Yetar był pierwszym, który dobiegł do wozu. Zaważyły tu jego długie nogi, bowiem podekscytowane niziołki także popędziły na wzgórze, oddalone od wioski może o trzysta kroków. Istotnie, znaleźli tam wóz, za to nie znaleźli kupca.
Zbudowany z solidnych desek, okryty płótnem wóz stał nieco z boku ścieżki, na bujnej trawie. Pasły się na niej cztery kuce, które pozostawione same sobie i ciągle zaprzężone, zjechały ze ścieżki, aby spokojnie oddać się konsumpcji. Zwierzęta musiały być niezwykle spokojnymi okazami, bowiem nie zareagowały nawet na gwar i tłum, który nagle je otoczył. Ciekawskie małe istoty zaczęły wszystkiego dotykać, głośno zastanawiając się gdzie się podział właściciel. Fetchling zajrzał do środka i odkrył całą stertę przeróżnych towarów - głównie wyrobów z metalu - na pierwszy rzut oka zupełnie nienaruszoną. Po krasnoludzie śladu nie było, a cała okolica szybko była zadeptywana przez niziołki.
Kiedy pozostali dotarli na miejsce, napełniając brzuchy i czekając aż rycerz wdzieje swoją zbroję, na wzgórzu stała już chyba z połowa wioski. Jeden z grubszych niziołków gadał głośno o konieczności szukania zagubionego i komenderował kilkoma innymi, żeby zaprowadzili cały zaprzęg do wioski.