Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2017, 11:31   #327
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Serce na krótką chwilę zatrzymało się, a jej ciałem szarpnął skurcz. Jej twarz była brzydka, pokaleczona na lewym policzku. Venora zrozumiała, że teraz nie czas nad zastanawianiem się nad tym wszystkim, co ujrzała. Spojrzała na swych nieznajomych towarzyszy. Każdy z nich szykował się do boju zgodnie z jej poleceniem. Kapłani wykrzykiwali frazy psalmów prosząc Helma, Lathandera i Bane’a o pomoc w boju. Venora znów poczuła skurcz w brzuchu, a nogi zmiękły od emocji. Bane’nici słuchali jej rozkazów bez odrobiny zawahania.
Nagle wszystko w niej pękło a ona poczuła jak elfi pancerz staje na wyżynach swojej wytrzymałości przez potworny nacisk smoczej łapy. Venora czuła jak sucha gleba pod nią ulega i w sekundę piaszczyste podłoże ją kompletnie przygniotło. Bezdech i paraliż trwały zaledwie kilka sekund, a pierwszy oddech złapała dopiero gdy smocza łapa wzbiła się w powietrze.

Smok zapikował prosto na nią, jakby wiedział, że to ona właśnie jest tu najważniejsza. Rycerka złapała oddech i znów ujrzała nieprzyjazne, czerwone niebo nad głową. Biały smok wzbił się w powietrze a sekundę później Venora ujrzała czarną rycerkę która złapała ją za ramię i wyciągnęła na powierzchnię. Byk z dwoma ogonami zalśnił na jej wielkiej tarczy.
-Za wolność!- krzyknęła kobieta, dobywając miecza.
Venora zacisnęła dłoń na rękojeści miecza z całych sił.
~ To naprawdę jest koniec świata skoro wyznawcy Bane'a walczą ramię w ramię z Helmitami ~ pomyślała.
- Za wolność! - zawtórowała paladynka natchnionym tonem głosu. Teraz ona i pozostali wojownicy musieli czekać aż łucznicy i czaromioci strącą z parszywego nieba, któregoś ze smoków. Musiała walczyć, choć nie znała nawet samej siebie. Przynajmniej do czasu aż się obudzi. W powietrze wystrzeliło kilka zaklęć, skierowanych wprost na krążącego nad ich głowami smoka. Huk eksplozji niósł się echem po całej okolicy a bestia wyłoniła się z chmury płomieni znów pikując w dół prosto na nich.

20 Dzień Słonecznego zenitu. Grzmiące Wierchy

-Venoro- szept krasnoluda wyrwał rycerkę w kluczowym momencie snu. Panna Oakenfold od razu zrozumiała, że coś się szykuje, skoro Dundein budzi ją trzymając swój runiczny młot. Jej umysł pracował na pełnych obrotach a zmysły nie były przyćmione. Jej dłoń automatycznie powędrowała w kierunku Pożogi, choć dokładnie nie wiedziała co jest na rzeczy.
Balthazaar stał nieopodal, uważnie się rozglądając na boki. Również trzymając swój dwuręczniak w gotowości. Venora dopiero teraz usłyszała ujadanie, piski i jęki gdzieś wokół ich obozowiska.
Paladynka rozglądając się wkoło, podniosła się czym prędzej ze swojego posłania i dopadła do leżącego obok ekwipunku.
- Szybko, jeśli możesz to rzuć czar sanktuarium i pomóż mi założyć zbroję - syknęła do kapłana, bo tylko z jego pomocą miała szansę ubrać się nim cokolwiek ich zaatakuje. - To chyba gnolle… - skojarzyło jej się choć pewności nie miała.
Brodacz błyskawicznie skoczył do ekwipunku rycerki sięgając po napierśnik ze zbroi i już miał narzucić pancerz na barki towarzyszki, gdy zamarł w bezruchu. Venora od razu odwróciła się do tyłu, gdzie między nią i krasnoluda, a Balthazaarem pojawił się nieumarły worg. Bestia śliniła się strasznie, choć nie miała większości trzewi na miejscu. Powarkiwanie stwora zbiło Venorę z tropu i już wiedziała, że nie gnolle będą problemem a nieumarli. Potwór rzucił się na nią obnażając wielkie zębiska.


Venora, widząc psowatego nieumarłego puściła Pożogę i złapała za tarczę oraz buzdygan, leżące tuż przy jej złożonym elfim pancerzu, by odeprzeć atak zdechlaka. - Puścili za nami zwiadowców! - syknęła zaraz. Pomiot nekromancji wyszczerzył kły, zupełnie jak żywa bestia. Worg skoczył na Venorę, lecz jego potężne szczęki kłapnęły obok ramienia rycerki.
Venora wykorzystała ten moment i natarła buzdyganem prosto wielki łeb. Kość chrupnęła i gdyby pies nie był już martwy to teraz by padł. Rycerka poprawiła z boku, lecz bestia już była na to przygotowana i odskoczyła. Martwy czworonóg ugryzł powietrze tuż przed twarzą Venory, a ta poczuła jak robi jej się ciepło w brzuchu. Uświadomiła sobie, że jeśli będzie tak bardzo polegać na Tymorze, to blizny ze snu w końcu staną się rzeczywistością, a w zasadzie to już się zaczęło. Potwór padł na ziemię gdy zakrzywione ostrze miecza Balthazaara spadło z góry. Ożywiony worg nawet nie zaskomlał.
-Zakładajcie te cholerne pancerze…- fuknął jaszczuroczłek.

- No przecież zajęta zdechłym kundlem byłam! - odparła z oburzeniem w głosie Venora, ale nie strzępiąc już więcej języka machnęła ręką na Dundeina by wrócili do tego co zaczęli, a skończyć nie było im dane. Paladynka mogła jedynie nasłuchiwać czy kolejny wrogi osobnik nie zbliża się do nich, bo wzrok skupiony musiała mieć na zbroi, której elementy szybko rozłożyła, by ułatwić sobie jej zakładanie, a zarazem nie pomylić kolejności. Buzdygan i tarcza leżały pod ręką, gotowe do użycia w każdej chwili.
Krasnolud znalazł się przy niej i zaczął wiązać rzemienie mocujące płyty na jej klatce piersiowej. Czarnowłosa tymczasem, w lekko pochylonej pozycji sznurowała nagolenice starannie i najszybciej jak tylko była w stanie.
Zbroja leżała na niej tak jak powinna. Rycerka związała ostatni rzemień i posłała Dundeinowi porozumiewawcze spojrzenie. Krasnolud wartko nałożył swój pancerz, przy czym Venora mu również pomogła.
-Co robimy?!- spytał kapłan rozglądając się nerwowo po okolicy.
-Tu w jamce, pod gościńcem jesteśmy w miarę bezpieczni…- odparł Balthazaar, lecz ostateczna decyzja i tak należała do panny Oakenfold.

Venora stała w bojowym nastawieniu, ale gdy od kilku dobrych chwil nic więcej ich nie zaatakowało to odrobinę się rozluźniła. Spojrzała na smoczydło. Ona sama najchętniej by już ruszyła, ale oni nadal byli zmęczeni.
- Jeśli tylko ten jeden zdechlak tu był to możemy zostać. Ja już jestem wypoczęta i zajmę się resztą warty - zaproponowała, a po chwili przymknęła oczy, by lepiej skupić się na odczuwaniu zła w ich otoczeniu.
W zasięgu działania jej nadludzko czułej zdolności nie znajdowała się żadna istota o wrogich zamiarach, lecz to nic jeszcze nie oznaczało. Wycie i ujadanie niosło się echem gdzieś w pobliżu lasu, skąd Balthazaar przyniósł upolowaną łanię.
-Widzę pełno porozrzucanych po okolicy ożywieńców. Same zombi i szkielety. Nic nadzwyczajnego, ale coś je tu musi spychać skoro nie idą w szeregu. Zupełnie jakby czegoś szukały…- skomentował chowając łeb pod sklepienie jamy.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline