Luna była głęboko rozczarowana tym, że nie mogła poplotkować z Zibko, ani z jego matką, oraz oczywistym faktem braku w pokoju okna, przez które mogłaby zwiać. Pomarudziła trochę do głuchych ścian i z braku innego zajęcia zabrała się za dojadanie zwędzonych z gospody słodkości. Ech, jakby nie przyjęła zaproszenia, to mogłaby wyciągnąć Yetara na nocny spacer, a tak... Zbulwersowana nieoczekiwanym ograniczeniem swojej wolności rzuciła się na łóżko, wzdychając teatralnie tak, by było ją słychać przez grube drzwi.
Dwa westchnienia później już spała... |