Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2017, 19:40   #216
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Gdy zasadnicza część przyjęcia dobiegła końca, Becky śmiało mogła uznać, że było ono udane... Co prawda, nikt nie upił się na tyle aby zrobić coś naprawdę głupiego, a także nie doszło do nawet najmniejszej bójki... Nie mniej jednak atmosfera była przednia, doskonałego alkoholu i jedzenia nie brakowało, było sporo śmiechu, rozmów, tańców i zabawy, a to było ważniejsze niż typowe atrakcje dobrego wieczoru Becky... Zresztą szczególna atrakcja dopiero się zaczynała, gdy we dwoje z Ziddinem weszli do sypialni, zamykając za sobą drzwi.
Działali w pośpiechu, gdy złączeni namiętnym pocałunkiem, rozbierali się nawzajem, kierując się w stronę wielkiego łóżka. Pilotka już wcześniej łyknęła odpowiednie leki i była pewna czego chce. Zgubiła buty zaraz za drzwiami, a po tym jak mężczyzna zdjął z niej sukienkę, stanęła przed nim topless, w czerwonych majteczkach, pończoszkach na podwiązkach i rękawiczkach, oraz oczywiście ze wspaniałym naszyjnikiem na szyi, który spoczywał tuż nad jej nagimi piersiami.
Ona też go nieźle rozebrała.
I padli na łóżko, spleceni ze sobą. Wzajemne pieszczoty i całowanie, były tylko kolejnym wstępem, ale Becky wykorzystała okazję, aby zaznajomić się z umieszczonymi na głowie mężczyzny rogami. Przyjrzała im się i dotykała, badając je dokładnie, oraz ich miejsca wysunięcia się z głowy. Bardzo jej się to podobało, było to też dość intymne doświadczenie i czuła że może być śmiała w tej kwestii.
Krótko potem kolejne części garderoby lądowały na podłodze, aż w końcu spadła tam też ta ostatnia.


Oboje byli tak rozpaleni, że dość szybko przeszli do zasadniczej części. Becky oddała mu tam całą siebie, biorąc od niego tyle samo. Gdy się kochali było bardzo gorąco, dziko i namiętnie, a przy tym także delikatnie i czule. Kobieta zdawała sobie sprawę czego chce i po raz pierwszy od wielu miesięcy kochała się z kimś dlatego że tego chciała, a nie dlatego że ten ktoś chciał a ona na to przystała. Ta świadomość dodawała jej pewności siebie i bardzo jej się przysłużyła podczas całego aktu miłości.
Początkowo pilotka zostawiła na sobie naszyjnik, ale po jakimś czasie, gdy przy ich wspólnych wyczynach zaczęła się nieźle pocić, uznała że czas zdjąć i jego. Było gorąco. Wspaniale. Gdy w którymś momencie chciała przejąć nad mężczyzną kontrolę, aby zmienić pozycję lub zrobić coś innego, łapała go za rogi i kierowała nim wedle swojej woli. Miała wówczas nad nim władzę i czuła się z tym bardzo swobodnie, wręcz ekscytująco. Często też chwytała jego rogi ot tak, dla urozmaicenia. Może dlatego, że jej poprzedni partnerzy ich nie mieli... I to właśnie jego rogi, wśród wielu innych częściach ciała po których wędrowały jej dłonie, okazały się tą najczęściej dotykaną. Podobnie było z nim, Ziddine najbardziej upodobał sobie jej piersi i pieścił je namiętnie, oczywiście odwiedzając też rękoma wiele innych części jej ciała. Współpraca w łóżku wyszła im nawet lepiej niż na parkiecie, dzięki czemu seks był naprawdę wspaniały. Spełnienia zaznali oboje, jednocześnie, z pewnością była to jedna z najpiękniejszych chwil w życiu ich obojga.

- To było... - zaczęła pilotka i zachichotała wielce zadowolona, gdy po wszystkim leżeli w łóżku obok siebie. - Mam nadzieję, że nie psułam nastroju chwytając cię za rogi? I nazywając diabełkiem - powiedziała z uśmiechem i miną szczęśliwego niewiniątka.
- Nic się nie stało kochanie… było wspaniale - Mężczyzna odrobinkę bardziej ją do siebie przytulił, po czym pocałował w czoło.
Becky uśmiechnęła się wielce zadowolona, kładąc swoją dłoń na jego klacie.
- Mnie też, absolutnie - odpowiedziała i z zadowoleniem zachichotała cicho. - Znasz się na rzeczy, więc musiałeś nieźle trenować. Wiele miałeś partnerek? - zagadała, delikatnie wodząc dłonią po mięśniach mężczyzny.
- Oj Becky - Ziddiane pacnął ją dłonią po dłoni - Czy to naprawdę odpowiedni temat na taką chwilę?
Kobieta zachichotała rozbawiona.
- Tak tylko pytałam... z ciekawości - odpowiedziała, uśmiechając się lekko. - Więc jesteś zadowolony - zagadała, bardziej to mówiąc niż pytając. Jednocześnie przeturlała się na bok, w efekcie kładąc się na brzuchu... i na nim.
- Oczywiście, że jestem zadowolony. Właśnie uprawiałem namiętny seks z Becky Ryder! - Odparł Ziddiane z uśmiechem.
- No właśnie - potwierdziła ochoczo pilotka.
- Jak mógłbym nie być? - Mężczyzna zagadał retorycznie, spoglądając kobiecie w oczy.
Becky uśmiechnęła się zadowolona i zaraz potem połączyli się w namiętnym pocałunku. Po dłuższej chwili Ziddiane przyjął pozycję siedzącą, a dotychczas leżąca na nim Becky również usiadła, sadzając swoją zgrabną pupę między jego udami, zaś stopy za jego plecami, w efekcie czego objęła go nogami. Spojrzeli sobie w oczy i... już mieli się zacząć całować, gdy za oknami pojawiła się seria błysków, poprawiona przez dudniące huki wybuchów.

Ich druga runda, nie tylko musiała poczekać. Widok bilbordów, reklamujących wcześniej leki na kaca, a obecnie wyświetlających ich listy gończe, ewidentnie przerwał sielankę.
- Znaleźli nas - podsumowała smutno Becky, stojąc nago przy oknie i spoglądając na zniszczenia w mieście. - Kiedy mówiłam, że jesteśmy poszukiwani, nie sądziłam że aż do tego dojdzie. I oczywiście nie tak szybko - Becky uznała, że Ziddianowi należy się przynajmniej te kilka słów usprawiedliwienia.
- Już za późno, aby ukryć Feniksa. Musimy albo szybko się stąd zabierać, albo - odwróciła się i spojrzała Ziddianowi w oczy - mógłbyś nas ukryć w fabryce i powiedzieć, że zamieniłeś się z nami, Feniksa za inny statek - wymyśliła blondynka - jakiś który odleciał stąd wczoraj. I dodać, że nam się spieszyło więc wymiana była dla ciebie korzystna i... - powiedziała, chcąc aby zyskali jak najwięcej na czasie. Plan był prosty i mógł dać im kilka dni, podczas których przynajmniej wyleczą Leenę i Isabell. Jednak entuzjazm i nadzieje pilotki szybko zniknęły.
- Ale jeśli przeszukają pokład, albo zatrzymają statek... No i naprawdę dużo byś ryzykował, a do tego w żadnym wypadku nie mogę cię zmusić - zdradziła.
Stojący obok niej, również nagi Ziddiane, odwrócił się od okna, po czym objął szyję Becky, przytulając się do niej.
- Nie denerwuj się kochanie… ubierzmy się, pogadajmy z pozostałymi, zaplanujemy wspólnie co dalej. Nie pozwolę Cię skrzywdzić, będzie dobrze - Mężczyzna pocałował ją w czoło.
Nowa sytuacja istotnie wyprowadziła ją z równowagi, ale po kojących słowach Ziddiana kobieta wzięła głębszy oddech i uśmiechnęła się delikatnie, nieco spokojniejsza.
- Dziękuję - odpowiedziała delikatnie.
Zdając sobie sprawę, że może ich czekać walka i inne nieciekawe akcje, pilotka zdecydowała się na zarzucenie swojego wcześniejszego ubioru - mniej eleganckiego, ale bardziej praktycznego niż jej nowa czerwona sukienka - który wrócił już z czyszczenia i czekał na nią spokojnie. Ubierała się w pośpiechu, w półmroku rozświetlanym głównie zaglądającymi przez szklane ściany/okna, błyskami odległych wybuchów i płomieni.
- Obawiam się, że będę musiała zostawić tę wspaniałą kreację - westchnęła z rezygnacją, spoglądając na porozrzucane dookoła łóżka czerwone elementy stroju.
- Chyba, że masz pod ręką jakąś torbę? - rzuciła z nadzieją, podczas pospiesznego zakładania spodni.
- Znajdzie się i torba... - Odpowiedział mężczyzna, przyglądając się ubierającej Becky, samemu jednak nie kwapiąc z zakładaniem odzienia.
- Bardzo proszę. To wspaniała kreacja i... no wiesz, szkoda by było - powiedziała w pośpiechu Becky, rozglądając się wśród swojego ubrania.
- Nie pamiętam już, czy ten strój nie miał stanika - wyrwało jej się, gdy ubierając się szybko, nie natrafiła na tę część garderoby. Cała reszta tam była: majtki, spodnie i łańcuchowy pasek, krótka lekka bluzeczka z długimi rękawami-dzwonami, którą najwidoczniej zakładała na gołe ciało.
- Diabełku, ubieraj się proszę. Musimy się pospieszyć - wyrwało jej się, gdy sięgnęła po sandały.
- Ehem... - Mruknął Ziddian, a w momencie, gdy pochyliła się po obuwie, doskoczył do wypiętego tyłka Becky, po czym przylgnął do niego swoim nagim ciałem. Dłonie mężczyzny spoczęły na biodrach kobiety, a on parsknął śmiechem.
Kobieta odwróciła tylko głowę, aby zobaczyć co się dzieje i od razu na jej twarzy zagościł szczery uśmiech.
- No masz! Dałam się zajść od tyłu - rzuciła i zaśmiała się szczerze, rozbawiona całą sytuacją.
- Mówiłeś, że nie lubisz broni... co to więc za lufa upija mnie w tyłek? - zażartowała i pokręciła biodrami na boki, ocierając się pupą o region miednicy mężczyzny i jego “lufę”.
- Oj… bo jeszcze wystrzeli - Zaśmiał się Ziddiane, z kolei przez własne czyny, Becky wyczuła, iż uwieranie stało się o wiele bardziej odczuwalne… gdzieś całkiem niedaleko budynku nastąpiła kolejna eksplozja, oświetlając jasno obie sylwetki pary w półmroku pokoju. Mężczyzna wzdychnął z rezygnacją, po czym odstąpił od pilotki, lekko klepiąc ją w pupę.
- Naprawdę chyba trzeba się zbierać, byłoby tak głupio zginąć na golasa...
- Albo nago w stanie krytycznym trafić na hospitalizację - dodała Becky, zakładając sandały. - Proszę ubieraj się, szybko - rzuciła do niego spokojnie ale zdecydowanie, jednocześnie spoglądając na jego nagie ciało.
- Cholerni łowcy nagród - rzuciła, wracając do ubierania się, narzuciła na plecy swoją kamizelkę, oraz chwyciła za kaburę i pasek z pistoletem.
Ziddiane w końcu zaczął również się ubierać, i jakoś tak na chwilę urwała się rozmowa…
Becky, która już zdążyła się ubrać, zabrała się za zbieranie swoich manatków. Dorwała szarą torbę na ramię i zaczęła pospiesznie pakować do niej swoją czerwoną kreację, oczywiście starając się przy tym nie pognieść zbytnio sukienki. Gdy torba była zapakowana, pozostał do zabrania jeden ostatni element - naszyjnik z diamentami. Ale czy mogła go zabrać? Teraz, kiedy najwyraźniej będzie musiała odejść?
Chwyciła go w dłoń i odwróciła się do Ziddine, który zdążył się już w międzyczasie ubrać.
- Skoro nie będziemy tu mogli zostać, to nie wiem czy wypada, abym go zabierała - zagadała, spoglądając pytająco na mężczyznę, ciekawa jego opinii.
- No jakże to tak… w końcu to prezent, jest Twój - Uśmiechnął się do niej Ziddiane, będąc już w połowie ubranym. Nagle zbliżył się do Becky, objął ją w pasie, spoglądając głęboko w oczy jasnowłosej - Podobnie jak moje serce… - Wypalił niespodziewanie, z nonszalanckim uśmiechem.
Lekko ją tym zaskoczył. Ale czy można się w kimś zakochać po jednym dniu znajomości? Chyba można, jeśli się daną osobę zna, obserwuje i lubi przez wiele lat wcześniej.
- Dziękuję - odpowiedziała odwzajemniając jego spojrzenie. - Ty zawsze będziesz mieć miejsce w moim - odpowiedziała z uśmiechem i pocałowała go bardzo delikatnie w usta. Nie mieli jednak czasu do stracenia.
 
Mekow jest offline