Ognisko, niewielkie co prawda, ale zawsze, obecność wilkołaka - to zapewne skłoniło wilki do trzymania się w pewnej odległości od lodowego schronienia. A może nie były na tyle głodne, by zaryzykować?
Bez względu na motywy, pozwoliły Ellisarowi najpierw na dokończenie pracy, a potem na wyspanie się.
A później, nie wiedzieć dlaczego, wyniosły się.
Poszły poszukać innego, łatwiejszego łupu?
Ellisar nie do końca w to wierzył. Coś wisiało w powietrzu i to 'coś' zdecydowanie nie należało do przyjemnych niespodzianek.
- Kiedy wilki sobie poszły? - spytał Ulrisa.
Był pewien, że mądre zwierzaki wyczuły nadciągające niebezpieczeństwo, którego on nie potrafił jeszcze sprecyzować, podwinęły ogony i wyniosły się, najszybciej jak mogły.
Ich trójka, zdaniem elfa, powinna zrobić dokładnie to samo.
- W nocy. Ledwo zacząłem wartę. Poszły sobie, pewnie zapolować na łatwiejszą zdobycz.
Odpowiedź Ulrisa zdecydowanie nie pasowała do pomysłu z intuicją wilków i
koncepcja Ellisara runęła w gruzy, podobnie jak plan, by ruszyć tropem drapieżników, które wiedziały, gdzie znaleźć schronienie przed nadciągającym 'czymś'. Nie wiedziały, tylko były rozsądne.
A poza tym - co było tym niebezpieczeństwem, przed którym pochowały się ptaki? Wybuch wulkanu w tych okolicach raczej odpadał, podobnie jak i powódź o tej porze roku, ale kto mógł wiedzieć, co ciekawego wymyśli odpowiednio potężny mag.
Tyle tylko, że czarów nie można było wykryć przed ich rzuceniem. W każdym razie Ellisar nie potrafił tego zrobić. Podobnie jak i nie potrafił wykryć jakiegoś wielkiego nagromadzenia magii w bliższej czy dalszej okolicy.
- Kiedy zapanowała ta cisza? - spytał,
- Ledwo nastał świt - padła odpowiedź ze strony Ulrisa.
Szkoda, pomyślał elf, zastanawiając się, jak daleko by zaszli, gdyby wyruszyli te dwie godziny wcześniej.
- Zjemy śniadanie i trzeba będzie ruszyć dalej - powiedział, łącząc jedzenie śniadania z pakowaniem się. - I zapewne nie powinniśmy wychodzić na drogę. Co prawda spowolni to nasz marsz, ale będzie bezpieczniej, a to jest najważniejsze.