała odważnym wojownikiem Regdarem, Jimmie mądrym kapłanem Lathandera Jozanem, Emily roztropną czarodziejką Mialee, a April sprytną złodziejką Liddą. Toby (jak zawsze zresztą) był Mistrzem Podziemi starającym się utrudnić życie bohaterów i w końcu doprowadzić do ich śmierci, jednak jak na razie ani razu mu się to nie udało. Postaci były już na drugim poziomie i pewnie zmierzały na trzeci, ku uciesze prowadzących je dzieciaków.


Grali więc i choć minęło półtorej godziny zabawy, żartów, przekomarzania i przekrzykiwania, im zdawało się, jakby to było dziesięć minut. Byli w trakcie przygody, podczas której musieli oczyścić z nieumarłych leżącą nieopodal wioski Holbrook starą świątynię Gallameta, gdy nagle drzwi otworzyły się energicznie i do środka zajrzał James, piętnastoletni brat Toby'ego. Jak to starsi bracia mieli w zwyczaju, był złośliwy i na każdym kroku pokazywał, kto jest górą w rodzeństwie Gardnerów.
- Ej, Einsteinie... Mama woła na dół ciebie i twoją drużynę pierścienia - rzucił ironicznie.
- I przysłała po nas swojego giermka? - Odgryzł się Toby, a jego przyjaciele zaśmiali się pod nosem.
Nieco zbity z tropu tą odpowiedzią, James pokręcił tylko głową.
- Nie dziwię się, że Butch cały czas gnębi ciebie i Keetle'a, skoro zadajecie się tylko z dziewczynami. - Syknął, najpewniej urażony tym, że dzieciaki miały czelność się z niego naśmiewać.
- Powiedz mamie, że zaraz przyjdziemy. - Toby zignorował uszczypliwą uwagę brata.
- Nie zaraz, tylko już. - Po tych słowach starszy Gardner trzasnął drzwiami i po chwili wszyscy usłyszeli, jak zbiega szybko po schodach.
Toby westchnął.
- Dokończymy później, ok? - Zaproponował. - Świetnie wam idzie, macie nawet szansę, żeby dotrzeć do złego nekromanty. - Uśmiechnął się lekko. - A teraz chodźmy sprawdzić, co chciała moja mama...
Wstał i ruszył do drzwi, po czym otwarł je na oścież, puszczając przyjaciół przodem.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline