[media]http://www.youtube.com/watch?v=hkXHsK4AQPs[/media]
[media]https://orig00.deviantart.net/409c/f/2017/212/c/b/malady_by_sirbronson-dbif0yz.png[/media]
W końcu czwórka ulicznych najemników wkroczyła w ten tajemniczy, mroczny ogród jakim była „wewnętrzna” baza Jokerów. John zaczął jakby zmieniać się na twarzy, w ruchach, spojrzeniu. Anja zastanowiła się czy to przez ten masaż facet w końcu się ogarnął. Tull ignorował ich i prowadził chłodny jak szpikulec do lodu wbity w oczodół dwu dniowego trupa. Yugo i Mr. Nobody zachowywali równie nieprzyjemny dystans, a jedyna kobieta w grupie była zmieszana między strachem a ekscytacją.
Zatrzymali się przy windzie na której ktoś markerem napisał „Knockin` to Haven doors”.
Ciasna trumna w końcu przyjechała i po chwili byli na piątym, najwyższym piętrze przychodni. Zmysły całej czwórki zostały poważnie oszołomione. Lekka woń drzewa sandałowego i wanilii. I na tym się kończyło… chociaż trzeba przyznać iż panował tu większy porządek niż na głównej sali. Cóż Pierrot postarał się chociaż o odświeżacze powietrza. Tull stanął przed najdalszymi drzwiami w końcu korytarza.
-Wchodźcie. Tylko bez żadnych numerów- wszyscy nagle zauważyli iż na rozpisce wejściowej jest napisane Pierre De Rott, Dr.Hab.Psychiatrii. Tylko Pan Nikt nie był trzymany w niepewności, reszta głęboko zastanawiała się czy to żart. Wkroczyli do środka. Na pierwszy plan rzucała się skromna panorama z szerokiego okna z balkonem. Niska przemysłowa zabudowa oraz prowizoryczne wzniesione mieszkania. Sam Pierrot mógł być kimś budzącym strach. Blond włosy, militarne cyber-ramiona i iskrzące szmaragdem implanty oczu z wielką blizną przy jednym z nich. Był średniego wzrostu, lecz posiadał bardzo atletyczną mimo to szczupłą budowę. Rozsiadł się w fotelu szefa wszystkich szefów. Na dębowym biurku w bardzo archaicznym stylu leżała popielniczka oraz lusterko z kilkoma kreskami alfy. Wydawały się nietknięte, niby zostawione dla gości. Sam władca półświatka nie zdradzał żadnych objawów intoksykacji.
-Spróbujecie?- powiedział nieco retorycznie i do siebie wskazując cztery kreski. Pierrot ewidentnie od początku, od wejścia prowadził z nimi jakąś obłąkaną grę, badał ich reakcję, obserwował jak wprawny psychiatra. Kim do cholery był ten gość?!