Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2017, 00:35   #325
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Grupka w końcu zatrzymała się w niewielkiej jamce pod traktem. Krasnolud ochoczo wziął się do rozpalania ogniska, kiedy Balthazaar rozglądał się dookoła, ścinając w między czasie gałęzie pobliskich drzew na opał.
Natomiast Venora, gdy tylko uwolniła swojego wierzchowca od tobołków, siodła i wszystkiego tego co miał na sobie, od razu zabrała się za rozkładanie sobie śpiworu. Nie musiała jeść i była w tym momencie bardzo z tego zadowolona, bo wiedziała, że dłużej już nie usiedzi. Miała ochotę nawet w zbroi się położyć, ale się opamiętała. Siłowała się chwilę z naramiennikami, później z napierśnikiem, aż w końcu była wolna. Padła na posłanie i westchnęła z ulgą.
- Oby ta noc była spokojna - mruknęła ni to do siebie, ni to do towarzyszy, po czym owinęła się szczelnie kocem.


Niedługo później, jej twarz ogrzewały wesoło tańczące płomyki ogniska, które rozpalili wspólnymi siłami jej towarzysze. Balthazaar zrzucił z siebie zbroję i swój oręż, a jego ciało kryły tylko kiepsko zszyte w całość spodnie. Jaszczur ruszył na północ do lasku oddalonego o milę od ich obozowiska. Bez obciążenia był zwinniejszy i jeszcze bardziej cichy. Venora domyśliła się, że smoczydło udało się zapewnić zwierzynę na kolację.
W tym samym czasie Dundein klęcząc, kłaniał się przed swoim świętym symbolem oddając mu cześć i modląc się o błogosławieństwa do Moradina.
Pogoda im sprzyjała, a słońce powoli zbliżało się do horyzontu. Wieczór był ciepły i przyjemny.
-Nie wiem skąd go wytrzasnęłaś, ale chyba jest oddany twojej sprawie- rzekł krasnolud, sprzątając relikwiarz do obrządku modlitw.
Venora w końcu znalazła wygodną pozycję do spania i już zamknęła oczy by zasnąć, kiedy odezwał się Dundein, sprawiając że sen gdzieś jej umknął. Paladynka przeciągnęła się.
- Mój mentor kiedyś uratował mu życie - powiedziała uchylając lekko powieki. - Towarzyszy mi, bo zgodził się na jego prośbę mnie zaprowadzić do mędrca. Później pewnie nasze drogi się rozejdą... - mruknęła, sama już nie wiedząc co myśleć o smoczydle.

-Rozumiem- odparł krasnolud -Wiem, że wielu rzeczy mi jeszcze nie mówisz. Słusznie, niezbyt dobrze się znamy, pewnie nie darzysz mnie takim zaufaniem jak Balthazaara- zauważył kapłan -Wiesz, gdzie konkretnie szukać tego mędrca?- spytał, jednocześnie polerując swój młot
-To Meteor. Uwielbiam tę broń…- zamyślił się przyglądając się misternym runom na głowicy broni, która teraz akurat nie płonęła.
Paladynka, leżąc na boku, oparła głowę na zgiętej w łokciu ręce. Uśmiechnęła się do krasnoluda na wspomnienie o zaufaniu. Szczerze to nigdy się nad tym nie zastanawiała. Po prostu przyjmowała za oczywiste pewne kwestie. Z drugiej jednak strony już dowiodła, że nawet "oczywistych" rzeczy potrafiła nie dostrzec, jak uczuć Albrechta względem niej, gdzie wszyscy w koło zdawali się o tym wiedzieć. Więc Venora albo była ślepa, albo mocno nierozgarnięta. Czy więc byłaby w stanie określić czy komuś warto ufać czy nie? Sama już nie wiedziała, a od tych myśli głowa zaczynała ją boleć. Pokręciła głową.
- Ufam, że mój mentor nie dałby mi do pomocy kogoś niegodnego zaufania - odparła w końcu. - Ale Balthazaar upierdliwy potrafi być strasznie - dodała z lekkim rozbawieniem. - Piękna broń, choć ja wolę miecze. Moją Pożogę przejęłam po pierwszym poważnym przeciwniku, którego pokonałam. Tymora tamtego dnia mocno mi pomogła - wspomniała i czule poklepała rękojeść leżącej przy niej broni. Natomiast na jego pytanie pokręciła głową. - Nie mam pojęcia, to właśnie Balthazaar wie dokąd mamy iść. Ja bez niego zgubiłabym się pewnie dzień drogi od Suzail - stwierdziła szczerze.

-Wystarczyłoby trochę nad mapami posiedzieć żeby nabrać odrobiny rozeznania- machnął ręką -Powinnaś wręcz to zrobić. Jeśli idziesz drogą wielkiego dowódcy i autorytetu, to musisz znać się na kartografii- stwierdził bezdyskusyjnym tonem. Jego młot był czysty i nie trzeba było poświęcać mu szczególnie wielkiej uwagi, zatem brodacz odłożył go obok swojego pancerza i zajął się rozplataniem warkoczy na brodzie (a było co rozplatać). Krasnolud chował do kieszeni każdą spinkę by ich nie zgubić skupiając się na tej czynności znacznie bardziej niż nad czyszczeniem oręża. Venora słyszała wiele legend i opowiastek o tym jak synowie Moradina uwielbiają swoje brody, a teraz miała okazję po raz kolejny być tego świadkiem.
-W Highmoon mieszka moja kuzynka Rotta. Razem z mężem założyła gildię najemników. Może ich odwiedzimy, kiedy już załatwisz sprawy z tajemniczym mędrcem? Ugoszczą nas jak sam Bruneor w Mithrilowej Hali. Można będzie uzupełnić u nich zapasy i kupić nowy sprzęt w dobrej cenie…- zaproponował.
Czarnowłosa uśmiechnęła się na tą propozycję.
- Myślę, że to będzie dobry pomysł. Ale nie chce jeszcze myśleć co będzie gdy już odwiedzę tego mędrca - Venora wzruszyła ramionami. - Tyle rzeczy jeszcze może się wydarzyć, które mogą nam plany popsuć... - pokręciła głową. - Ostatnie miesiące nauczyły mnie, że nie ma sensu robić planów na dalej jak dzień czy dwa. Raz, po serii trudnych spotkań z różnymi wrogimi mi istotami, to mnie przełożony wysłał na urlop do rodziny. A tam wpakowałam w walkę z kultystami Bane'a i wywiało mnie aż na Smocze Wybrzeże - podała przykład ze swojego życia.

Krasnolud zarechotał pod nosem
-Dobrze, że mnie ostrzegłaś- stwierdził wesoło. Po chwili w obozie pojawił się Balthazaar. Smoczydło niosło przewieszoną przez ramię sarnę z rozszarpanym pazurami gardzielem. Poszło mu wyjątkowo szybko i sprawnie.
-Kolacja przyszła- warknął kładąc zdobycz na ziemi -Potrafisz oprawić mięso?- smoczydło spojrzało zdrowym okiem na Venorę.
Panna Oakenfold pokręciła przecząco głową. Sama nigdy tym się nie zajmowała, bo była za mała, a później trafiła do zakonu. Zmarszczyła brwi zdając sobie teraz sprawę, że bardzo dużo przyziemnych obowiązków tam miała odpuszczone i zdecydowanie więcej czasu poświęcała na naukę niż cokolwiek innego. Dopiero teraz zaczynała zauważać, że była nieco inaczej traktowana przez te lata. Sir Morimond na jej nieśmiałe skargi, że nauczyciele traktują ją dużo surowiej niż chłopców, zapewnił ją, że to było konieczne by nadrobiła tak późne przystąpienie do nauk świątyni Helma.
- A myślisz, że czemu tak się cieszę z pierścienia wyżywienia? - odparła, szykując się na niezadowolenie smoczydła tym faktem. - Mogę iść spać? Za cztery godziny będę mogła przejąć warte zaproponowała zaraz. Balthazaar wzruszył obojętnie ramionami. Jaszczuroludź usiadł ze skrzyżowanymi nogami i zajął się oprawianiem mięsiwa. Dundein tylko kiwnął jej głową dając do zrozumienia, że może spokojnie udać się na spoczynek.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline