Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2017, 23:00   #154
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Dla jednych asasynów ucieczka celu była porażką.
Dla innych… tylko opóźnieniem wykonania wyroku.
Falker tak naprawdę wyświadczył im przysługę. Gdyby nie przekazał części kodu Rathbone po prostu by uciekła nie wiadomo dokąd. Chociaż z drugiej strony mogła też po prostu próbować śledzić Pax Behemoth, albo wykraść całość koordynatów, które kadra Sejana by złożyła.

Tak czy inaczej były sprawy, które musieli uporządkować przed udaniem się na Kantan. Chociażby zabezpieczyć to, aby miejscowa ludność nie rzuciła się sobie do gardeł po rozwiązaniu sojuszu rebelii i prorządowych. Dopilnować czystki zielonoskórych. Wyciszyć konflikt między Eguzkine i El Kangiem. Tym zajął się Sejan, ale pozostawił Matuzalemowi, jako zorientowanemu w sprawy wiary, wybór jednego z członków Rady, która miała zarządzać Farcast.

Miał być to kościelny hierarcha. Astropata szybko zebrał informacje odnośnie potencjalnych kandydatów i zaczął rozważać po kolei opcje.
Lokalnego odrzucił od razu. Sędzia byłby jedynym pozaświatowcem, a lokalsi spokojnie by się zwąchali przeciw niemu względem spraw, które mogłyby godzić w interesy tutejszych.
Odrzucił również przedstawiciela Misjonarzy. Eguzkine była w przeszłości Misjonarką, Niosącą Pochodnię. Pomimo tego, że stała się przedstawicielką szlachty mogłaby spokojnie “kogoś po fachu” do siebie przekonać.
Dłuższy czas Matuzalem zastanawiał się nad kimś z dalszych regionów. Niestety zarówno Kościół Drusiański, jak i Tarsoński prowadziły ze sobą zażartą wojnę o wpływy. Mógłby być ktoś z dużo dalszych okolic, ale taki ktoś nie dałby od siebie zbyt dużej wartości dodanej dla potrzebującego pomocy Farcast.
Wybór astropaty padł na Kościół Peryferyjny. Sojusz mniejszych diecezji trzymał się z dala od konfliktów wielkich kardynałów z głównych nurtów. Ponadto zarządzał nim Czcigodny Cal, bardzo znacząca persona w Calixiańskiej Eklezji, a ponadto wyjątkowo mądry i pobożny dostojnik.
Matuzalem nie omieszkał osobiście wysłać odpowiedniej wiadomości gdzie trzeba, aby Kościół Peryferyjny mógł przysłać tu swojego przedstawiciela.
Jak dalej miały wyglądać imperialne rządy na Farcast pozostawało już tylko w rękach Rady i w zamysłach Imperatora, chociaż dzięki znajomości z pewnym baronem Kasballiki Matuzalem miał nadzieję, że w razie potrzeby będzie w stanie w pewien sposób wywrzeć wpływ tu czy tam.

Pozostałe kwestie planetarne niespecjalnie zaprzątały głowę Matuzalema. Aktywizacja armii pozwoliła sprawnie przeprowadzić, przy orbitalnym wsparciu, oczyszczenie strefy z której wylęgali się orkowie. Baza Istvaanian stanowiła problem. Eksplozja, która unicestwiła górę i znajdujący się w środku kompleks wyłączyła spod użytkowania spory obszar na głównym kontynencie. Adeptus Mechanicus mieli mieć dużo roboty związanej z usuwaniem skutków opadu radioaktywnego i ponownym uzdatnieniem ziemi do użytkowania.

Dużo ważniejsze były implikacje jakie niosła ze sobą śmierć Lorda Caidina.

Nie padł co prawda z ich ręki, ale wiadomość ta ucieszyła starego astropatę. Tyle, że zaraz wkradło się w jego umysł zwątpienie, a potem przemyślenie. Caidin był jedyną instancją, która powstrzymywała przybyłych z sąsiedniego sektora Lordów Inkwizytorów przed bezkarnym robieniem pogromów w Calixis. Ba. Teraz będą tropić każdego kto z Caidinem był związany… między innymi ich!
Sprawa zapowiadała się bardzo źle.
Matuzalemowi przypominała się wciąż karta Hedonisty.
Decyzja Sejana, aby zachować Matryce Apostazji tylko potwierdzała obawy Astropaty odnośnie ich staczania się w dół. Przesłuchujący nie omieszkał powiedzieć Inkwizytorowi o swoich obawach. Wiele granic przekroczyli, a przekraczanie kolejnych tylko ściągnie na ich głowę ogary rozochoconych Inkwizytorów. Jeżeli chcieli trwać dalej w służbie Imperatora musieli bezwzględnie oddalić od siebie wszelkie zarzuty i podejrzenia. O ile Zordona dało się jeszcze jakoś ukryć o tyle materialnych przedmiotów, które były zakazane, już nie.


Kantan.
Gazowy gigant.
Szukanie na takim obszarze czegokolwiek było czymś dużo bardziej upierdliwym niż szukanie igły w stogu siana. W dodatku nie było pewne w jakiej formie jest Mechanizm. Czym sam się unosi, czy coś go podtrzymuje. Pierwszy tydzień poszukiwań był ekscytujący, jednak każdy kolejny dzień dla Matuzalema stawał się coraz bardziej uciążliwy. Ciągle ten sam krajobraz, ciągle te same chmury… Matuzalem próbował nawet z Mordaxem i Durranem zorganizować mały seans Imperialnego Tarota, aby móc obrać chociaż kierunek poszukiwań, ale jak zostało już dawno temu przedstawione Mechanizm Hyades wymykał się wszelkim możliwościom wykrycia.

Pozostawało tylko przeczesywać górne warstwy Kantana w nadziei, że któregoś dnia zdołają wychwycić jakiś nienaturalny kształt na horyzoncie.

A co jeżeli wróg ich uprzedził? A jeżeli Falker nie zrobił tak jak napisał i kod przekazany Istvaanianom był bardziej precyzyjny?

Jednej rzeczy Matuzalem był pewien - gdyby Rathbone odnalazła Mechanizm jej okręt zaraz porzuciłby cichy bieg i pędziłby na pełnym przyspieszeniu na skraj systemu, aby dokonać skoku w Osnowę.


Astropata wyskoczył w powietrze i zanurkował. Przyspieszenie było niesamowite. Potem uderzenie, które poderwało go w górę. Wznosił się.
Jako asasyn nigdy nie myślał o korzystaniu z plecaka skokowego. Był po prostu zbyt głośny. Jednak w tych warunkach… sprawdzał się idealnie. Matuzalem mógł się tylko cieszyć, że udało im się zgarnąć ten sprzęt. To była oznaka Łaski Imperatora. Uśmiech od Najwyższego. Trzeba było więc korzystać. Kiedy tylko zorientowali się gdzie znajduje się przeciwnik pomknęli w tamtą stronę. Jednak nawet w powietrzu nie był w stanie pozbyć się swoich skrytobójczych przyzwyczajeń. Większość odcinka leciał pośród chmur kierując się tym samym kursem co towarzysze. Tylko co jakiś czas się wynurzał, aby spojrzeć swoimi zmysłami w dal. Byli daleko, ale dystans mogli zmniejszyć bardzo szybko.


Nie wychynął z chmury. Odpiął od zaczepu swój karabinek, przestawił na krótkie serie. Spokojnie wyczekał. Zdołał wyprzedzić trochę towarzyszy, więc teraz z chmurach oddalony ponad standardowy zasięg auspexów przymierzył. Kilka chwil później, kiedy wróg się zorientował, że zaraz dopadnie ich Imperialna Inkwizycja i zaczął szykować do odparcia ataku z pomarańczowej chmury pod ciągnikiem-antygrawem zaczęły siepać pocisk, słusznego handkanonowego kalibru.
 
Stalowy jest offline