- Nie wiem, nie jestem jego niańką - odpowiedział Doe. Zaraz potem dodał: - Jeżeli mnie potrzebujesz, to jestem ale gościu wygląda na kogoś, kto jest w stanie poradzić sobie z problemami, jakich pełno na tej wyspie. Dla mnie jest tu trochę zbyt magicznie, jeśli wiesz o czym mówię.
John rozejrzał się w poszukiwaniu Tonga, jednak nie mógł go nigdzie znaleźć. Z zaciekawieniem więc spojrzał na zbierających się wojowników Shang Tsunga. Jeśli miał z nimi walczyć, musiał dowiedzieć się nieco więcej o ich możliwościach. "U siebie" wystarczył odpowiedni wywiad i obserwacja by ocenić przeciwnika i wybrać najdogodniejszy moment do wyeliminowania celu. Tutaj obawiał się, że może nie dostrzec ukrytej "umiejętności" przeciwnika, jak np. magii, czy mutacji dających niespodziewane przewagi.
Z pewną dozą szoku patrzył na lewitującego Tsunga zastanawiając się, czy jest szansa, żeby choć część takich umiejętności posiąść i wrócić z nimi do "swojego świata"? To by znacznie rozszerzyło jego zdolności. Będzie musiał o to spytać Raydena gdy będzie mieć chwilkę wolnego. |