Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2017, 22:33   #94
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Po całej nocy w katedrze Fyodor był przemarznięty. Stawy miał zesztywniałe, a plecy pokrywały zaschnięte strupy. Przy każdym większym ruchu kilka z nich się otwierało i kolejne stróżki krwi spływały po nich. Ciężko było już mu się skupić i litery bardzo powoli i topornie składały się w słowa. Czas było kończyć…
- Arrgghh! - półwarknął a pół jęknął przy ostatnim uderzeniu zwalając się na kolana. Bolały tępo i jedno udo zaprotestowała przed tak gwałtownym ruchem rażąc go bardzo ostrym bólem naciąganych mięśni.
- Et exspecto resurrectionem mortuorum,
et vitam venturi saeculi. Amen.
Powstał z trudem i naciągnął na plecy lnianą koszulę oraz płaszcz z włosienicy. Chwiejnym krokiem opuścił katedrę, gdy nad horyzontem zaczynało jaśnieć. Było zimno… tak strasznie zimno. Chwiejnym krokiem, wyglądając bardziej jak żebrak i włóczęga niż krezus co mógłby pół tego miasta kupić, ani jak sługa boży któremu Pan dał moc wglądu w serca ludzkie.

- Won mi stąd, włó…
- ZAMILCZ karczmarzu! - przerwał mu Fyodor nie znosząc sprzeciwu - Wody mi naszykuj na kąpiel. Gorącej! I wina MOCNO grzanego mi daj! I jakiś chleb ze smalcem i mięso do tego!
Karczmarz prychnął i już chciał kazać się w rzyć pocałować, ale wtedy Fyodor uderzył w stół dłonią, a gdy ją zabrał, kierując się już na piętro, na blacie pozostała srebrna moneta. Zatrzymał sie i wycelował w grubasa palcem
- To na poczet tych oraz przyszłych moich wydatków, życzeń i kaprysów.
- Tak jest, panie - zgodził się bez sprzeciwu widząc większe pieniądze niż w ciągu najbliższych dwóch miesięcy był w stanie zarobić.
- I samogonu! Najmocniejszego jaki znajdziesz! - zakrzyknął Fyodor nie będąc już widocznym.
- Tak jest! Panie! - odpowiedział karczmarz - I skąd ja ci tu wezmę silny samogon o tej porze… - zapytał sam siebie wpatrując się z chciwym blaskiem w oko w monetę, po czym przypomniał sobie kim jest i roześmiał się szczerze nad swą własną głupotą.


Na konklawe B’Reznov wyglądał już jak przystało. Krew lepiła mu koszuli a samogon wciąż miejscami palił rany, ale nie dał tego po sobie poznać. Nie potrzebował świadków innych niż Boga w Niebiosach. Był wykąpany, odświeżony i najedzony. Wrócił do życia po paskudnej nocy.

Wszyscy byli już obecni. Nawet więcej niż wszyscy, ale nikt nie protestował. Więc niech będzie.
- Skoro nikt się do tego nie kwapi więc ja będę czynić honory - odchrząknął bardziej dla efektu niż potrzeby przeczyszczenia gardła - Konklawe uznaję za otwarte! - zadeklarował z mocą i przekręcił klucz ceremonialnie. Położył go na stole.
- Sprawa pierwsza którą chcę omówić. Obecność osoby szóstej w naszym gronie - wskazał ręką na towarzysza Anny - przedstwisz się może oficjalnie?

- Więc, Gerge - kontynuował gdy usłyszał odpowiedź - wyjaśnij mi proszę swoją nieobecność podczas wczorajszego konklawe. Wierzę, że jako inkwizytor miałeś powody by z niego zrezygnować, ale chciałbym je poznać.

- Sprawa druga. Walterze Weismuth’cie. Wzywam cię do wyjaśnienia i usprawiedliwienia się czemu na poprzednim konklawe nie podzieliłeś się z braciom inkwizytorską tym, że ty już dwa miesiące prowadzisz śledztwo w Płocku i informacjami które zyskałeś w tym czasie? Czemu od biskupa inkwizytorzu musieli się dowiedzieć o tym, że nie ma wątpliwości, że grasują to jakieś bardzo relne bestie i znaleziono już kilka ciał wyglądających jakby wilkołak rozszarpał ciało wcześniej osuszone z krwi przez wampira? To były ważne informacje.

- Sprawa trzecia. Sytuacja w Płocku. Uważam, że w samym mieście grasuje jakiś byt. To jedynie prawdopodobne przypuszczenie, a nie fakt, bo nie miałem czasu się przyjrzeć sprawie, ale widziałem chłpca. Objawy sugerują utratę fundamentalnych poziomów jakiejkolwiek woli życia. Stan ten jest bardzo rzadko spotykany bez udziału sił nadprzyrodzonych… z drobnym wyjątkiem ludzi którzy brali udział w zorganizowanych działaniach wojennych, czasem kobiet o słabszej woli padłych ofiarą gwatłów bądź osób tych co utracili wszystko co mieli. Tego dzieciaka wykluczam z tych trzech kategorii. Dlatego za prawdopodobną opcję uważam obecność w mieście wampira, złego ducha bądź innej istoty. Niestety możliwości jest zbyt wiele i potrzeba je zawęzić bym mógł ocenić najkuteczniejszą metodykę działania. Dlatego, jeśli czas pozwoli, po konklawe udam się prosto do domu dziecka. Może na coś się natknę.

Sprawę czwartą, za którą uznawał omówienie ich kolejnych poczynań, postanowił zostawić na później.
 
Arvelus jest offline