Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2017, 23:54   #134
Earendil
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Tura 27 - Panowanie Tahatlisui, anokat Katenotletila

 TENOKINRA-HOI-INKA-KAI-KILLA


Po „Złotym Wieku Yanikaina” nastąpił okres zwany przez historyków epoką wanaharyzmu. Charakteryzuje się on odsunięciem od władzy taiotlaniego i izolowaniem go od polityki dworskiej, a przejęciem rządów przez regenta. Tendencje te można zauważyć już w czasie wanaharatii Ai’ahala, tyle że silna osobowość następcy tronu doprowadziła do przywrócenia realnej władzy monarchy. Jak jednak wiadomo z licznych przekazów i utworów literackich, Tahatlisuia nie posiadał takiej siły charakteru jak jego ojciec. Choć wiele później powstałych opisów zapewne przesadza, zarzucając mu homoseksualizm i całkowite zaniedbywanie swoich obowiązków, to nie ulega wątpliwości, że polityka tenokinryjska w czasie jego rządów była kreowana najpierw przez jego stryja, Bahitalta, a później jego syna, Katenotletila. Obaj sprawowali władzę z pozycji wanaharata, co było o tyle niezwykłe, jak na dotychczasowe standardy monarchii taiotlanich, że Tahatlisuia już dawno osiągnął wiek pozwalający na sprawowanie rządów. To właśnie wtedy słowo „wanaharat” przestało oznaczać regenta, a zaczęto tym mianem określać palatyna, swego rodzaju wezyra królewskiego.

- fragment wykładu poświęconego historii starożytnej Tenokinry


Delikatna woń olejków i kadzidełek mieszała się z ciężkim zapachem potu. Katenotletil wyciągnął się na poduszkach i wydał pomruk zadowolenia, trzymając w swoich ramionach dwie śpiące kobiety. Ich nagie, wysmarowane olejkiem i wonnościami kształtne ciała były miłe w dotyku i anok chętnie przesuwał po nich dłońmi. Jako następca tronu miał prawo do haremu, i postanowił z niego skwapliwie skorzystać, mimo iż dopiero co skończyły się uroczystości weselne i ledwo przed godziną opuścił komnatę swojej małżonki, spełniając należycie obowiązek pana młodego. Tej nocy musiał jednak rozładować te wszystkie nerwy, jakie nim targały przez ostatnie miesiące, a nie chciał okazać zbytniej brutalności wobec swojej żony. Niegdyś dziwił się, patrząc na to, jak często jego zmarły ojciec zaglądał do kielicha, jednak widocznie to był jego sposób na radzenie sobie ze stresem. A miał go w swoim życiu pod dostatkiem, pomyślał anok ze smutkiem. Kapłani z Hetepetisekem, ciągle będący w opozycji, rządcy z innych miast, którzy lekceważyli jego rozkazy, plaga nowych demonów, niepokoje wśród biruków, można by wymieniać bez końca. Wielu miało Bahitalta za jakiegoś tyrana, czy uzurpatora, jednak Katenotletil widział przede wszystkim człowieka, który starał się, tytanicznym trudem, podźwignąć ciężar władzy, jaki na niego spadł. Mimo to, wszędzie wokół niego byli sami wrogowie...

A przecież nie tylko to brzemię musiał nosić, pomyślał palatyn. Nieraz słyszał, jak ojciec krzyczał przez sen „Ramituku!”, wołając swojego zmarłego brata. Choć zawsze wypowiadał się o nim w złych słowach, to najwidoczniej tęsknił za nim i szukał go w swoich snach. Nic dziwnego, że nie chcąc stracić też młodszego brata wychował go w izolacji, na nieszczęście swojego syna. Katenotletil mimowolnie zaklął pod nosem wspominając list, jaki otrzymał od niego. Podczas gdy on, jako anok i bratanek chciał nawiązać nić porozumienia ze stryjem, by godnie sprawować urząd i wspierać się wzajemnie po odejściu tylu krewnych, to Tahatlisuia całkowicie odrzucił jego prośby o kontakt, lekce sobie ważąc własne obowiązki i otwarcie deklarując, że spędzi resztę życia na oglądaniu małych chłopców trwając w objęciach Hueteta, tego starego pierda. Wanaharat zazgrzytał zębami na samą myśl o tym, a przecież nie były to jedyne jego zmartwienia. Królestwo dalej trapiły wszystkie te problemy, z jakimi do swego zgonu borykał się jego biedny ojciec, nie mówiąc już o nasilających się efektach Przeklętego Słońca, które zagościło obok Inki na niebie. Anok ciężko westchnął, po czym zawołał na służbę, aby przyprowadzono mu kolejne konkubiny z haremu. By ponieść dalej ten ciężar będzie potrzebował chyba jeszcze kolejnej rundy.


...W roku tym oświecony Anok, oby żył w szczęściu i zdrowiu, powołał do istnienia zakon dla kobiet odrzuconych w wyniku Skażonych Porodów, nad którym przewodnictwo swe mądre objął i któremu cele i granice wytyczył. Siostrzeństwo owo miało zająć się niesieniem ulgi cierpiącym, których wiele w tej dobie było, jak również zaprząc te porzucone przez swoje rodziny i wyklęte przez patriarchów rodowych do pracy pożytecznej a dla nich zbawiennej, jako że to na chwałę Przodków i ich potomków, także w osobie prześwietnego Katenotletila, którego gwiazda niech zawsze świeci.

Widząc też, że klątwa niemocy powaliła tylu kapłanów, że niemożliwym się stało sprawowanie kultu i oddawanie należytej czci Tlakalukom, Wcielenie Mądrości postanowił dać też możliwość tym z Inai, którzy cieszyli się dobrą opinią wśród ludzi i ich żywot budził uznanie nawet kapłanów, by mogli czynić drobne posługi w świątyniach, wyręczając w ten sposób taia’tlakai od takich ciężkich, acz koniecznych dla kultu prac jak dźwiganie palankinów z relikwiami, czy krzesaniem świętego ognia przodków na początku każdego głównego wezwania podczas liturgii. W ten sposób świątynie znowu zaczęły być należycie utrzymywane, co podniosło ducha ludzi, ufających, że Przodkowie nas wybawią od kolejnej klątwy demonów.

- fragment kroniki pióra Iti'akuia, kanclerza królewskiego





Narodziny Księżyca
Mit o powstaniu Killi


Po śmierci Tohetli'inki świat był opromieniany tylko przez blade światło Odległych Gwiazd, Uketiquillurai. Po kataklizmie Amalihutlani świat doznał wielu szkód, a dużo roślin wymarło. Ziemia przestała zagarniać wody Wirikum i światło przestało razić oczy Ducha Ciemności, jednak Tezkatilpoka ogarnęło przerażenie na widok tego, co zrobił. Przemierzając świat zobaczył zaś potworne istoty, które wychynęły z podziemi, gdy nastała Wieczna Noc.

Były to demony, które do tej pory, bardziej niż Władca Ciemności lękały się złotego światła Pierwszego Słońca, ale gdy ono zanikło zaczęły plugawić ziemię. Rośliny których dotykały zaczęły rozwijać kolce, ich kwiaty poczęły rozpylać trujące zarodniki, zaś ich owoce stały się zabójcze. Gdziekolwiek postąpiły, niosły zepsucie. Jednakże największym ich złym sprawunkiem było skażenie mórz i oceanów, które stały się od tamtej chwili niezdatne do picia.

Widząc to, Tezkatilpok zrozumiał zło jakie uczynił dla świata oraz na własne nieszczęście i zapłakał z żalu. Łzy jego, które wpadły do mórz zamieniły się w perły, natomiast te, które padły na glinę lub kamień uzyskały magiczne właściwości. Duch Ciemności łkając przemierzył świat i gdy zauważył, jak wszystko co żyje bez pomocy słońca zaczyna obumierać powziął decyzję, by odkupić swe winy. Zstąpił zatem do podziemi i wykopał najwspanialsze diamenty, jakie potrafił znaleźć, po czym umieścił je na firmamencie, tworząc konstelacje Gwiazd Mocnych, Bahiquillarai. Ustawił je tak, aby łapały i potęgowały światło Uketiquillurai, w których wciąż płonął ogień Pierwszego Słońca. I choć zaświeciły się one srebrnym blaskiem, to wciąż dawały zbyt mało światła, by przepłoszyć demony i ożywiać rośliny.

Tezkatilpok wdrapał się zatem na Tuirami ponownie i spojrzał na martwe słońce. Straciło ono swój złoty ogień, jednak Duch wyczuwał od niego wciąż życiodajne ciepło. Wziął je zatem w swoje ręce i wyciągnął je w górę, by światła dawane przez Bahiquillarai skupiły się na nim i zapaliły je. I stało się tak, jednakże ogień jakim martwe słońce zapłonęło nie był złoty, lecz srebrny, i nie raziło ono już oczu Tezkatilpoka. Tak zatem Tohetli'inka odrodził się jako Killa, Księżyc.

Władca Ciemności odczuł ulgę, gdy Killa rozbłysła nowym światłem, jednak zmartwiło go to, że jej blask nie docierał wszędzie, tak jak niegdyś. Postanowił zatem przyjąć wieczną pokutę za zabójstwo Pierwszego Słońca i aż do końca czasów ciągnąć Księżyc po niebie, by każdy skrawek Ziemi mógł zaznać jego światła. I tak Tezkatilpok porusza Killą przez nieboskłon aż do dnia dzisiejszego.

Gdy Killa pierwszy raz zaczęła przemierzać niebiosa rośliny zareagowały ożywczym ozdrowieniem, zaś te demony, które nie zdążyły uciec poza zasięg jego blasku zginęły, a wnikając w ziemię skaziły ją w tych miejscach, tworząc bagna i moczary. Ponieważ Tezkatilpok nie był jeszcze nawykły do wiecznego dźwigania Księżyca czasem zstępował na ląd, by chwilę odpocząć. Tam, gdzie na czas postoju położył Killę zrodziły się później żywe stworzenia, które musiały zjadać inne istoty lub rośliny, znające jeszcze blask Pierwszego Słońca. Stąd też rośliny, którym wystarczy samo słońce do życia nazywa się Dziećmi Słońca, a zwierzęta, które zrodziły się dzięki łagodnemu światłu miesiąca są przezywane Dziećmi Księżyca.

Przemierzając niebiosa w swej wiecznej pokucie Tezkatilpok tęskni bardzo za swoimi ojczystymi morzami. Dlatego właśnie gdy dotyka go rozrzewnienie i pragnienie powrotu do domu przyciąga on do siebie wody podniebne, by choćby z daleka je lepiej widzieć. Na tym właśnie polegają pływy morskie.



SŁOWNICZEK

wanaharat - regent
anok - dziedzic, następca tronu, desygnowany przez króla spośród członków rodziny
 
__________________
"- Panie, jak odróżnić buntowników od naszych?
- Zabijcie wszystkich. Będzie zabawniej." - Taltuk
Earendil jest offline