Brocząc nieznacznie krwią Accipiter dotarł w końcu do komnaty grobowej. Pieczęć, która chroniła do niej wejście była strzaskana i leżała w kawałkach na ziemi. Przekroczył próg i omiótł spojrzeniem rozświetlone płomieniami wnętrze. Nie było duże i mieściło jeden zaledwie grobowiec. Ianus odpiął pasa z mieczem odkładając go na płyty grobowe i wstawił pochodnię w uchwyt naścienny. Następnie obszedł katafalk. Leżały na nim rozwłóczone bez czci ludzkie szczątki. Wyglądały jakby wywlókł tu je z otwartego sarkofagu jakiś złodziej grobów, czy hiena cmentarna. Nie zainteresowały one jednak Accpitera. Mężczyzna zatrzymał się na jednej z płyt podłogowych i kucnął. Dłonią wyznaczył jej zarys i uśmiechnął się do siebie wyraźnie zadowolony. Zemsta będzie należeć do niego.
Wbił palce w krawędź płyty i szarpnął mocno. Bryła drgnęła i ustąpiła odkrywając kolejne płyty spoczywające pod spodem. Thoer zakasał rękawy szat i kontynuował pracę nie bacząc na kaleczone palce i dłonie. - Daj mi chociaż opatrzeć ramię - powiedział nagle z pewnym jakby wysiłkiem mimo iż w komnacie z całą pewnością był zupełnie sam.
Zatrzymał jednak pracę i obejrzał się na broczącą krwią rękę jakby dopiero teraz zwrócił na nią uwagę. Wstał i zaczął ją opatrywać. Nie trwało to jednak długo i po chwili wznowił pracę.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |