Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2017, 07:54   #17
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
J-j-jaaasne! O-o-oczywywiewy... Tak! Już oddaję! A weźcie sobie te cholerstwo ode mnie, to chyba nawet nie moje. Albo moje? Hehe, z tym mam zawsze problem...

John cały się trzęsąc, dość chaotycznie i pośpiesznie zaczął szamotać się sam ze sobą, próbując nie ominąć jakiejś części uzbrojenia, o któej nie miał najwyraźniej pojęcia. Najcięższy pistolet maszynowy o dwóch lufach było najłatwiej znaleźć. Przypomniał sobie też o broni w nogawce, o której wspomniał Tull i wyciągnął pistolet dużego kalibru, dla znawcy oczywista .45 z obudową w stylu retro. Przeszukując sam siebie, odnalazł jeszcze pęk trzech mikrogranatów. Przypatrywał się im chwilę z podziwem, zanim odłożył ja na wyznaczony stolik. Dopiero wówczas ujrzał jak bogatą zbrojownię ma tu każdy z jego towarzyszy. Teraz bał się jeszcze bardziej. To była jakaś pierdolona mini-armia najemników! I kto normalny wypisuje słowo "miłość" na swej spluwie? Zerknął kątem oka na jedyną damską najemniczkę. Ładna była, acz już na pierwszy rzut oka zachowywała się zbyt gwałtownie. Jakaś szurnięta. I ten lekkoduszny śmiech. Ciarki go przeszły. Jak gdyby była na imprezie z koleżankami, a nie wśrod psychopatycznych morderców. I wtedy ona podeszła do Johna i jeszcze zaczęła go masować! Wyprostował się jak struna. W ciele i umyśle biedaka nastąpiła teraz parabola emocji - od lęku przez ukojenie. W pewnym momencie nerwowo zerwał się z miejsca i ruszył gdzieś pod ściane, nie odwracając nawet głowy w stronę kobiety.

- Dobra, wystarczy. Ja już mam dość. Tak, wygrałeś. Ok, to wiesz co robić, tak?

Mruknął pod nosem, tak że pewnie inni bez wzmaczniaczy słuchu nie mogliby zrozumieć tego mamrotania, choć w gruncie rzeczy wyglądało to tak jakby z kimś rozmawiał przez ukryty mini-komunikator. Stał tak na boku i gadał do siebie, ale bynajmniej nie miał ochoty wdawać się w dyskusję. Z innymi także, bo to nie jego bajka. Z tego wszystkiego John zapomniał o jeszcze jednej części uzbrojenia, tak oczywistej, że aż niewidocznej. Miał ją bowiem na sobie. Przy odrobinie szczęścia typowa bramka wykrywająca puszczała to płazem. Broń wykonana była bowiem z myślą o przemycaniu jej do trudno dostępnych miejsc. Niestety była projektem już starym (choć nadal skutecznym), więc nowoczesne wykrywacze rozpoznawały skład kompozytowy, ceramiczny wzór amunicji, lub tak głupi element jak wygrawerowane wewnątrz numery seryjne. Mógł mieć więc spore kłopoty, ale skąd niby miał wiedzieć? Był wszak sprzedawcą w neuro-IT, a nie znawcą uzbrojenia. Pośpiesznie odwrócił się i spojrzał na otwarte drzwi. Jego oczy rozszeszyły się. Peszące spojrzenia bramkarzy i Tulla napawały go strachem przed nieuniknionym. Jak wrota do koszmaru wydawało mu się teraz zwykle przejście do kwatery Pierrota. Małymi krokami i dość powoli, acz nie na tyle by wkurzyć gospodarza, szedł przed siebie niczym skazaniec. Starał się nie patrzeć nikomu w oczy, głowę miał bardziej spuszczoną. Na jego dolnej wardze pojawił się czerwony, lekko lśniący punkt. Gdy przekroczył drzwi, nagle wypalił do Tulla:

- O, fajne wnętrze. Hehe. O i jaki fajny kruk, jak się wabi... ? Ach... czekaj. Kurwa.

Ostatnie słowo wypowiedział wypuszczając mocno powietrze z płuc. Była to zarazem dziwna mieszanka ulgi i gniewu. John stanął w miejscu jak wryty. Po chwili rozejrzał się i uśmiechnął leciutko pod nosem. Następnie powoli spojrzał na dłoń. Poważnym i nieco zachrypłym głosem rzucił:

- Dureń...

Następnie zrobił dwa kroki w tył i wrócił do stolika z bronią. Zdjął posłusznie rękawice bojową i odłożył ją tam gdzie reszta uzbrojenia. Nieco się tego obawiał, choć bardziej tego że mu coś zwiną, niż tego że Pierrot chce ich łatwo wykończyć. D-03 choć z wielką niechęcią to przyznawał, to miał za swoimi plecami potężnego przełożonego. Pierrot choć należał do raczej dolnch warstw łańcucha pokarmowego, to był na jego szczycie. A dzięki temu mógł spoglądać czasami w górę i dostrzegać pewne zależności i konotacje. Zaiście, nie można było sobie wyobrazić lepszej pozycji do robienia interesów. D-03 bez słowa i tym razem pewnym krokiem podążył z powrotem do pomieszczenia wskazanego przez Tulla. Przechodząc, rzucił w jego stronę:

- To przykre, że gospodarz nie ma czasu osobiście przywitać swoich vipów. A może się mylę?

Mówiąc to spojrzał zastępcy Pierrota głęboko w oczy, bez cienia lęku. Atmosfera nieco się zagęściła między tą dwójką. Z każdą sekundą kącik ust D-03 unosił się prowokacyjnie wyżej. D-03 kiedyś przez moment spotkał Tulla, gdy ten gadał z Bułą. Od razu nie spodobał mu się ten typ. Żałował że nikt nigdy nie kazał mu go sprzątnąć. Lojalna włazidupa, która panoszyła się niczym gołąb z kromką chleba na szyi. Ciekawe jak inni zareagują na zachowanie D-03? Miał to oczywiście gdzieś, ale chyba nie robił im dobrego PR-u...
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 20-09-2017 o 16:37.
Rebirth jest offline