Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2017, 22:24   #6
Carras
 
Reputacja: 1 Carras ma z czego być dumnyCarras ma z czego być dumnyCarras ma z czego być dumnyCarras ma z czego być dumnyCarras ma z czego być dumnyCarras ma z czego być dumnyCarras ma z czego być dumnyCarras ma z czego być dumnyCarras ma z czego być dumnyCarras ma z czego być dumnyCarras ma z czego być dumny
"Papa" przez cały pościg zachowywał się normalnie, paplał w nieskończoność o swoich akcjach w MLN'ie, opowiadał rubaszne żarty i zanudzał opowieściami o tradycjach wojskowych jego rodziny. Próbował odciągnąć myśli swoje i kompanów, od nieuchronnego starcia. Siedzieli jak krety, w korytarzu prowadzącym do kapsuł wyrzutowych,w miejscu gdzie w takich sytuacjach przebywali "bezrobotni" załoganci. Gdy zaczęło się robić gorąco, tuż przed pierwszym trafieniem jego niski głos zawibrował na kanale ogólnym:

- Jak wyjdziemy z tego cało to golę swoje wąsy! A wiem, że wszyscy chcecie to zobaczyć, więc widzimy się rybeńki!

Po tych słowach zacisnął rękawice na szelkach bezpieczeństwa i przymknął powieki, starał się uspokoić, choć adrenalina i krew buzowały w nim tak, że olbrzymem lekko potrząsało.

Merde!

- wyrwało mu się z ust, gdy jego ciało wraz z siedziskiem uderzyło o przeciwległą ścianę macierzystej jednostki, a jego waga nie była w tym wypadku jego sojusznikiem. Wraz z utratą grawitacji stracił na chwilę orientację i dobrą minutę obracał się leniwie wokół własnej osi. Moment zajęło mu wydostanie się z fotela, wtedy pobliski wybuch rzucił go na ścianę. Zanim stracił przytomność pomachał do Lindy na znak, że żyje i będzie jej potrzebował.

Ocknął się dopiero po wyjściu z nadprzestrzeni. Dochodził do siebie patrząc na mijające go wolno fragmenty statku i przedmioty z różnych przegród. Zastanawiał się właśnie cóż może robić skrzynia z prowiantem w luku desantowym, gdy otrzeźwił go głos kapitana.
I dotarło do niego, że przeżył.

O matko, matulu...

Łapał oddech z trudnością.

No Rohan, dałeś radę niedźwiedziu. Żyjemy. Połamie Ci żebra w uścisku.

Głupawy uśmiech nie schodził mu z twarzy, rozejrzał się nieprzytomnie po pomieszczeniu, stwierdzając z ulgą, że gorzej już nie będzie.



- Ptaszykshshsh... tutaj starszszszszszk, meldować obecność.
- Mostek, tu Papa, mamy tu nadprogramowe patio. Czekam na instrukcję.

Patrząc na wyrwę w kadłubie odruchowo przypiął się do najbliższej uprzęży. Starał się jak najbardziej przylgnąć do ściany by uspokoić rozedrgane ciało. Lewe ramię pulsowało mu nieznośnym bólem przy każdym skręcie, ale wydawało się sprawne. Po chwili ujrzał drobną postać dryfującą na zewnątrz wyrwy.

Była jeszcze dość blisko, gdyby wyciągnął się na uprzęży dotarłby do niej bez większego problemu. Poczekał, aż postać się z nim zrówna i odepchnął się w jej stronę. Wyciągnął ręce...chwila niepewności...Udało się! Jean zagarnął Nivi sprawną ręką, drugą trzymając się uprzęży stalowym chwytem.

- Mam Cię dezerterze!

Przez zaparowany wizjer Nivi dostrzegła spoconą, ale rozświetloną charakterystycznym szerokim uśmiechem twarz Papy.
W drodze powrotnej, wspinając się mozolnie wraz z Niv, rozglądał się czy przypadkiem ktoś jeszcze nie znalazł się poza gniazdem.

- Tichy ptaszki wyfrunęły. Jednego złapałem, możesz mi dać priorytet na rescue? Znajdę jakiegoś jet'a i oblecę gniazdo.
 

Ostatnio edytowane przez Carras : 18-09-2017 o 17:01.
Carras jest offline