Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2017, 21:37   #91
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Szli dużo krócej niż wcześniej z Simonicą szukali samego Honzo. W końcu zatrzymali się przy drewnianych drzwiach, które Honzo pchnął z impetem. Oczom inkwizytorki ukazało się małe pomieszczenie, przypominające celę bardziej niż pokój. Wewnątrz były dwa krzesła, mały stolik i siennik ułożony pod ścianą.

Kontakt z ramienia gildii odpalił od pochodni małą świecę, po czym pochodnię umieścił przed drzwiami pomieszczenia, a świecę postawił na stole. Odsunął najpierw jedno krzesło, a po chwili drugie. Na tym drugim usiadł odchylając się lekko.

Rozłożył dłonie w wyrazie zakłopotania, po czym jego dłonie ruszyły do tańca ukazując w świetle świecy kolejne symbole.

“Co cię do nas sprowadza, siostro?”

Michal usiadła na drugim krześle z galimatiasem myśli. Wszystko działo się tak szybko.

Przez chwilę zbierała je wszystkie by rozpocząć szybkie sygnały drobnych dłoni:

“Potrzeba pomocy w kilku sprawach. Bez ludzi, co mowę znają tutejszą, nie dam rady. Liczę na Twą pomoc.” - ruchy dłoni ustały, a palce dziewczyny zacisnęły się na mokrej sukni.

Mimo odczuwanego chłodu, uśmiechnęła się lekko a ciemne oczy błysnęły ciepło w blasku świecy. Przez uśmiech badawczo przyglądała się bratu Simonicy, którego mina mówiła Michał całkiem sporo. Mimo zadowolenia z odniesionego sukcesu tego dnia, był zaskoczony. Kamil w zasadzie sama była nieco niepewna i nie do końca wiedziała sama co chciała uzyskać. Robiła jednak dobrą minę do złej gry.

Na twarzy Honzo pojawiło się jeszcze większe zdziwienie. Wskazał palcem na drzwi, przez które weszli. I wykonał gest dłońmi: “On”. Michal domyśliła się, że chodzi mu o brata.

“Ledwo jeden. A potrzeby są dużo większe.”

Sapnęła w głos.
“Słyszałeś o kręcących się opodal bestiach? Potrzebuję tropicieli. Masz takich?”

Kiwnął głową znacząco, po czym dłonie zaczęły pokazywać kolejne gesty.
“Dwóch mogę ci dać. Za trzy dni. Na dwa dni.”

“Nic wcześniej nie da rady? Trzy dni czekania długo. A bestie o mniej niż stajnia chodzą. Twoi ludzie też mogą na nie trafić.” - Kamil zrobiła zatroskaną minę.

“Wiem. Jeden nie żyje. Mam jeszcze kogoś w mieście, ale nie jest tak dobry jak tamci. Nie znam go jeszcze dobrze. Niedawno dołączył.”

Wprawdzie język migowy nie posiadał znanego Michal zwrotu “Gildia złodziei”, ale Inkwizytorka domyśliła się do czego dołączył.

“Możesz go… przejrzeć” - Kamil nie znalazła gestu na testy - “i uznać czy dobry dla ciebie … was… czy nie” - uśmiechnęła się rozkładając przy tym chochlikowato ręce.

“Mogę” - Honzo zaśmiał się w głos. - “To trwa miesiące. Ktoś się tu śpieszył?”
Zdziwienie powoli znikało z twarzy mężczyzny. Zdawał się radować zaistniałą sytuacją.

“Oddasz go Nam?” - Cyganeczka otarła cieknący nos, mając na myśli inkwizycję - “Myślisz, że nasze działania to jeno modlitwy?” - uniosła brew - “Sprawdzi się, będziesz wiedział gdzie … serce i myśli jego”.

“Któż go lepiej przejrzy niż Oko” - mężczyzna odchylił się jeszcze bardziej i zaczął kołysać na krześle. - “Powiem Simonicy gdzie go znaleźć”

Michal poczuła się zmęczona całym dniem i westchnęła cichutko z zadowoleniem.
Skinęła Honzo z wdzięcznością.

“Dziękuję” - zagryzła kciuka rozważając i obserwując szefa gildii.

“Jeszcze jakoś mogę pomóc?” - uśmiechał się szeroko. Był młodszy od Simonicy choć wydawał się równie wygadany, a szelmowski uśmiech dodawał mu uroku.

“Słyszałeś coś o dziwach w zakonie Dominus? Coś dziwnego wyszło poza mury?”

“Nic” - chwilę się zastanowił. Potarł krótką brodę.
“Choć nie. Było coś. Wielki dziadek z młotem. Włóczył się po lesie kilka tygodni temu. Ale chyba go znasz...” - najwyraźniej Honzo drwił z niej. Wszak musiał wiedzieć kim jest i co w Płocku robił Walter Weismuth.*

Kamil wyszczerzyła się w uśmiechu:
‘Dziadek nie dziadek, na łatwego przeciwnika nie wygląda. Na dziwnego tak. To kiedy rzekniesz?” - spytała rękoma chociaż i jej twarz odzwierciedlała pytanie.

“Co rzeknę?” - tym razem to mężczyzna uniósł brew.

‘Simonicy. Gdzie szukać.”
“Żegnać się chcesz?”
Michal zmarszczyła brwi, widząc wyraz smutku przebiegający przez oblicze złodzieja.
“Chodźmy więc.”
‘Potrzeba pomocy?’ - spytała patrząc zaniepokojona i zafrasowana, śledząc wzrokiem Hozno, który wstał powoli.

“Nie” - a mimo to, zatrzymał się na moment w drodze do drzwi.

“Handlarze poruszają się po szlakach w określonym czasie, bo bestyji się boją. Niemiecki biskup ściągnął niemieckich kupców. Do gildii dołączają ‘młode wilki’. Gwardia książęca w Łomży. Wszystko w najlepszym porządku.”

Otworzył drzwi, sięgnął po pochodnie, po czym do zwiniętej w rulon dłoni przyłożył usta i dmuchnął:
“Zgaś świecę”

Posłusznie zgasiła płomień. Gdy Honzo prowadził ją przez korytarz, położyła odruchowo dłoń na jego ramieniu tak, jak zwykła to czynić z Simonicą.

- W mieście pojawiła się też znacząca persona, którą warto uprowadzić dla okupu. I tak coś czuję, że wkrótce będzie o nas głośno - powiedział szeptem w stronę dziewczyny po romsku. Jego głos zdał się dziwnie głośny po wcześniejszym wymachiwaniu rękoma w ciszy. Skinęła głową i zacisnęła lekko palce na ramieniu mężczyzny.

Nie miała jak inaczej mu teraz odpowiedzieć.

***

Po chwili, która tym razem inkwizytorce zdała się krótsza niż wcześniej, dotarli do dużej sali. Honzo ujął na moment rękę dziewczyny, ucałował jej przybrudzoną dłoń, po czym puścił.

- Bracie - zwrócił się do czekającego Simonicy - w piętrowym domu jedno z mieszkań wynajmuje niejaki Jakub. Pokaż mu głowę wilka i powiedz, że wolą Honzo jest, żeby przez trzy dni i trzy noce spełniał zachcianki - spojrzał na Michal i uśmiechnął się szczerze - Michal, cyganki.

Dziewczyna odpowiedziała ciepłym i łagodnym uśmiechem sygnalizując ‘dziękuję’.
Simonica skinął głową i spojrzał na Kamil:
- To już wszystko? Wracamy do miasta?

Nim odpowiedziała Simonice spytała jeszcze Honzo:
‘Można wrócić w przyszłości?’
- Tak. Gdy zrobisz to co ustaliliśmy.

Dwoma palcami prawej dłoni wskazał swoje oczy i rzekł:
- Za trzy dni. Gdy “przejrzysz” Jakuba.
"Jeśli chcesz o coś zapytać wtedy, wysłucham. Słuch dobry" - Cyganeczka uśmiechnęła się ponownie. Tym razem to ona kpiła z Honzo.

- Wiem, ptaszyno. Ale to ja muszę - przerwał napinając i rozluźniając mięśnie ramienia, co wedle wiedzy Michal znaczyło “ćwiczyć”. Po czym zaśmiał się.
Skinęła głową jakoś zupełnie rozluźniona. Dobrze czuła się w towarzystwie brata przyjaciela.

“Poproszę Jego o pomoc dla Ciebie” - zacisnęła lekko dłoń na napiętych jeszcze chwilę mięśniach - ‘tego’. On wie jak.”

Poklepała lekko żylastą i mocną dłoń Honzo i wskazała chęć przebrania się w suche ubranie.

Honzo pstryknął palcami.
- Ty, tam. Zaprowadź ich nad rzekę. Braciszku, konia oddamy jutro. Albo pojutrze.

Przywołany pstryknięciem okazał się małym i chudym chłopakiem. Kilka lat młodszym od Michal. Ruszył z pochodnią nie odzywając się. Simonice ruszył za nim, z druga pochodnią. Kamil zanurzyła się za nimi w sieć korytarzy pomachawszy wesoło królowi złodziei.

***

Prędzej poczuła prąd świeżego powietrza niż zobaczyła wyjście. Wilgoć i chłód teraz nie były jej tak straszne jak jeszcze niedawno. Bystre oczy dziewczyny szybko oceniły, że wyjście tuż przy rzece stanowi kolejne wejście do tuneli.
Nim jednak zdążyła się do końca zorientować w okolicy odezewał się ich przewodnik:
- Odejdźcie. Lecz jeśli szepniecie komukolwiek - mały starał się bardzo by brzmieć jak grabarz po pogrzebie - o tej drodze, lub spróbujecie powrócić nią na własną rękę to wyłupimy wam oczy i obetniemy wam języki w gębach! - chłopaczek zasyczał sepleniąc lekko co nieuchronnie skojarzyło się Kamil z łasicą.

Jego groźby nie wywołały spodziewanego efektu.
Michał uśmiechnęła się kpiąco i otworzyła jedynie usta ukazując tępo zakończony i zabliźniony kikut języka. Wiedziała, że wygląda paskudnie. Szybko zamknęła więc usta z powrotem a zaskoczony przewodnik cofnął się na powrót wgłąb tuneli.

- Wygląda na to, że nie odeszliśmy daleko… - uwagę Kamil odwrócił Simonice rozglądając się wokół.
Michal zamigotała dłońmi pytająco. Sama nie rozpoznawała okolicy.
- To okolice opactwa Dominikanów - wyjaśnił jej opiekun. Kamil zasępiła się.
Czy Honzo ma bezpośrednie dojście i tam? Będzie musiała go o to spytać.

***

Oczom Cyganów ukazał się murowany kamienny dom o dwóch piętrach będący bez wątpienia jeden z największych domów w mieście. Była to swoista karczma, w której można było skosztować wielu przyjemności.

W środku na jednej z ław spał starszy człowiek w eleganckim surducie. Świece powoli dopalały się. W ich świetle Michal rozejrzała się ciekawie wokół. Lubiła obserwować. Ludzie, miejsca - wszyscy mieli w sobie coś wartego do znalezienia. No może większość. Gdy w sali pojawiła się wysoka, brązowowłosa kobieta o wyeksponowanym, dużym biuście, Kamil skoncetrowała się na mężczyźnie. Starała się omijać wielki dekolt i dostrzec twarz kobiety, która rzekła coś w tej śmiesznie szeleszczącej mowie. Kamil była przeświadczona, że to w oczach i w niedostrzegalnym wyrazie ust można było wyczytać całą przypowieść o danej osobie.
Z zadowoleniem poczuła, że Pan ją pobłogosławił. Wiedziała więcej. Czuła więcej. Mężczyzna na stole był pijany. Pijany do nieprzytomności. Szatynka za ladą była starsza niż chciała uchodzić, a jednak w jej postawie było coś przyciągającego uwagę. Ten budynek był burdelem. Michal zdecydowanie unikała spojrzeń na swojego towarzysza - przypuszczała, że atuty kobiety mogły wydawać się mu … ciekawe.

- Jakub - Simonica dodał coś jeszcze. Kobieta udzieliła odpowiedzi, mierząc ich oboje wzrokiem. Dwójka cygan ruszyła mijając ławy w głąb korytarza. Dziewczyna trzymała się blisko opiekuna - nie lubiła zostawać sama w obcych miejscach.

***


Simonica już pukał do jakichś drzwi.
Otworzył mu je wysoki młodzianin o południowym typie urody, z elegancko przyciętą brodą.


- Jakub?
Młodzieniec przytaknął kiwając głową. Simonice przyciągnął do siebie Michal i uniósł wyżej broszę z głową wilka. Po chwili powiedział coś do młodziana. Zaczął wypytywać o znane języki. Chłopak kiwnął głową przecząco kilkukrotnie, aż Simonice zapytał:
- Łacina?
Chłopak pokiwał głową z entuzjazmem.
- Trochę mówię łacina.

Michal korzystając z zasłaniającego ją przyjaciela obciągała pod płaszczem koszulę i opinającą ją dziwnie kamizelę. Nie czuła się pewnie w tym stroju. Suknie były bezpieczniejsze, naturalne. W spodniach czuła się dziwnie wyeksponowana. Cieszyła się, że może okryć się długim płaszczem - otulił ją w kokonie bezpieczeństwa.

Kilka chwil później uczyniła powitalny gest w stronę Jakuba. Wskazała też pytająco wnętrze jego mieszkania nim utkwiła spojrzenie w jego oczach.

Nazwa “mieszkanie” była wyraźnie nadużyciem. W pomieszczeniu było jedynie łóżko i krzesło. Na łóżku leżał siennik, na krześle torba podobna do tej w jakiej Michal znalazła nowy komplet ubrań. Przez krzesło wisiał przewieszony pas z długim mieczem, a obok był oparty łuk.

Cyganeczka wsunęła się do środka i usiadła na jedynym krześle ponownie wskazując znak przy płaszczu. Zamachała dłońmi pokazując na swe usta i stawiając na nich pionową kreskę. Wskazała na Simonicę robiąc kolejny gest palcami i kciukiem naśladujący poruszające się usta. Jeszcze jeden gest wskazał Jakuba, dwójkę nowoprzybyłych, zaś przebieranie dwóch delikatnych palców naśladowało chód.

Mężczyzna zdawał się nie orientować w sytuacji, ale wskazał miejsce dla Simonicy i zamknął drzwi. W pomieszczeniu nie było okna, a stojąca na stole świeca dawała słabowite światło. Było dużo ciemniej niż w czasie spotkania z Honzo.
- Gildia? Ja praca dla wy? Co?
Powiedział łamiąc większość z tego co o łacinie nauczyła się inkwizytorka.
- Tak - odezwał się Simonica. Mówił przy tym powoli, jak do dziecka - ty będziesz przez trzy dni wykonywał jej polecenia.
Nie omieszkał unieść trzech palców, żeby podkreślić ilość dni oraz wskazać siedzącej Kamil gdy rozbrzmiało “jej”.

Jakub z entuzjazmem pokiwał głową. Wyglądał na bardzo zadowolonego.

Michal spojrzała na niego z uśmiechem i zasygnalizowała układając dłonie pod głowę i zamykając oczy by wykonać kolejny gest ‘iść’ i przecierając oczy z ziewaniem.

“Chodźmy spać”

Czuła się wycieńczona, a skromne łóżko wyglądało tak zachęcająco.

Mimo to, chciała ruszyć natychmiast o brzasku, by poszukać rzuconego na trakcie cebulowego worka i jak najszybciej przetestować zdolności młodego tropiciela ...
 

Ostatnio edytowane przez corax : 18-09-2017 o 22:10.
corax jest offline