Wątek: Strefa Junty
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2017, 20:55   #21
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Crack odszedł, a Nara pokręciła głową.
- Kilka pomysłów, wszystkie niebezpieczne. Chyba na razie więc jest to marzenie. Choć nie wiem czy powinniśmy czekać. Jak się rozejdzie, że ojciec was tu przyjął…
- Opowiedz mi o tych pomysłach. Mam trochę doświadczenia w takich sytuacjach. Może coś ci podpowiem. - Fałszywa dziennikarka usiadła wygodniej. Może choć tak będzie mogła pomóc tej dziewczynie.
Ojciec Nary krzątał się ciągle w zasięgu słuchu, ale dziewczyna podjęła wątek.
- Podobno najłatwiej kogoś przy granicy przekupić. Wojsko nie pozwala swobodnie podróżować nawet w obrębie kraju, ale nie są wszędzie. Do tego trzeba mieć jednak czym przekupić. Najlepsza jest ponoć twarda waluta jak to mówią. Drugim sposobem wydaje się przedarcie się przez dżunglę, tam granicy nie strzegą prawie wcale. Ale dżungla sama w sobie bardzo trudna do przebycia. No i jeszcze pozwolić komuś się przemycić, to już całkiem ryzykowne.
- Na twoim miejscu wybrałabym dżunglę. Tam niebezpieczeństwa są bardziej przewidywalne niż ludzie, których można przekupić. - Stwierdziła Shade. - Jeśli znasz się na biologii, powinnaś sobie poradzić z przetrwaniem w tamtych warunkach, posiadając odpowiedni sprzęt. Zdobycie wody i pożywienia to nie problem. Przede wszystkim warto zaopatrzyć się w broń, leki, środki owadobójcze i surowicę na jad węży. No i pamiętać o dobrych, wodoszczelnych butach i skarpetach na zmianę. Chodzenie z mokrymi stopami po tropikalnym lesie to paskudna sprawa. Cały bagaż najlepiej pakować do worków foliowych. Na nocleg lepiej wybrać drzewo. Przywiązać się do gałęzi wysoko nad ziemią.
- Nie pomagasz - Nara westchnęła i uśmiechnęła się słabo. Jej oczy zaśmiały się. - Może mój kraj wcale nie jest taki zły i tu zostanę, teraz jak nad tym myślę…
- No nie poddawaj się tak łatwo. Przeszłam w swoim życiu setki kilometrów po dżungli i jak widzisz mam się całkiem dobrze. - Zwiadowczyni odpowiedziała dziewczynie uśmiechem. - Mogę ci zostawić trochę leków i surowicy. Na wszelki wypadek zabrałam ze sobą spory zapas. Skoro niebezpiecznie jest mieć tutaj więcej pieniędzy dam ci adres mailowy na który możesz do mnie napisać po przedostaniu się do Tajlandii. Wtedy mogę ci przelać na dowolne konto środki na lepszy początek.
- Mieszkam od dziecka blisko dżungli, leki mogą ci się jeszcze przydać, zachowaj je. Dlaczego chcesz mi pomóc? - zapytała trochę zdziwiona. - Ci dwaj mężczyźni są bardzo tajemniczy, ale widziałam broń choć próbowali ją ukrywać. Ten, którego mój ojciec nazywa kamerzystą, zajrzał w każdy kąt i wyjrzał przez każde okno. Tak wygląda praca reportera w niebezpiecznym terenie? Tylko dwójka plus tubylec? - tym razem ona wykazywała ciekawość.
- Im mniej ludzi tym łatwiej się prześliznąć. Nie zawsze jesteśmy mile widziani. Lepiej jak najmniej rzucać się w oczy, a ostrożność nigdy nie zawadzi. - Najemniczka wzruszyła ramionami. - Nie pracuję dla pieniędzy. Nie potrzebuję ich. Wy pomogliście nam. Dlatego chętnie ci pomogę. Podoba mi się twoja buntownicza postawa. Ludzie powinni brać los w swoje ręce, a nie czekać na to co przyniesie czas. Jeśli skończysz studia może nawet znajdę ci pracę.
- Wolałabym nie słyszeć takich obietnic. Zwykle nakłaniają one do zrobienia czegoś szalonego, a potem okazują się puste - dziewczyna pokręciła głową. - Zresztą mój ojciec jest uparty. Nie chce opuszczać kraju, a tylko zainteresować nim świat i dzięki temu uzyskać jakąś pomoc.
- Z doświadczenia wiem, że łatwiej powiedzieć co się dzieje w danym kraju, kiedy się w nim nie mieszka. Tak naprawdę, pokojowe organizacje międzynarodowe może zainterweniują, kiedy znajdzie się tutaj dowody ludobójstwa i masowych zbrodni na ludności cywilnej, a korporacje zainteresują się tylko wtedy, kiedy będą miały w tym jakiś biznes i to niekoniecznie będzie z korzyścią dla tutejszej ludności. - Valerie wzruszyła ramionami. - Łatwiej pomagać jednostkom niż zbawiać cały świat. Ja mogę tylko opisać co tu się dzieje, ale powiem ci coś szczerze. Jak do tej pory nie trafiłam na nic szczególnego. Byłam wielokrotnie w o wiele gorszych miejscach niż Kambodża.
- Wielkie dzięki, ale to mnie mogą zgwałcić za ogólnym przyzwoleniem jak tylko wyjdę na ulicę - Nara uśmiechnęła się krzywo. - Wiesz jaka jest przewaga ilości młodych kobiet do ilości młodych mężczyzn w Kambodży? Takich w moim wieku? Zbliża się do sześćdziesięciu pięciu procent do trzydziestu pięciu. Reszta zginęła w bezsensownych wojnach lub uciekła. Wierzę, że są gorsze miejsca, ale to nie zmienia tego, że chciałabym żyć w lepszym.
- Czasami trzeba zaryzykować. - Shade popatrzyła w oczy dziewczyny. - Nie znasz mnie i trudno byś zaufała słowom obcej osoby. Czy przekonasz ojca i podejmiesz wyzwanie, czy zostaniesz tutaj i do końca życia będziesz się zastanawiać co straciłaś, wybór należy do ciebie.
Wyjęła z torby notatnik i długopis, które kupiła dla uwiarygodnienia swojej przykrywki. Przecież w końcu nie wszystko trzeba było nagrywać na nośniki elektroniczne. Wyrwała jedną z czystych kartek i zapisała na niej adres:
- Najlepiej naucz się go na pamięć, a potem zjedz tę kartkę. - Powiedziała z kamienną miną.
- Wolę spalić. Nie wiem czy ostatecznie podejmę ryzyko. Tak czy inaczej, dziękujemy za zainteresowanie - odparła dziewczyna, biorąc karteczkę i wpatrując w cyfry.
- Nie ma sprawy. - Zwiadowczyni uśmiechnęła się nieznacznie. - Niezależnie od tego jaka będzie decyzja, życzę ci powodzenia.
- Ja wam również - szczerze odpowiedziała Nara. - Ojciec mówi, że zrobi się paskudnie, kiedy jedna ze stron uzna, że nie ma już szans. Albo kiedy już zwycięży. Wtedy całe to wojsko będzie szukać innego zajęcia. Lepiej wtedy nie być w pobliżu.
- To będzie gorsze dla ludzi, którzy tu żyją, niż dla nas. - Valerie pokiwała głową. Doskonale rozumiała co Kambodżańczyk miał na myśli. - Łatwiej zniknąć, gdy jest się tylko przypadkowym przechodniem.
- Tu nie ma przypadkowych przechodniów… - zaczęła Nara, ale nagle zamilkła i zadrżała.
Gdzieś od strony miasteczka dobiegł ich odgłos kilku pojedynczych wystrzałów. Dziewczyna podeszła ostrożnie do okna, odchylając lekko zasłonę i wyglądając na zewnątrz.
- To była przenośnia. - Shade siedziała nadal spokojnie na swoim miejscu. Na niej odgłosy strzelaniny czy wybuchy od dawna już nie robiły większego wrażenia. - Pewien filozof powiedział, że wszyscy jesteśmy na tej planecie tylko przechodniami.
- W Kambodży nie ma miejsca dla filozofów - dziewczyna westchnęła. - Mam nadzieję, że dzisiaj nie zachce im się robić rewizji.
 
Sekal jest offline