Wytarł zabrudzoną od krwi szablę, używając do tego krótkiej i chłonnej sierści pokiereszowanego zwierzaka. Przysłuchując się gdybaniom i dyskusjiom towarzyszy, odłożył broń na swoje miejsce.
Nie rozumiał lęku jaki okazywała reszta awanturników wobec tej przesadnie wyeksponowanej świątyni. Majestat śmierci majestatem, lecz jest ona kolejną drogą życia, w której jedyne co ulega zmianie to przewodnik mówiący jak iść żeby się nie przewrócić. A jego imię potężny Yiasu, nie zaś pierwsza lepsza dziewucha o szkieletowej buźce.
Dlatego wiecznie nabijał się z naiwnych, którzy zapatrzeni w rzekomą magię kapłanów śmierci wierzyli, że z pomocą pszczelego wosku mogli zatrzymać linię życia delikwenta o dowolnym imieniu. Jakby jednemu psu Sierściuch na imię...
Gdyby nie powściągliwe towarzystwo, z uśmiechem na ustach obrobiłby tutejszych kapłanów, którzy na złoto i bogactwo w swej świątyni nie skąpią. Tymczasem pójdzie tam gdzie drużyna wskaże, osłaniając ich wojowniczym zapałem i umiejętnościami. |