Black 4 i 0
- Bez butów nie uciekniesz - powiedział Padre, nie damy rady rozjebać wszystkich. - Plan mam taki, uchylamy drzwi, napieprzamy z granatników odłamkowymi. Skok na dach, potem z dachu i chodu.
Mówiąc to brał automatyczne granatniki i ładował.
Owain chwycił jakiś walający się luzem stimpak i wbił go sobie w udo, po czym znalazł wśród złomu granatnik, załadował go granatami odłamkowymi i ustawił się obok drzwi. - No, to dajesz.
Black 0 uchylił drzwi kapsuły na tyle by dało się wystrzelić granat z granatnika. Obie lufy wypluły z siebie granaty o włos omijając krawędzie szczeliny. W samej szczelinie dał się słyszeć i widzieć pysk jakiegoś xenos. Był na tyle mały i zajadły, że nawet w tak krótkiej chwili zdołał przecisnąć się prawie do połowy nim eksplodowały granaty. Obydwa wybuchły prawie jednocześnie a na zewnątrz rozległy się skrzeki i wycie rozdzieranych odłamkami xenos. To coś z dołu też nie próżnowało. Wciąż słychać i czuć było drgania i pękające ściany gdy to coś przebijało się przez kolejne warstwy budynku. Drzwi od kapsuły otwierały się jak zwykle. Ale w obecnej chwili wydawało się to mozolnie wolno. Dwa Parchy wybiegły na zagruzowaną podłogę ostatniego piętra. Z jednej i drugiej strony zauważyli kolejne, małe xenosy. Z ich szybkością mogły do nich dopaść w jedną czy dwie sekundy do nich. * - Mój prawy, twój lewy - powiedział Padre i walnął z granatnika w korytarz i porzucił go gotując się do wejścia na górę. Karabin na USC sam wszedł w ręce.
Owain wystrzelił w przeciwną stronę, upuścił granatnik i użył harpuna, by wrócić na górę. |