Po ostatniej imprezie Emma nie tknęła alkoholu, ni łyczka, ni kropelki w siebie nie wlała. Nie lubiła tego chłamu, znała inne, lepsze, przyjemniejsze sposoby na powolne zabijanie się. Stała oparta o ścianę wagonu i wyglądała na zewnątrz, na w obecnej chwili, stojący w miejscu krajobraz. Dziwnie czuła się, bez wiatru we włosach, bez mruczenia silnika, tylko z tym rytmicznym stukotem kół sunących po szynach, który mimo ciszy i postoju pociągu nie chciał jej opuścić. To była dla mniej abominacja przemieszczania się - jak ptak uwięziony w klatce, tak ona własnie czuła się patrząc na krajobraz z oknem, będąc zamkniętą w metalowej puszcze wagonu pociągu. Wiedziała jednak dlaczego to robi i choć sytuacja całkowicie jej się nie podobała, przynajmniej w perspektywie miała zarobienie pokaźnej ilości gambli co pozwoli jej na dłuższy czas uwolnić się od problemów i chodzić spać spokojnie. Spojrzała krytycznie w swoje odbicie, w pękniętym lustrze. Pokazała sobie język i zaraz uśmiechnęła się pod nosem. Kto, jak to, ale taka bijacz jak ona musiała sobie poradzić. To nie był świat dla miłych ludzi. Trzeba było mieć twardą dupę i jeszcze twardsze serce. Wszyscy, którzy myśleli inaczej byli skończonymi imbecylami. Oblizała perwersyjnie wargi, choć nikogo nie było w pobliżu i przeczesała ciemno brązowe włosy palcami w skupieniu kontemplując stan swojego przyodziewku.
Cal wyrwała ją z zamyślenia, wspominając coś o jakimś zebraniu. Wściekła popatrzyła na grubą bliznę na swoim przedramieniu, poprawiając czerwona bandanę owiniętą wokół nadgarstka i mruknęła coś o tym, że zaraz przytransportuję swój zadek do jej biura. Wrzuciła swój plecak na górną pryczę, razem z kurtką, bo w pociągu było stanowczo za ciepło by chodzić w motocyklowej kurtce. Dzisiaj miała na sobie obcisłe czarne, poprzecierane w niektórych miejscach jeansy i zwykły czarny, znoszony podkoszulek. Chusta, z którą się nie rozstawała, wisiała swobodnie na jej szyi, przysłaniając dekolt. Nóż w pochwie i walkmane ze słuchawkami dopięte miała do pasa.
Tak uzbrojona ruszyła do gabinetu Calpuri, nucać pod nosem,
kawałek, który nie chciał jej opuścić. Rytmiczne postukiwanie ciężkich podeszw mieszało się z pobrzękiwaniem sprzączek przy jej butach. Wścieklizna chodziła tak, jakby wszystko wokół należało do niej, a ona całkowicie się tym nie przejmowała. Weszła do gabinetu Cal jako ostatnia, będąc w wyjątkowo dobrym humorze. Przestała podśpiewywać pod nosem uzależniający kawałek i rozejrzała się po sali.
-
Hey, do mnie mów Wścieklizna - mrugnęła do chowającego się za okularami mężczyzny.
-
Antony, nie łam się, serio, ja wiem, ze współpraca z laskami, jest strasznie ciężka, większość mózg na cycki sprzedała ale Alice wydaje się mieć mózg gdzie trzeba - zaśmiała się, chcąc trochę rozweselić ponurego mężczyznę i dopiero wówczas pochyliła się nad mapami prezentowanymi przez Calpurię. musiała zapamiętać położenie. I tak miała zamiar wytyczyć własną, najbardziej bezpieczną trasę. Emma postukała w mapę
-
Najlepiej byłoby pojechać 15 i potem odbić na 174, ale to najczęściej uczęszczana i najbardziej ruchliwa trasa tym samym. Radziłabym wziąć 641 do końca i potem skręcić w kierunku Boiling Sprins na 74.. niewiele nadłożymy może ze 2-3 mile, relatywnie zajmie to około 30 do 40 minut w jedną stronę i... - zawiesiła się podnosząc wzrok na Calpurię i obecnych. No tak rozgadała się, nie potrafiła się zamknąć-
Przynajmniej ja tak bym zrobiła i ja na pewno pojadę tak motocyklem, będziecie mieli o jednen zadek w aucie mniej, to zawsze na plus nie? - odwróciła się w kierunku Alice odpowiadając na jej pytanie.