Chobits, zdecydowanie. Do obejrzenia tej romantycznej komedii nakłoniła mnie niedawno przyjaciółka. Ilość pojawiających się w serialu zabawnych scen i towarzyszący temu ładunek śmiechu urzeka, a świat od razu staje się piękniejszy. A Chii jest boska.
Samurai Champloo. Jeden z najlepszych seriali jaki oglądałem. Znajomy z pewnego forum zarzucił mu, że konwencją i ścieżką dźwiękową psuje klimat dawnej Japonii. Choć początkowo miałem podobne odczucia, moje zdanie w tej sprawie jest absolutnie odmienne. Konwencja (elementy hip-hopu, takie jak rap, czy breakdance) może budzić kontrowersje, jednak w moim uznaniu są to zaledwie dodatki czyniące fabułę zabawną, a jednocześnie nie naruszające jej prawdziwej esencji, którą są społeczne interakcje i dylematy charakterystyczne tylko dla kultury dawnej Japonii. W Samurai Champloo znajdziemy widowiskowe pojedynki na miecze, jak również bardzo charakterystyczne postacie, których tajemnicami, niczym kawałkami dobrego tortu, reżyser częstuje nas wraz z rozwojem fabuły. W Samurai Champloo znajdziemy w końcu sytuacje skłaniające nas do filozoficznych refleksji w odniesieniu do rozmaitych życiowych sytuacji. Na końcu czeka nas epicki finał, w którym ujawni się prawda o samuraju pachnącym jak słonecznik, a mój faworyt, Kariya Katekogi - czarny charakter, który włada ostrzem tak biegle, iż od dwudziestu lat nie wyciągał miecza, gdyż nikt nie był tego godzien - pokaże Jinowi i Mugenowi jak wiele muszą się jeszcze o szermierce nauczyć.
__________________ "Tym, co łączy nas na najbardziej podstawowym poziomie, jest to, że wszyscy jesteśmy mieszkańcami tej planety. Wszyscy oddychamy tym samym powietrzem. Wszyscy troszczymy się o przyszłość naszych dzieci. I wszyscy jesteśmy śmiertelni" - John F. Kennedy. |