Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2017, 18:25   #89
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Wreszcie dotarli do centralnej części wielkiej niegdyś metropolii oraz do bram pałacowych. Potężnie okute drzwi otwarły się na wezwanie i pokrwawiona, posiniaczona, pobita, lecz zwycięska grupka dotarła do domu. Niosąc przy okazji nieznajomą dziewczynę mniej więcej koło trzynastu lat. Agnese wydała kilka poleceń tuż po przyjściu i kazała wezwać Kowalskiego, zaś markiz polecił budzić Sophię oraz ze dwie służebne kobiety mające wprawę przy opieką nad młodymi niewiastami. Chwile później polski mag nadszedł pośpiesznie oraz wydał kilka rozporządzeń, co do rannych. Chyba przygotowany był, że ktoś może wrócić skaleczony, więc pokoje, woda, czyste ręczniki, wszystko było już gotowe.

Dopiero widząc, że zajęto się rannymi Agnese podeszła do małej ocalonej.
- Jak tam zniosłaś trasę?
- Całkiem nieźle, dziękuję. Sir Alessio opowiadał mi takie fantastyczne historie, które ponoć wymyśla na poczekaniu
- faerie zrobił w tym czasie dziwną minę. chyba można było przypuszczać, że owe opowieści wcale nie musiały być wymyślone. - Szlachetna wybawicielko. Dałam słowo, że będę cię słuchać. Uczyniłam to i nie zdejmowałam ani razu opaski. Czy mogę ją ściągnąć teraz. Wydaje mi się, że dotarliśmy już do pałacu kuzyna?
- Tak, możesz ją już zdjąć
. - Agnese po drodze zdołała dokładnie oczyścić twarz i lekko pozaleczać rany. Zakrwawione włosy nadal ukryte były pod głębokim kapturem. - Wybacz tę niedogodność.

Dziewczyna postawiona na podłodze przez Alessio zdjęła ową chustę zasłaniającą jej oczy. Stanęła przed Agnese przypatrując się jej. Dygnęła etykietalnie, bardzo głęboko.
- Signora, jestem pani bardzo, ale to bardzo wdzięczna. Tak bardzo, że słowami tego nie można po prostu powiedzieć. Gdyby nie pani, nie wiadomo co by się wydarzyło. Ci ludzie porwali mnie uważając, przynajmniej tak zrozumiałam z wypowiedzi, że mogą zyskać albo okup od ojca, albo pieniądze od jego przeciwników politycznych. Jeszcze raz dziękuję oraz na pani ręce składam podziękowania dla wszystkich, którzy pomogli. tutaj już jestem bezpieczna, choć przyznaję, że widujemy się rzadko z kuzynem, zaś mój ojciec i jego ojciec, byli sobie bardzo niechętni - spojrzała na Agnese no trochę jak dziewczynka na kobietę, która stała się właśnie jej osobistą idolką.
- Cieszę się wobec tego, że nie zrobiono ci żadnej krzywdy. - Agnese uśmiechnęła się ciepło. - Zaraz poślę kogoś do twego ojca, by powiadomić go o tym, że jesteś z nami. Co do niechęci… cóż czasem potrzebne jest kolejne pokolenie by zbudować nowe mosty. - Wampirzyca zerknęła na Alessandro. - Myślę, że mój narzeczony w niczym nie przypomina swego ojca.
- Ooo, pani ma narzeczonego. Gratuluję, to na pewno bardzo szczęśliwy mężczyzna. Może kiedyś go poznam, zaś mój ojciec, problem jest w tym, że jego nie ma w Rzymie. Jest Wielkim Konetablem Królestwa Neapolu i przebywa gdzieś na południu z armią. Mnie porwano z naszego pałacu właśnie tam. Długo mnie wieziono
- przyznała.
- Znasz mego narzeczonego. - Agnese uśmiechnęła się szerzej. - Jestem narzeczoną markiza Alessandro di Colonna.
- Alesssaaandroo, naprawdę? W naszej rodzinie wręcz krążył dowcip o nim, że można postawić własny pałac na to, iż zostanie on zawsze kawalerem
- dziewczyna aż otworzyła buzię ze zdziwienia.
- No, no… to chyba nieeleganckie mówić tak w domu swego gospodarza.
- Tak … tak, nie słyszał chyba
- zerknęła na bok, gdzie markiza akurat pomógł Kowalskiemu przenieść rannego, chociaż co chwila posyłał spojrzenia oraz uśmiechy swojej ukochanej. - Signora, szczerze gratuluję, choć nie wiem, czym uwiódł serce takiej damy, jak pani. Widocznie bardzo się zmienił, zaś wspomniane pogłoski o nim są już mocno nieaktualne. To dobrze - uśmiechnęła się do niej ciepło - mężczyzna potrzebuje kobiety, zaś kobieta mężczyzny - rzekła filozoficznym tonem, jakby miała lat znacznie więcej, niźli ma. - Przynajmniej tak mówi moja babcia - dodała wyjaśniająco. - Czyli - nagle odkryła - jako żona markiza … mogłabym uzyskać od pani pozwolenie oraz nazywać ją kuzynką Agnese? - spytała wpatrując się w signorę Contarini.
- Tak, nie mam nic przeciwko byciu nazywaną kuzynką. - Agnese zerknęła na markiza, czekając aż skończy i będą mogli się oddalić.

Tymczasem nadbiegła Sophia. Ubrana w koszulę nocną, szlafrok oraz papucie, mająca wyraz na zaspanej twarzy zdziwienia, zaskoczenia oraz radości.
- Vittoria! - krzyknęła na widok kuzynki i wpadła w jej ramiona. - Co ty tutaj robisz?
- Ja
… - dziewczyna oddała przytulenie ściskając mocno Sophię i nagle zaczęła płakać, jakby w tej chwili, gdy znalazła się w objęciach kogoś bliskiego wszelkie emocje opadły. Płakała bardzo głośno, zaś Sophia tuliła ją. Nawet więcej niż płakała, bała się okropnie i właśnie to wszystko wyszło z niej nagle, gdy uczuła się w pełni bezpieczna.
- Agnese - wyszeptał nagle do ucha narzeczonej markiz. - Zostawmy je może? Poradzą sobie bez nas, chyba lepiej …
- Też właśnie o tym myślałam
. - Agnese obróciła się i ucałowała go w policzek. - Idziemy do łaźni? Czy może obmyjemy się w mojej sypialni?
- Jeśli nie miałabyś nic przeciwko sypialni … byłoby bliżej do łóżka
- uśmiechnął się do niej. - Chyba że wolisz jednak łaźnie? - oddał pocałunek oraz na momencik spoważniał. - Musiałem pomóc Kowalskiemu, tamten, no wiesz, zasłonił mnie własnym mieczem oraz dostał przy tym w ramię … chodźmy. Nie mogę się już doczekać.
- Sypialnia brzmi dobrze
.

Piękna Agnese chwyciła go pod ramię, zaczepiając po drodzę służącą by przyniesiono do jej pokoi kilka balii z wodą. Tutaj akurat nie było problemu, gdyż znaczna część pałacowych sług obudzono, by pomogli choćby przy rannych, nagotowali jedzenia i tym podobne. Piece były mocno rozpalone, zaś świeża woda dostarczana do pałacu prastarymi akweduktami.
W pokojach wampirzyca zrzuciła płaszcz, odsłaniając mocno zniszczone ubranie i zabrała się za rozpinanie kirisa markiza.
- Musiałam jej zasłonić oczy bo wolałam by Vittoria nie zobaczyła ran, które powinny się goić miesiącami, a jutro nie będzie po nich śladu.

Rzeczywiście pod wielkimi rozcięciami, były widoczne jedynie wąskie linie strupków.
- Także fakt, że wyglądam jakbym się wykąpała w basenie wypełnionym krwią mógł nie najlepiej zadziałać na tą małą. - Mrugnęła do mężczyzny i powoli zdjęła powgniatany pancerz. Dobrze faktycznie spełnił swoja rolę. To było widać po szeregach uszkodzeń po ciosach, które przyjął na siebie. Dobrze, że marki ubrał go, choć oczywiście każda zbroja ograniczała też w pewnym sensie ruchy.
- Vittoria jest bystra oraz ma wyobraźnię. Kto wie, co sobie pomyśli, ale jest w rękach Sophi bezpieczna. Pomyślimy potem, jak zanieść informację jej ojcu. może przez kardynała? - przecież faktycznie następnego wieczora mieli być przyjęci na audiencji. - Ale teraz chciałbym dokładnie obejrzeć twoje rany. dokładnie sprawdzić oraz pocałować, uważam że moje pocałunki przyspieszą gojenie nawet na skórze takiego wampirzego cudu, jak moje najwspanialsze kochanie.

Piękna Agnese zdjęła z jego ramion przeszywalnice i koszulę. Powoli, uśmiechając się przesunęła dłonią po nagim torsie mężczyzny.
- Yhym… tylko obmyjmy mnie wcześniej. Może to głupie ale nie chcę by twoje usta dotykały tej paskudnej krwi. - Uśmiechnęła się do niego troszkę nieśmiało.
- Chcialbym, żeby chwile pomiędzy nami były jak najsłodsze. Jeśli ta krew przeszkadza, obmyjmy ją jak najszybciej. Jak najszybciej, proszę. Pani wskakuje do balii - wskazał drewnianą, wielką michę, którą słudzy przynieśli trochę wcześniej do komnaty wraz z kilkoma dużymi dzbanami wody.
Wampirzyca odsunęła się od markiza i zaczęła powoli rozbierać się. Zrzuciła krótkie skórzane buciki i pas z pochwą i sztyletem. Uśmiechnęła się zadziornie do markiza i zaczęła powolutku zsuwać z siebie wąski skórzane spodnie naznaczone rozcięciami. Luźno wisząca koszula przesłoniła jej kobiecość, jednak mężczyzna szybko przypomniał sobie, że jego narzeczona nie miała nic pod spodniami.
- Umyję najpierw włosy, w oddzielnej balii, dobrze?
- Dobrze, ja zaś będę się rozbierał i przyglądał tobie. Zdradzę ci tajemnicę, uwielbiam
- wyszeptał - oglądać cię od tyłu, kiedy pochylasz się mocno. Znaczy zawsze uwielbiam cię oglądać, ale ten sposób jest taki podniecający … - dodał cichutko.

Piękna Agnese uśmiechnęła się szerzej. Po czym obróciła się do niego plecami i nachyliła nad balią wypinając się w stronę mężczyzny. Koszula zsunęła się lekko odsłaniając dół pupy. Sięgnęła po dzban i polewając powoli swoje włosy wodą zaczęła spłukiwać z nich krew. Markiz mógł zobaczyć, że płynąca na początku strużka jest niemal tak gęsta jak krew wypływająca z ran. Agnese wyraźnie nie spieszyła się z tą czynnością, pozwalając by narzeczony się na nią napatrzył.
- Słyszałam, że tą pozycję bardzo lubią mężczyźni lubiący dominować. - Agnese lekko poruszyła pośladkami i jej już nabrzmiałe od podniecenia płatki poruszyły się zachęcająco. - Czy powinnam się zacząć obawiać, mój piękny. - Markiz usłyszał w jej głosie lekko żartobliwy ton, ale też podniecenie. Wampirzycy najwyraźniej bardzo podobało się gdy mówi na co ma ochotę.
- No znaczy - markizowi chyba to nie przyszło do głowy - ja chyba lubię - przyznał wreszcie - ale ty jesteś taka piękna, taka kobieca i taka kochana. To się jakoś samo … jednak lubię też, kiedy robimy to tak, że to ty jesteś górą - dodał jakby obawiając się, że Agnese nie spodoba się owa dominacja. - Gdyby nie to mycie i krew … - chyba właśnie w wyobraźni dobierał się od tyłu do swojej ukochanej. Floreny przeciwko orzechom można byłoby postawić, iż jego męskość gwałtownie się uniosła. Zresztą kiedy zdjął resztę odzienia, przestała być czymkolwiek ograniczana.

Woda płynąca powoli z włosów Agnese była już niemal idealnie czysta. Wampirzyca odstawiła dzban i oparła się dłońmi o balię rozchylając szerzej nogi.
- Chodź tutaj, stęskniłam się za tobą. - W głosie wampirzycy rzeczywiście pojawił się głód.
Zerwał się niczym lew. Agnese oddała mu cały tył i usłyszała, jak staje za nią tuż tuż, bardzo bliziutko. Najpierw poczuła jego dłoń na swoim pośladku. Przesuwała się lekko po jej pupie, po biodrze, niekiedy leciutko, niekiedy zaś nieco ugniatając. Czasem perwersyjnie ocierała się paluszkami o jej tylną dziurkę, zaś niekiedy, wydawała się istnym wcieleniem cnót unosząc jedynie nad ciałem. Druga dłoń spoczęła na udzie, delikatnie przesuwając się oraz pieszcząc wewnętrzną stronę. Bardzo powoli, niekiedy zahaczając o włoski pokrywające jej łono. Tak leciutko, ale nawet to leciutko drażniło przyjemnie. Chwilę zaś potem uczuła, jak ta dłoń zmierza wyżej, jak dotyka jej intymnego kwiatu. Jak przesuwa się wzdłuż szparki, pieszczotliwie muskając intymne płatki, najpierw od góry, później zaś dostając się do wewnątrz.
- Jesteś szalenie piękna - wymruczał - kocham cię i podziwiam i bardzo pragnę …
- Też ciebie pragnę skarbie
. - Agnese jęknęła gdy jego męskość po raz kolejny otarła się o jej rozpaloną i mokrą szparkę. - Bardzo…
- Wobec tego musimy to pragnienie zaspokoić, och
… - Agnese uczuła jak po jego słowach, penis ukochanego mężczyzny naparł mocniej na jej otwierający się kwiat. Przez chwilkę wiercił się tak po wierzchu, jakby żartobliwie mocując z chroniącymi jej wnętrze płateczkami, ale chyba pokonane jego pieszczotą nagle rozwarły się, wpuszczając go do jej najintymniejszego miejsca. Ciasnego bardzo, głębokiego, mokrego, doskonale dopasowanego do jego ptaka, który nawiedzał jej słodkie gniazdko. Wszedł szybko, mocno, zaś jego dłonie chwyciły kobietę za kształtne biodra, żeby jak najmocniej, najgłębiej naciągnąć ją na siebie.
- Ach - jęknął docierając męskością do końca jej sezamu. - Dobrze mi tam - wyszeptał - bardzo dobrze.

Wspaniała wampirzyca pochyliła się bardziej, prawie dotykając rękami ziemi.
- A ja uwielbiam jak mnie wypełniasz. - Wymruczała cicho i poruszyła się lekko napierając na niego.
- I co jeszcze lubisz? - spytał zaczynając się w niej poruszać powoli. Tak jakby na rozgrzewkę, choć ona także była przyjemnością, zaś kobieta, cudownie eksponującą swój tył wyglądała absolutnie zjawiskowo. Przy okazji dając mu największy dostęp do siebie. Cały jego ptak swobodnie wchodził w jej ciało, zaś woreczek przy najgłębszej penetracji stykał się z jej napęczniałymi intymnymi wargami dodatkowo je podrażniając przyjemnie. Czuł jak kobieta zaczyna drżeć.
- Lubię jak obijasz się o moje najgłębsze ścianki, to jak moje ciało zaciska się na tobie. - Wampirzyca cichutką szeptała, przerywając raz po raz swoją wypowiedź jęknięciami, gdy czuła jak mężczyzna uderza o jej tylną ściankę - Uwielbiam twój dotyk, twoje pocałunki… twój rozpalony głos i te cudowne spojrzenie.
- A ja lubię czuć, każdy twój ruch, każde drgnięęęcie
- jęknął, bo akurat poczuł mocniejszy skurcz jej pochwy na swoim członku - każdą chwilę, którą spędzam z tobą, bo jest dla mnie wyjątkowa. I twoje kochane pocałunki oraz uśmiech i chęć do podejmowania wyzwań i odwagę - pchnął mocniej i znów coraz mocniej nagle dokładając do penetracji kobiecego łona, kolejną dziurkę. Palec, który wcześniej pieścił jej wilgotne płatki zaczął się wkradać w tylny otworek Agnese. Był jeszcze wilgotny po poprzednich zabawach oraz chętny, żeby wejść jak najgłębiej można.

Wampirzyca jęknęła głośno. Jej wzrok skupił się na wypełnionej krwią bali, w której odbijała się jej twarz. Uśmiechnęła się do swego podnieconego oblicza, czując jak zapach krwi lekko drażni jej bestię. Jej ciało spięło się mocno na wchodzącym w nią mężczyźnie.
- Alessandro… weź mnie mocno, proszę.
- Chcę … chcę cię wziąć jak najmocniej. Inaczej oszaleję
- jęknął markiz spinając się gwałtownie. Teraz już nie był to po prostu szybki ruch jego bioder, to były wręcz uderzenia, które czuła w swoim wnętrzu. Jedna dłoń przyciągała jej biodra, jego lędźwie pchały gwałtownie do przodu, zaś palec dobierał się do jej pupy rozciągając ją w rytm coraz mocniejszych ruchów. Stracił ponownie nad sobą i to, co czuła Agnese, to zaczynało być po prostu dzikie, gwałtowne, wypełnione niemal zwierzęcym pożądaniem. Jego ciało spinało się w niej pęczniejąc, drżąc, będąc po prostu za każdym pchnięciem czymś innym. Wampirzyca zaparła się mocno o balię widząc jak w naczyniu pojawiają się fale. Z jej ust co chwilę wyrywał się głośny krzyk, który powoli przerodził się w ciągły jęk, gdy jej zbliżało się do słodkiej ekstazy.
- Ach … ach … ach - każde uderzenie niosło jeszcze mocniejszy ładunek energii oraz siły, która usiłowała niemal rozerwać jej cudowne wnętrze. Czuła, jak narasta natężenie działań, jeśli w ogóle mogła odczuć to resztką świadomości. Stwardnienie czegoś, co już było twarde oraz to poczucie nagłego zbierania się czegoś u podstawy korzenia, powiększania się, rozpychania jej łona, które przyjęło gwałtowną porcję wystrzałów.
- Uwielbiam cię - jęknął. - Kooocham … - słowa utonęły w jęku, zaś ciało w drżeniu ogarniających go fal miłosnej ekstazy.
- Alessandro! - Wampirzyca poczuła jak jej ciało odpowiedziało na jego orgazm, jak samo zacisnęło się niemal boleśnie na jego drżącym rozpalonym członku. Wampirzyca zacisnęła dłonie na bali tak, że aż pobielały jej kłykcie. - Alessandro... jesteś cudowny… - Powoli uspokajała się, drżąc jednak mocno. - … najcudowniejszy
 
Kelly jest offline