Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2017, 08:45   #103
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Sir Elvin de Blacktower spał jak skała, ciało regenerowało się powoli z obrażeń odniesionych w ciągu ostatnich dni. Teraz siedział na łóżku i oglądał swoje rany, obserwując gojące się strupy i szukając śladów infekcji. Nie był wykwalifikowanym uzdrowicielem, ale wyglądało to dobrze.
Wstał i wykonał kilka kroków po czym ostrożnie nałożył na siebie ubranie, skorzystał z miski i dzbana które mu dostarczono do ablucji po czym udał się na śniadanie. Bez zbroi - nie było potrzeby noszenia ciężkiego żelastwa w bezpiecznej wiosce przyjaznego ludku, ale z mieczem, symbolem jego statusu i najcenniejszą rzeczą jaką posiadał. Był - nie licząc ojca i wuja - jedynym Blacktowerem, który mógł pochwalić się zaklętym ostrzem.

Gdy wzniesiono alarm, rycerz wyszedł przed gospodę. Zmarszczył brwi, wieszcząc kłopoty.
- Azali nie podjechał za blisko w nocy? Może nie wiedział o upiorach grasujących w bladym świetle księżyca? Ty, w zielonym kubraku! Pędź do mojego pokoju i przynieś moją tarczę, hełm i kolczugę! - powiedział rozkazującym i nie znoszącym sprzeciwu tonem - Nie zbliżajcie się tam, nim nie pójdę orężnie i nie sprawdzę czy coś się tam nie kryje!
 
TomaszJ jest offline