Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2017, 10:16   #161
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Labhrainn też się popisze, a co
Angus - tu sprawa chyba oczywista. Razem od dziecka chowani, nawet już jako terminatorzy spotykali się nieraz na Giełdzie (gdzie Labhrainn nieraz przymykał oko na zlodziejskie wybryki Angusa lub wręcz "wystawiał" mu konkurencję do skrojenia), jak sie Angus zakochał, Labhrainn nieraz wspierał brata już to dobrym słowem, już to monetą... wyciągał z dołów nad kuflem, gdy bratu nie szło w interesach lub miłości... sam mógł też liczyć na wsparcie Angusa, gdy dostał kopa od życia i musiał de facto uciekać z ojczystych stron. Zresztą już przed wyprawą Angus też nieraz Labhrainnowi ratował tyłek, gdy silnoręcy nasłani na Labhrainna przez mniej szczęśliwych w interesach konkurentów kończyli na przykład powiązani jak balerony i wytarzani w smole i pierzu przez członków bandy Angusa Słowem, bracia wspierają się bez dwóch zdań i bez dyskusji.
Marc - Labhrainn z opowieści wojownika (które snują razem przy wybornych trunkach, za które częściej płaci wojownik niż krasnolud, choć Labhrainn zwykle wytargowuje u karczmarza solidną zniżkę dla "stałych klientów") wywnioskował, że łączą ich podobne zapatrywania na kwestie bogactwa (im więcej, tym lepiej), ponadto mają podobne doświadczenia z kobietami (czyli ślub, do którego nie doszło). Krasnolud darzy Marca sympatią i docenia go jako kumpla - i do gadki, i do szklanki, i do bitki (Labhrainn, podobnie jak Angus, podziwia umiejętności wojownika w robieniu klingą i docenia fakt, że w razie draki jest się za kogo schować)
Madoc - tu sprawa podobna, Labhrainnowi podoba się zgryźliwy humor łowcy nagród (sam ma podobny, acz łagodniejszy), a fakt, że Madoc z racji swojej odmienności też jest trochę traktowany ja wyrzutek, spraia, że Labhrainn z nim sympatyzuje (też się czuje wygnany). O nieszczęśliwej miłości Madoca na razie jeszcze nie wie... ale gdy już się dowie, to, jak to się mówi w karczmie przy kuflu - "witaj w klubie" Sprawę ułatwia fakt, że Madoc stara się trzymać rodzeństwa krasnoludów... znaczy swój chłop, skoro się socjalizuje
Evana z kolei Labhrainn darzy lekką nieufnością, chyba zresztą odwzajemnioną. Tamten ewidentnie ma coś do magów (może mu jakiś zalazł za skórę, bogowie wiedzą), w dodatku jego manieryzmy i dziwne zachowania... nie budzą entuzjazmu krasnoluda, delikatnie rzecz ujmując
Kane w oczach Labhrainna to wielka niewiadoma - krasnolud wyczuwa w nim wielki potencjał magiczny, jednak zdaje sobie sprawę, że młody półelf nie bardzo wie, co ma z nim zrobić. Labhrainn domyśla się, że Kane został oddalony z terminu przez swojego mentora, więc bije się z myślami - czy pomóc młodemu z sympatii dla kolejnego wyrzutka, czy jednak nie pchać się tam, gdzie nie poradził sobie starszy i bardziej doświadczony czarodziej? Na razie wybrał to drugie, chyba, że wspólne doświadczenia doprowadzą go do zmiany decyzji.
Dagonet nie budzi w Labhrainnie szczególnych uczuć - sprawy wiary i mistycyzmu nigdy nie grały wielkiej roli w życiu krasnoluda. No, może poza jednym: krasnolud ma lekkie obawy, czy jego wstydliwy sekret (który chyba niestety wcześniej czy później wyjdzie na jaw) nie spowoduje, że inkwizytor uzna go za jakiś (brońcie bogowie) pomiot demonów czy coś takiego... i zacznie go ścigać. W razie czego, Labhrainn liczy na wsparcie Angusa, Marca i może Madoca... no i sam ma w zanadrzu kilka wrednych sztuczek. Jedyne, na co Labhrainn liczy, to to, że może ten świątobliwy rycerz nie jest tu dla kasy - tym więcej zostanie dla rodzeństwa... no i ewentualnie dla przyjaciół
 
Loucipher jest offline