Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2017, 20:54   #214
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dzień wcześniej


Rozmowa z “chłopakiem” Becky dała nieco nadziei na przyszłość. Nieco, bo Doc nie do końca mu ufał. I pozostała jedna kwestia, która obejmowała pilotkę. Jej własny los. Czy Becky zamierzała tu zostać, Bullit nie wiedział. Domyślał się jednak, że oni na dłużej zostać nie mogą i prędzej czy później opuszczą to miasto i tą planetkę. Becky będzie wtedy musiała wybrać, a Caradine… może próbować zatrzymać ją tu siłą.
Na razie Doc jeszcze o tym nie myślał, obejmując Vis w pasie i wychodząc na balkon, by podziwiać widoki… czyli dekolt Darakanki, bo jakoś pejzaże miejskie go nie ekscytowały.
- Więc… jak ci się podoba ten chłopak Becky?- zapytał zaciekawiony jej opinii mężczyzna.
Darakanka, która zdążyła już uzupełnić braki w kwestii ilości alkoholu w krwioobiegu, wzruszyła beztrosko ramionami i oparła się o barierkę by mieć lepszy widok na miasto. Co prawda wychylenie wiele w tej kwestii nie pomogło, to samo wrażenie, które wywołało spoglądanie w dół, spodobało się Vis na tyle, że zachichotała.
- Jest podejrzanie hojny - stwierdziła, odwracając twarz w stronę doktorka. - I przyjazny - dodała po chwili zastanowienia. Skupienie się na temacie przychodziło jej z pewną trudnością, wywołaną nadmiarem bodźców docierających do niej z każdej strony, które w normalnych warunkach pewnie by jej nie przeszkadzały, jednak wypite trunki robiły swoje.
- Mało profesjonalny - dorzuciła kolejny minus, który przyszedł jej do głowy. - Zbyt szybko ocenia przeciwnika. No ale jest całkiem milutki i ma rogi i bez dwóch zdań jest bogaty więc pewnie też ma swój rozum. Może więc tylko gra takiego… - zmarszczyła brwi szukając odpowiedniego słowa - beztroskiego. - Zadowolona z sukcesu, powróciła do oglądania panoramy.
- Taaaa…- widoki które Doc podziwiał, były akurat kusząco do niego wypiętymi krągłościami pośladków dziewczyny, więc nic dziwnego że poczuła jego dłoń masującą pupę.-Potrafi czarować dziewczęta, więc uważaj… a nuż i ciebie oczaruje.
- Musiałby się naprawdę nieźle postarać - chichotowi towarzyszyło wesołe machnięcie ogonem. - Ma w tej kwestii dość poważną konkurencję, więc wątpię by mu się to udało zatem uważać nie muszę. No i chyba nie spędzimy tu tak długiego czasu by mu się chciało podjąć próbę. No i ma Becky, więc… - po raz kolejny wzruszyła ramionami. - Nie jesteś chyba zazdrosny, co nie? - rzuciła pytanie, prostując się i odwracając do niego twarz na której malowało się zdziwienie.
- Nie jestem…- zaśmiał się cicho Dave przyglądając dziewczynie. - Nie myśl jednak, że nie ma o co być zazdrosnym. Gdybyś nie była wolnym duchem… to byłabyś zazdrośnie strzeżonym skarbem.
Zmienił temat na inny dodając.-Myślisz, że Becky tu zostanie? Bo jak tak … to … mamy problem, bo wliczając nieprzytomną Leenę, nie mamy już pilotów. Kompetentnych pilotów.
Jako że Vis nie zastanawiała się dotąd nad kwestią zostania lub nie zostania Becky, musiała chwilę nad owym problemem pomyśleć.
- Tu pewnie by jej było lepiej - stwierdziła, ważąc przy tym słowa. - On wydaje się ją naprawdę lubić no i ma chyba środki, dzięki której byłaby bezpieczna. Na jej miejscu bym została - zmieniła pozycję, częściowo odwracając się plecami do barierki tak co by jej było wygodniej rozmawiać bez konieczności odchylania ciągle głowy w stronę doktorka. - A co do problemu z pilotem to można się rozejrzeć za jakimś zastępstwem. Tylko może już po tym jak Becky zdecyduje co by jej nie urazić. Chociaż chyba by było lepiej poszperać cichaczem już teraz, tak żeby się zorientować na rynku. Bo chyba jak będzie chciała zostać to da nam znać wcześniej - wyraziła swą nadzieję.
- Ja też na to liczę.- Doc uśmiechnął się i nachylił twarzą ku Vis.- A co do innych planów… pamiętam o twoich małych prowokacjach dziś i zemszczę się jak tylko znajdziemy się sami.
Zemsta w jego głosie brzmiała bardziej obiecująco, niż przeraźliwie. Tak samo jak ogniki w jego oczach świadczyły bardziej o rozbawieniu niż irytacji.
- Jakich prowokacjach? - zapytała niewinnie, ukazując ząbki w uśmiechu. Bez dwóch zdań wiedziała o które to prowokacje chodziło doktorkowi co jednak w żadnym stopniu nie przeszkadzało jej drażnić się z nim. Wręcz przeciwnie, sprawiało jej to nawet sporą przyjemność.
- Nie powinieneś przypadkiem myśleć o zbliżającej się akcji zamiast o prowokacjach? - dorzuciła pytanie podczas gdy jej ogonek zaczął otulać się wokół uda Doc’a.
- Myślę… o tym… by posłać… cię na zwiad do tego lombardu. W ramach zakupów… nie powinno to być… niebezpi…- Dave miał problemy ze skupieniem się na wątku. Jego dłoń drapieżnie i gorączkowo przesunęła się po sukience Vis, kreacji wyjątkowo zwiewnej i delikatnej. Równie dobrze mogła być naga, tak dobrze czuła nerwowe palce mężczyzny przesuwające się po jej brzuchu aż do łona. Jakby chciał tą sukienkę z niej zedrzeć.
Darakanka pokiwała głową na znak zgody z planami, których wypowiedzenie sprawiało doktorkowi nieco trudności, z których to trudności była całkiem zadowolona. Uśmiech widniejący na jej twarzy poszerzył się nieco, a dłoń odnalazła drogę z barierki do piersi Doc’a z której to leniwie i jakby sama z siebie przesunęła się na kark mężczyzny.
- Mamy chyba trochę broni na sprzedaż, co nie? - zapytała, wzrok swój skupiając nieco poniżej oczu Doc’a, a dokładniej na jego ustach. - Skoro to lombard to powinien i takimi zabawkami się zajmować. No albo można by wykorzystać niektóre części, które zebraliśmy, tak co by nie budzić podejrzeń - podrzuciła kolejny pomysł, który podobał się jej w nieco większym stopniu.
- Wolałbym… nie sprzedawaać… broni… broni… facetom.. którym potem spuścimy.. no ten… no… łomot.- palce Doca nie były tak drżące jak jego usta, ale i tak drżały… leniwie pieszcząc kwiatuszek miłości Darakanki, próbując jednocześnie podwinąć materiał sukienki. Niełatwe zadanie.-Raczej… może coś tam kupić wartego… uwagi, przy okazji okazji… no… rozglądania się… po elektronicznych.. zabezpieczeniach. Rose zaś…- tu wątek na moment się urwał, bo usta Bullita rozsmakowały się w namiętnym pocałunku jakim obdarzył Vis.
Przerwa w rozmowie całkiem do gustu Darakance przypadła więc i bezwstydnie przedłużyła ją, przyciągając głowę doktorka bliżej, dzięki czemu pocałunek nabrał głębi, wyrywając spomiędzy złączonych warg pełen zadowolenia pomruk dziewczyny. I mimo iż skupienie się przychodziło z rosnącym trudem, to jednak gdy tylko ich usta się rozdzieliły, powróciła do przerwanego tematu.
- Można nad tym pomyśleć - zgodziła się, udzielając przy okazji doktorkowi pomocnej dłoni i sama podciągając dół sukienki by ułatwić mu dostęp. Nie widziała żadnych przeciwwskazań, a korzyści były wręcz niemożliwe do odparcia.
- Kupców w końcu traktuje się lepiej niż sprzedających - o czym to wiedziała z własnego doświadczenia, mając okazję skosztować uroków jednej, jak i drugiej strony. Teraz jednak jej myśli jakoś nie były w stanie zbyt długo trzymać się przeszłości bowiem teraźniejszość była o wiele bardziej kusząca. Na tyle, że dłoń która przyszła z pomocą doktorkowi, zamiast powrócić do barierki, pozostała w newralgicznym rejonie z tym, że przerzuciła się z jej własnego ciała na ciało doktorka, a dokładniej na tą jego część, której dotyku w sposób coraz wyraźniejszy zaczynało jej brakować.
- Ciekawe czym się mu narazili - mruknęła, wplatając drugą dłoń we włosy Bullit’a, spoglądając mu przy tym w oczy. W jej wzroku krył się cień zadumy, jednak przede wszystkim było w nich wyzwanie ozdobione palącym, rozbudzonym przez niego, pożądaniem.
- Dobre pytanie. Wydaje mi się… że… bardziej chodzi o zrobienie… zrobienie… na złość ich szefowi. Tak by ten… się o tym… nie wiedział… nie dowiedział. - oddychając ciężko Doc, sięgnął palcami głębiej między jej bramy rozkoszy. Delikatnie pieścił ów zakątek bez pośpiechu i rozkoszując się doznaniami. Jak paluszkami Vis poruszającymi się po jego ciele i budzącym jego pożądanie… dosłownie, bowiem czuł również jak jego spodnie robią się coraz bardziej wypukłe.
- Dość kosztowny sposób… robienia na złość - by ułatwić doktorkowi Vis uniosła kolano, opierając stopę o barierkę balkonu. - Zastanawia mnie co takiego tamten zrobił i czy nie dałoby się zagrać na dwa ognie - dodała, skupiając się głównie na tym by ruchy jej dłoni dopasowały się do tych, którymi badał jej wnętrze w sposób całkiem przyjemny, który sprawiał że pomimo panującego ciepła jej ciałem wstrzasąły dreszcze.
- Może tamten okaże się pewniejszym i wdzięcznym wspólnikiem? - dorzuciła, przylegając nieco ciaśniej do Doc’a. Jej słowa były niczym innym jak luźnym wyrzucaniem tego, co szwędało się jej po głowie. Nie skupiała się na nich zbytnio, pochłonięta doznaniami i tym by jednocześnie odwdzięczać się doktorkowi w podobny sposób.
- Może… ale… ten Caradine… chce się… przypodobać… Becky, więc raczej spełni to co… obiecał.- Doc drżąc na całym ciele na oślep poruszał palcami między udami kochanki. Ustami zaczął muskać jej szyję, gdy dalej szeptał. -Nie będziemy… tu tak długo… żeby…. wciągać się w tutejsze machlojki. Uzyskamy pomoc i ruszamy… no… dalej… mocniej… głębiej…- Dave ‘wowi temat ich rozmowy wyraźnie zaczął umykać.
Zarówno z “dalej” jak i z “głębiej” oraz z “mocniej”, Vis mogła się w tej chwili zgodzić bez większego problemu. Zdawało się nawet, że doktorek posiadł nadnaturalną moc czytania w jej myślach i wypowiadania ich na głos.
- Trzeba więc wykorzystać… tą ochotę - dodała od siebie, po czym jakby nie znajdowali się w miejscu do którego każdy mógł wejść, a nawet bez wchodzenia obserwować co się dzieje, zaczęła wyswobodzać ową wypukłość w spodniach Doc’a. - Skoro jest taki gotowy… do pomocy… - mówiła dalej, podciągając jednocześnie brzeg sukienki jeszcze wyżej i dość wymownym gestem zapraszając mężczyznę do wprowadzenia jego ostatnich słów w życie.
- Tak.. korzystać… z sytuacji, dobroci… możemy tu… wykorzystać pokój… później. - na razie Doc pochwycił za uniesioną nogę Darakanki i powoli zdobył grotę rozkoszy Vis. Wpierw delikatne, ale kolejne ruchy bioder były już gorączkowe i gwałtowne.
- Upajasz… mocniej.. niż wino… - szeptał całując jej szyję co chwila.
Z tym twierdzeniem nie mogła się tak do końca zgodzić, ale też nie miała ochoty na dyskusję w tym temacie więc odstawiła go na bok. Zamiast tego skupiła się na tym by wyjść doktorkowi naprzeciw i dopasować ruchy bioder do niego. Obie dłonie, które w obecnej chwili i tak nie miały nic lepszego do roboty, ułożyła na jego barkach, wspierając się na nich i korzystając z owego wsparcia w celach pogłębienia połączenia ich ciał. Najchętniej wychyliłaby się do tyłu ale zostało jej jeszcze tyle rozumu w głowie by obawiać się ewentualnych konsekwencji idących za takim czynem. Jakoś nie uśmiechało się jej wylądowanie na dole i zmiana w krwawy placuszek na ulicy. Znacznie bardziej podobało się jej tu i teraz.
- Później - potwierdziła zgodnie, owiewając swym oddechem wnętrze doktorkowego ucha i przygryzając lekko jego płatek.
- O ile zdołamy tam dojść…- zażartował Dave obejmując drugą ręką Darakankę w pasie i nieustannie całując jej usta i policzki. Jego biodra poruszały się coraz bardziej gorączkowo i gwałtownie, a Vis wyraźnie odczuwała te szturmy, i obecność kochanka w sobie i pupę raz po raz lekko dociskaną do barierki przy której figlowali.
- Jacuzzi jest chyba po drodze - zasugerowała Vis pomiędzy jednym, a drugim pocałunkiem i oddechem. Wzmacniając nacisk na jego barki, uniosła także drugą nogę i obiema oplotła doktorka w pasie. Jako że ręce nie musiały już brać na siebie sporej części ciężaru jej ciała, wsunęła je we włosy Doc’a zaciskając palce na jego włosach.
- Możemy skorzystać - zaproponowała i nie czekając na inicjatywę z jego strony, sama wbiła się wargami w jego usta.
-Mfmm..uwme..-Bullit coś tam próbował powiedzieć, ale pocałunek Vis okazał się ważniejszy. Na tyle że nie odrywał warg, a dłońmi przyciskał do siebie pośladki kochanki, drżąc z pożądania i zbliżającej się eksplozji. Wręcz zachłannie trzymał drobniutką dziewczynę, bezlitośnie zdobywając jej kwiatuszek i swą drapieżnością rozpalając jej zmysły kolejnymi falami aż do finału ich zmagań.

Który to finał, przynajmniej w wykonaniu Vis, nastąpił dość szybko. Odurzona alkoholem i przede wszystkim staraniami kochanka, nie broniła się zbyt długo przed falami rozkoszy, które szturmem wzięły jej ciało i wyrwały z ust pełen spełnienia i niezbyt cichy okrzyk. Czekając aż dojdzie do siebie czerpała przyjemność z kolejnych poruszeń doktorka w jej wnętrzu, przylegając do niego i opierając głowę na jego ramieniu. Jakoś nie chciało się jej mówić czy zmieniać pozycji, więc tego nie robiła. Bullit zresztą nie dał dziewczynie długo czekać na siebie. Nie przy tylu jej kuszeniach jakie się dziś wobec niego dopuszczała i przy sukience, która wręcza wabiła jego myśli ku rozkoszom ciała Vis.
- A propo alkoholu, zupełnie nie wiem czemu ci go wcześniej zabraniano.- cmoknął ją czule Doc w ucho.- Nie zauważyłem, by ci szkodził.
- Nie tyle zabraniano co nie było okazji - stwierdziła, prostując zarówno jego słowa jak i nogi, chociaż nie odsunęła się od Doc’a, a wręcz przeciwnie, przylgnęła do niego mocniej.
- I zdecydowanie szkodzi. Poziom samokontroli spada drastycznie, a przecież nawet w normalnych warunkach nie jest on wysoki. To zdecydowanie przemawia za ograniczeniem trunków - poinformowała go podnosząc głowę by móc widzieć jego twarz. - Tyle tylko że chyba za bardzo polubiłam ten stan i efekty uboczne, które z nim idą. No i dopóki mnie pilnujesz to wszystko jest w porządku, prawda? - uśmiechnęła się beztrosko.
- Pilnuję pilnuję…- wymruczał Bullit z uśmiechem i cmoknął czubek nosa dziewczyny. Po czym zażartował. -Jak możesz ufać facetowi, który właśnie knuje jakby cię tu wyciągnąć z sukienki ?
- To chyba ten zły wpływ alkoholu - odparła, oplatając go ciaśniej ramionami i na dobrą sprawę niemal zawisła mu na szyi. - I co takiego uknułeś?- zapytała zaciekawiona.
- Klęknąć przed tobą… podwinąć ci sukienkę i sięgnąć języczkiem. I wydobyć twym głosikiem te urocze tony, tak jak przed chwilą. Lub w jacuzzi. Ale wtedy nie zostawić na tobie ani kawałka materiału.- odparł szczerze mężczyzna całując czubek nosa Darakanki.- Dobrze ci na Feniksie? Nie planujesz z niego zniknąć za jakiś czas?
Tak, doktorek zdecydowanie dobrze knuł. Oba pomysły się jej podobały, chociaż ten drugi nieco bardziej.
- Jacuzzi - zawyrokowała więc, stając na palcach i szybkim muśnięciem warg odpłacając się mu za te buziaki w nos. Druga kwestia jednak… Nad nią musiała się zastanowić stając pewniej na nogach i nawet robiąc pół kroku w tył.
- Nie wiem - odparła, przyglądając się Bullit’owi i przekrzywiając nieco głowę. - Warunki pracy pozostawiają sporo do życzenia, do tego godziny są zabójcze i na dokładkę stale ktoś wisi nade mną, a niekiedy nawet wciska się pode mnie. To w znacznym stopniu utrudnia skupienie się na robocie, a to przecież niezbędne jest by ją dobrze wykonywać. Do tego obecny kapitan wyraźnie się na mnie uwziął. Serio, tragedia z nim - wyszczerzyła się wesoło. - No ale w sumie są też i dobre strony. Dobrze karmią i jest co wypić więc… Nie wiem - wzruszyła ramionami. - Chyba jednak trochę na tym statku posiedzę.
- Cóż… pomęczę kapitana, by dał ci odpowiednią rekompensatę. Może w postaci maca… masażysty… o właśnie tego.- zaproponował żartobliwie Bullit chowając tymczasowo swój oręż i podając ramię dziewczynie. Po czym dodał poważniej.-Takie rezygnacje z bycia załogantem Feniksa już się zdarzały. Becky nie byłaby pierwsza. A i ja.. kiedy uznam, że po prostu jestem za stary lub za miętki też zrezygnuję. Ale nie wiem czy nie wezmę wtedy sobie pewną Darakankę na pamiątkę.- dodał na koniec uśmiechając się wesoło.
- Tak żeby ci kłopotów nie brakowało na te stare, miętkie lata? - zapytała zadziornie, poprawiając sukienkę, chociaż tak raczej byle jak, co by ponownie zakrywała nieco więcej. - Ale ten masażysta to całkiem niezły pomysł - zgodziła się przylegając do jego ramienia.
- Nie zamierzam odchodzić - dodała z westchnieniem, przenosząc wzrok na wnętrze apartamentu. - Dobrze mi tu gdzie jestem i nie mam powodów do tego by szukać zmian. Nikt się mnie nie czepia, a nawet gdy wpadnę w tarapaty to zawsze mogę liczyć na pomoc. To całkiem nowe doświadczenie i nie wydaje mi się żeby w najbliższym czasie mi się znudziło. Czy też dalszym - dodała, ponownie spoglądając Doc’owi w oczy.
- To dobrze… bo miło czuć kobiecą rękę w moim pokoiku. Choć…- Doc zmarszczył brwi pewien, że w tym powiedzeniu nie chodziło o dosłowną kobiecą rękę.-... w sumie ani ja, ani ty nie sprzątamy w nim. Ale wiesz o co mi chodzi. Lubię twoją obecność w mojej kajucie. Nawet wtedy, gdy tylko śpisz przykryta kocem.
- Dopóki mogę znaleźć swoje narzędzia, pokój jest czysty - stwierdziła pogodnie w odpowiedzi na jego słowa. - Czystego pokoju nie trzeba przecież sprzątać więc problem z głowy - najwyraźniej w odczuciu Vis walające się na podłodze ubrania nie miały na porządek negatywnego wpływu. - I dobrze że lubisz bo zdążyłam się przyzwyczaić do tego łóżka i wolałabym nie musieć go zmieniać na mniejsze - oświadczyła wesoło. Alkohol wciąż musiał aktywnie krążyć w jej organizmie bowiem poczuła się jakoś tak lepiej po tych doktorkowych słowach. Tak lekko i wesoło.
- Obawiam się więc że czy tego chcesz czy nie, jesteś na mnie skazany.
- Nawet jeśli w tym łóżku przyjdzie ci się tulić do mnie i nie będę dawał ci spokojnie spać?- zapytał z uśmiechem Doc kierując się wraz z Vis w stronę jacuzzi. -Bo budzisz mój straszliwy apetyt.
- Miałabym rezygnować z łóżka z powodu przyjemności, które idą z nim w parze? Żartujesz? - Odpowiedziała wesoło, po czym wyprzedziła doktorka przyspieszając kroku i w najlepsze, przy wtórze śmiechu, zaczęła go do owego jacuzzi ciągnąć, machając przy tym wesoło ogonem.
Dotarli do ich pokoiku i skierowali się do łazienki, w którym woda już była nalana i gorąca. Temperatura była podtrzymywana stale.
- Luksusik. - ocenił Doc przyglądając się parujące i bulgoczącej wodzie.
- Rozbierzesz się sama, czy ja mam? - zapytał Vis.
Vis też te warunki przypadły do gustu tym bardziej że niosły ze sobą wiele przyjemnych możliwości. Na pytanie Doc’a odpowiedziała dopiero po chwili, zastanawiając się nad obiema opcjami i dochodząc do wniosku, że jedna z nich ma zdecydowanie więcej zalet.
- Ty - poinformowała doktorka szczerząc się radośnie w oczekiwaniu na dalsze pieszczoty.
Doc stanął za Vis i zaczął podwijać jej sukienkę coraz wyżej i wyżej. A im więcej jej ciała odsłonił, tym bardziej mu dłonie drżały, a oddech robił się cięższy i coraz bardziej chrapliwy.
- Pragnę cię tak bardzo mocno…- wyszeptał z trudem. Nie było to nowiną dla Daranki, wystarczyło jej bowiem wypiąć lekko pupę i otrzeć się o to pragnienie, by się upewnić co do jego twardej stanowczości.
Dziewczyna oczywiście z tejże okazji skorzystała robiąc pół kroczku do tyłu. Zarówno słowa Doc’a jak i jego dotyk sprawiały jej dużą przyjemność z której nie chciała rezygnować nawet na chwilę. Nie bez znaczenia była także ta przyjemność, którą Vis czerpała z drażnienia się z doktorkiem i doprowadzania go do stanu pełnego pobudzenia co zwykle miało bardzo przyjemne efekty dla obu stron.
- Nie masz jeszcze dość? - zadała pytanie na które wyraźnie przecząca odpowiedź miała tuż za sobą.
- Z tobą… nigdy. - Dave puścił sukienkę Vis, ale nie dał jej opaść z powrotem, bowiem zachłannie objął dłońmi jej biust ugniatając i miętosząc zaborczo. Tak by poczuła jak bardzo jest jej spragniony. Toteż mocniej przyciśnięta do kochanka, Vis doskonale czuła owo wzgórze w spodniach kochanka.
- A ty… jeśli ty nie masz ochoty, to dzielnie się poświęcę.- rzekł łobuzerskim tonem Bullit.
Nie miała ochoty?! Było to pytanie z rodzaju tych retorycznych, tego była pewna. Równie dobrze mógłby jej pomachać przed nosem planami najnowszej generacji robota i zapytać czy chce go zbudować. Albo batonikiem czekoladowym i zapytać czy ma ochotę go zjeść.
Jako, że dłonie Doc’a zajęte były czym innym, uniosła swoje i dokończyła rozpoczętą przez niego robotę pozbywając się zbędnego w tej chwili ubrania.
- Czy sprawiam wrażenie jakbym nie miała ochoty? - zapytała ochylając głowę do tyłu i przesuwając rozdwojona końcówką języka po szyi kochanka. Jej ciało wygięło się przy tym, a przylegająca do okolic bioder Bullit’a pupa Vis, poruszyła się zachęcająco.
- Pomóc ci z tym rozbieraniem? - zapytała, bowiem jak na jej gust Doc miał w tej chwili zdecydowanie za dużo na sobie.
- Tak… pomóż, bo mi ciężko oderwać dłonie. - te zaciśnięte zaborczo na piersiach Darakanki i pieszczące je intensywnie. Te których ciężar i siłę czuła i… rozkoszowała się faktem ich dotyku na swym ciele. Wszak świadczyły o tym, że jest jej spragniony.
I z których dotyku musiała zrezygnować, przynajmniej na chwilę, po to by odwrócić się do niego i rozpocząć wyłuskiwanie jego ciała z koszuli. Psotne ogniki lśniły w jej oczach gdy powoli, jeden po drugim, odpinała guziki jego koszuli, tkwiąc wciąż na tyle blisko by biodrami ocierać się o wybrzuszenie w spodniach Bullit’a.
- Cokolwiek sobie zażyczysz - mruknęła, pochylając głowę i pocałunkami składanymi na świeżo odsłoniętych częściach ciała doktorka, świętując każdy guzik.
- Wiesz dobrze… czego sobie życzę… ciebie… gorącej i wesolutkiej.- Doc posłusznie pozwalał dziewczynie na wszystko. Niemniej chwycił ją za podstawę ogona masując go tak by dodatkowo pobudzić jej apetyt.
Co zaowocowało wypięciem pośladków i zachęcającymi ich ruchami. Także i sam ogon wyrażał zadowolenie z pieszczoty, owijając się wokół ręki Doc’a tak na wypadek gdyby mężczyzna zmienił zdanie w kwestii masowania wrażliwych części. Vis zaś posuwała się dalej w swych poczynaniach, do chwili gdy ostatni guzik poddał się działaniu jej dłoni i mogła swobodnie zsunąć koszulę z doktorka. Wraz z chwilą, w której ta upadła na podłogę, przestała skupiać uwagę Darakanki. W końcu została jeszcze ta główna przeszkoda, do której należało się jak najszybciej dobrać, bowiem pod nią krył się środek na zaspokojenie odczuwanego przez nia pragnienia, potęgowanego przez bezwstydnie przez doktorka wykorzystywaną wiedzę o jej wrażliwych punktach. Nie marnując czasu zabrała się za rozpinanie spodni, korzystając tylko z jednej dłoni, bowiem druga zajęta była podtrzymywaniem twardego dowodu na to, że jej poczynania się Bullit’owi podobają.
- Wolisz posmakować… czy poczuć?- zapytał żartobliwie Doc choć jego rozpalone spojrzenie mówiło, jak blisko jest rzucenia się na Vis i kochania z nią w dziki i zwierzęcy niemal sposób. Coraz trudniej mu było panować nad sobą w obliczu takiej pokusy.
Odpowiedź nadeszła w chwilę później, chociaż nie była to odpowiedź werbalna. W końcu ciężko było mówić gdy się miało pełne usta, a Vis póki co nie znalazła sposobu na połączenie tych dwóch czynności. Mając zaś do wyboru jedną lub drugą, skupiła się na na tej przyjemniejszej, która pozwalała się owinąć językiem i otulić wargami. Dłonie… Dłonie zaś dalej wykonywały swoje zajęcie, zsuwając nogawki spodni Doc’a, co by nie stały na przeszkodzie w dalszej zabawie.
-Vis… ty spryciulo…- wymruczał Bullit lewą dłonią głaszcząc głowę Darakanki, a prawą trzymając czubek ogona dziewczyny, bo do podstawy dosięgnąć nie mógł. Czuł rozkosz płynącą z ust Vis przez jego włócznię pożądania i poruszającą się w górę. Tak jak ona czuła rosnący niczym chleb w piecu dowód na efektywność swych działań.
Ta pieszczota sprawiała że Dave drżał, ale wciąż starał się utrzymać na nogach.
Które to starania musiał nieco zwiększyć, bowiem dłonie Vis, wykonawszy już swoja robotę, znalazły sobie nową. Nową robotą było zaś przesuwanie pazurkami po pozbawionym osłony w postaci ubrania, ciele Doc’a. Podczas gdy usta dziewczyny zajmowały się jego twardym dowodem pożądania, one pieściły plecy i pośladki, zostawiając na nich wyraźne ślady swej bytności. Darakanka nie sprawiała wrażenia chętnej do zmiany zajmowanej pozycji, to przyspieszając to nieco zwalniając tempo swej ustnej pracy, w zależności od reakcji badanego obiektu. Ta objawiała się coraz gwałtowniejszym oddechem i oparciem oboma dłońmi o głowę kochanki. Bullit starał się nie pojękiwać za głośno i wstrzymywać reakcje organizmu. Ale te wysiłki się nie zdały na nic. Vis poczuła w ustach smak porażki doktorka. Słodki smak triumfu swych umiejętności.
Jeszcze przez krótką chwilę pozostała na swej pozycji, dopieszczając doktorka i starannie zlizując efekty swej pracy. Gdy w końcu uniosła głowę jej usta układały się w wyrażający satysfakcję uśmiech, a w oczach lśniły wesołe iskierki. Bez wątpienia była z siebie zadowolona i nie zamierzała tego kryć.
- Zadowolony? - zapytała, prostując się powoli i machając radośnie ogonem. Ona zdecydowanie była, zarzucając Doc’owi rece na szyję i tuląc się do swego kochanka.
- Byłbym bardziej… gdybyś dała mi okazję… się odwdzięczyć.- mruknął w odpowiedzi Bullit całując usta Darakanki i zadziornie dając jej klapsa w pośladek.-Nie chcę czuć, że cię wykorzystuję.
- Ja tam nie narzekam na takie wykorzystywanie -odparła, na potwierdzenie swych słów obdarzając Doc’a kolejnym ze swoich radosnych uśmiechów. - Tooo… - kontynuowała, zerkając za siebie na czekające na nich i kuszące unoszącą się nad powierzchnią wody parą, jacuzzi. - To może skorzystamy wreszcie z tych luksusów? - zaproponowała, powracając spojrzeniem do Bullit’a.
- Ty się zanurz… a ja ci… piersi wymasuję?- zażartował Doc chwytając za pośladki dziewczyny.- Albo pupę… albo co tam zechcesz.
- Ogon? - podpowiedziała i chichocząc wywinęła się z objęć doktorka po czym kręcąc pupą ruszyła w stronę jacuzzi by po chwili z westchnieniem zanurzyć ciało w przyjemnie ciepłej wodzie. Trochę żałowała że przy okazji nie pomyślała o tym by zgarnąć ze stołu butelkę i kieliszki ale teraz było już na to nieco za późno.
- Szkoda że nie wzięliśmy nic do picia - wypowiedziała swoje myśli na głos, bezwstydnie przyglądając się Bullit’owi, rozłożona wygodnie, z rękami opartymi o brzeg jacuzzi.
-Maam… skoczyć po butelkę i kieliszki?- zaproponował Dave wodząc spojrzeniem po krągłościach wypoczywającej w jacuzzi dziewczyny.
- Chcesz żebym znowu pomagała ci przy pozbywaniu się ubrań? - zapytała, skupiając spojrzenie na niczym obecnie nie okrytej dumnie doktorka. Podjęcie decyzji nie było jednak proste. Chciała mieć jedno i drugie, a to nie było raczej możliwe więc albo będzie musiała wytrzymać bez picia, albo pozwolić doktorkowi pójść i je przynieść.
- Nie mogę się zdecydować - wyznała, opuszczając ręce i prostując się nieco, skupiona na problemie. - Chcę cię tutaj - wskazała dłonią na wodę - i jednocześnie chce mi się pić - dokończyła robiąc przy tym markotną minę.
- Owinę się prześcieradłem z łóżka. Nie będę się ubierał.- wyjaśnił Bullit uśmiechając się ciepło do dziewczyny.
Był to jakiś pomysł i do tego nawet niezły, dzięki czemu na twarz Darakanki powrócił wesoły uśmiech.
- Zgoda - rzuciła radośnie, zadowolona że znalazł się sposób na skrócenie nieobecności doktorka.
-Tooo zaraz wracam.- Doc ruszył więc do sypialni, zostawiając Vis samą w ciepłej wodzie i oczekującą na jego powrót.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline